Reklama

O cud i miłosierdzie błaganie!

Niedziela przemyska 44/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przeminął Tydzień Miłosierdzia. Kolejny, któryś tam z rzędu w naszym życiu. Już dziś nie pamiętamy, który to był Tydzień. I nie jest to takie istotne. Pozostaje pytanie - czy pamiętamy go poprzez dzieło dobroci, którego nie odmówiliśmy, czy to anonimowym potrzebującym, czy też konkretnej osobie, postawionej wobec trudnej egzystencjalnie sytuacji powierzenia swego niedostatku innym? Nie chodzi nawet o niedostatek materialny, chociaż również. Bardziej niż materialne dylematy egzystencji ciążą wielu spośród nas niedostatki umotywowania życia, pogodzenia się z trudnym do przyjęcia cierpieniem. Musimy mieć świadomość, że żyjemy w rzeczywistości, w której nie złośliwie i cynicznie jak w przypadku Preverta ludzie w buncie powtarzają jego twierdzenie: "Jeśli Bóg stworzył świat, to liczę na to, że ma dobre usprawiedliwienie".

Mijały ostatnie dni tegorocznego Tygodnia Miłosierdzia, kiedy zapukałem, wraz z księdzem proboszczem Markiem Ciskiem do mieszkania państwa Kaciubów. Standardowe mieszkanie w bloku. Młoda, ładna kobieta wita nas z lekkim uśmiechem, który z trudem przebija się przez ból widoczny w jej oczach. Mała Joasia widząc nieznajomych uczepiła się jej, chroniąc swoją niezależność. Jedynie Andrzejek siedzący na wózku, nie może powielić gestu siostry. Uśmiecha się do nas zniewalającym, czarującym wprost uśmiechem kogoś, kto dotyka tajemnicy niedostępnej zdrowym. Nie mogę oprzeć się urokowi tego uśmiechu. Budzi mnie co rano i żegna na dobranoc. Trudny, a jakże niesamowity uśmiech. Jakby Pan Bóg radował się kolejnym spotkaniem.

Pan Janusz, ojciec Andrzejka zaprasza do stołu, na którym za chwilę paruje dobra herbata. Rozpoczynamy snuć naszą sagę o cierpieniu. Rozpoczyna ją pani Danuta.

- O chorobie syna upewniłam się, kiedy chodził do drugiej klasy. Miał coraz większe trudności z bieganiem, chodzeniem. Wtedy jak grom zaczęła docierać do mnie myśl o chorobie. Brutalna, bo miałam dwóch braci z podobnym schorzeniem, zatem wiedziałam, co znaczy wyrok - zanik mięśni. Naturalne w tym momencie złudzenia przeciął werdykt lekarzy - tak, to jest to.

Co robić? Bunt i łzy prośby. Szukanie ludzi, pomocy. Pierwszymi byli zawsze ci najbliżsi - mąż, rodzice, siostry. Czas mijał, powoli przyzwyczajałam się do postępującej na naszych oczach choroby. Pojawił się w domu wózek inwalidzki. Teraz widzę, jak zniekształca się twarz dziecka. Choroba dotyka kolejnych mięśni.

Ze stagnacji wyrywa mnie instynkt matki - rozpoczynam walkę. Szukam ludzi, instytucji. Znajduję rodziców, którzy podobnie jak ja przeżywają podobny dramat. Wreszcie dowiaduję się, że można szukać pomocy w klinice w Memphis. Najpierw badania, a potem, o ile się zakwalifikujemy - operacja. Sam wyjazd na badania uświadomił mi, jakiego szaleństwa się podjęłam. A operacja to kwota 5 miliardów złotych. Nie wiem skąd mam siły, ale walczę. Za tydzień lecimy na badania. Boję się lotu, a cóż dopiero tamtej rzeczywistości. Nie wiem, skąd mam siły.

- Pragniemy w tym miejscu serdecznie podziękować -

włącza się mąż - ludziom, którzy nie odmówili nam opieki. Księdzu Proboszczowi, który systematycznie odwiedza nasze dziecko z Komunią św. i widząc nasz krzyż pośpieszył z pomocą organizując zbiórkę w parafii. Wszystkim, którzy swoją życzliwością i wdowim groszem stanęli z nami wobec cierpienia, Bóg zapłać. Materialną pomoc i duchowe wsparcie otrzymaliśmy ze strony proboszcza i parafian z Tarnawki k. Dubiecka. Stamtąd pochodzi moja żona. Wyrazy wdzięczności kierujemy w stronę pani Nowakowskiej, która zorganizowała festyn miejski i wsparła nas zebranymi tam pieniędzmi. Na tej liście wdzięczności umieścić pragniemy przemyską Caritas i Zakłady Pilśniowe.

- Jako matka szczególnie dziękuję pani Koropczek, która odwiedza naszego syna, jako nauczycielka. Dzięki niej może zdobywać wiedzę i wydobyć się z samotności cierpienia. Te gesty dają mi siłę i otuchę. Są przeciwwagą obojętności tak wielu fundacji, do których się zwracałam. Przekonałam się, że wiele z nich, od tych najbardziej reklamowanych w mediach począwszy, służą własnym interesom. Lakoniczne odpowiedzi bez pomocy utwierdzają mnie w przekonaniu, że są tylko na ważne wizyty państwowe i w światłach jupiterów uprawiają nie miłosierdzie, ale filantropię. Łzy żalu nie pozwalają matce mówić.

