„Lekarz to zawód szczególnej odpowiedzialności. Strajk lekarzy nie jest tym samym, co protest kolejarzy, górników czy jakiejkolwiek innej grupy zawodowej z tego prostego powodu, że jego konsekwencje dotyczą zdrowia i życia innych ludzi...” - napisał w Dzienniku (29 maja br.) prof. Ryszard Legutko. To znamienne, że aby przypomnieć tak oczywiste prawdy, potrzebny jest dziś aż autorytet wicemarszałka Senatu RP! Aliści lekarze szpitalni, po krótkiej przerwie na czas pielgrzymki Ojca Świętego, strajk nie tylko kontynuują, ale go rozszerzają. „Odmawianie posługi lekarskiej to rzecz ze swej istoty naganna” - pisze dalej Legutko... A niech sobie pisze! My, ludzie w bieli, nie ustąpimy, choćby rząd Marcinkiewicza miał upaść, a wraz z nim idee odnowy państwa...
Hm... Zaczynam podejrzewać, że o to właśnie chodzi, choć zapewne większość strajkujących w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest przedmiotem manipulacji. A myśl ta doskwiera mi coraz bardziej od czasu, gdy po ogłoszeniu zdumiewającego strajku przez Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach rozległy się głosy, że to dobrze, że trzeba wreszcie potrząsnąć władzami w Warszawie