Oprócz obojętności, cierpienie wyzwala iście cyniczne zachowania. Oto mam w ręku krzyżówkę ze zdjęciem Andrzejka i kontem, na które można wpłacać pieniądze. Redakcja odstępnym ofiarowała pani Danucie zaledwie trzysta egzemplarzy. Zanim jednak dotarły one do rąk matki, na osiedlu pojawili się kolporterzy i wykorzystując, że mieszkańcy znają chorego zgarnęli sporo pieniędzy. Do domu państwa Kaciubów dzwonią ludzie z całej Polski, którzy kupili krzyżówkę i pytają, czy dotarły pieniądze. Nie ma żadnych pieniędzy. To takie smutne ościenie potęgujące cierpienie.

Wreszcie pytam samego Andrzejka jak znosi cierpienie.

- Dobrze - odpowiada szczerze. Nie mogę chodzić, ale interesuję się piłką nożną, znam wiele klubów. Pytany czy wierzy, że wyjazd się powiedzie, nie ma cienia złudzeń. - Tak, jestem pewny, że mi się to uda. Na koniec proszę go, aby to swoje cierpienie ofiarował za wszystkich, którzy chodząc czynią z tego daru zły użytek. Obiecuje, że będzie pamiętać.

Żegnamy naznaczony cierpieniem dom. Myśl w sposób naturalny ulata do wielu takich miejsc w naszej diecezji i na całym świecie. Przykład Andrzejka pokazuje, jak ważne są "małe ojczyzny" w niesieniu cierpienia. Maleńka parafia na Przekopanej i w Tarnawce złożyły tyle, ile przyniósł dochód z miejskiego koncertu. Nie umniejsza to bynajmniej znaczenia tego gestu, potwierdza tylko, że wobec wielkiego cierpienia " małe ojczyzny", tam gdzie cierpienie nazwane jest po imieniu, swoim drobny wsparciem dają nadzieję i siły w cierpieniu. Kiedy ten artykuł dotrze do rąk naszych Czytelników, znane już będą wyniki badań. Ufam, że będą pełne nadziei. Polecamy to i inne znane wam cierpienia modlitwie, powierzamy je przede wszystkim Dziełu Czcigodnego Sługi Bożego ks. Jana Balickiego i innych Sług Bożych. Może to znak, który daje Bóg, aby przez ich przyczynę przywrócić chorym zdrowie, a im przysporzyć chwały błogosławionych.

Przekazujemy PT Czytelnikom także numer konta, na który można wpłacać ofiary.

Mamy nadzieję na odpowiedź serca. Powrócimy do Andrzejka. Może wtedy nasz apel umieścimy na ogólnopolskich stronach Niedzieli i utworzymy wielki łańcuch życzliwości.

Reklama

Oto numer konta: Polskie Towarzystwo Walki z Kalectwem, Oddział w Przemyślu, ul. Barska 15, 37-700 Przemyśl, PKO BP O/PRZEMYŚL 10204274-79240-270-1. "Dla Andrzeja Kaciuby"

Adres domowy: Danuta Kaciuba, ul. Ofiar Katynia 4a/19, 37-700 Przemyśl, tel. (0-16) 678-07-32.

PS

Jest nas tak wielu cieszących się zdrowiem, które pozwala na marzenia. Obok nas żyją ludzie, nierzadko dzieci, obarczeni krzyżem, może za nas. Uwrażliwiajmy się na to cierpienie. Niedziela chętnie otworzy swoje łamy na ludzkie wołanie o przywrócenie nadziei.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Niedziela łowicka 51/2004

Sławny - u nas mało znany

CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: Stanisława Leszczyńska to wzór obrony życia

2024-04-18 16:33

[ TEMATY ]

Auschwitz

Stanisława Leszczyńska

Kard. Grzegorz Ryś

domena publiczna

Stanisława Leszczyńska (ok. 1935)

Stanisława Leszczyńska (ok. 1935)

Ona jest potężnym znakiem ratowania każdego życia. Świadczy o tym zdanie, które sama zapisała w swoim raporcie położnej z Auschwitz: «dzieci nie wolno zabijać». Tak o heroicznej postawie Stanisławy Leszczyńskiej opowiada kard. Grzegorz Ryś. Zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego sługi Bożej. Wczoraj zebrane dokumenty dostarczono do watykańskiej Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.

Portatorowi akt, ks. dr. Łukaszowi Burchardowi, pomogli w tym kard. Konrad Krajewski, jałmużnik papieski, kard. Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, ks. prał. Krzysztof Nykiel - regens Penitencjarii Apostolskiej, ks. prał. Zbigniew Tracz - kanclerz Kurii Metropolitalnej Łódzkiej.

CZYTAJ DALEJ

Szczęśliwa, która uwierzyła

2024-04-18 21:04

Materiały organizatorów

W ramach przygotowań do synodu odbędzie się diecezjalny dzień skupienia dla kobiet. Będzie to czas spotkania i odkrywania siebie, swoich życiowych zadań i miejsca w Kościele.

Dzień skupienia będzie miał miejsce 20 kwietnia w parafii NMP na Piasku we Wrocławiu w godz. 10.00-18.00. W programie jest medytacja, konferencja i wspólna modlitwa, które mogą okazać się pomocą dla każdej z kobiet w zrozumieniu swojej tożsamości i życiowych zadań. Rozważania będą się odbywać w świetle słów z Ewangelii według św. Łukasza: „Szczęśliwa, która uwierzyła”. Jak piszą organizatorzy: „przyjrzymy się spotkaniu dwóch kobiet: rozpoczynającej dorosłe życie Maryi i mającej już za sobą wiele doświadczeń Elżbiety. Łączy je nadzieja i odwaga wychodzenia naprzeciw szczęściu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję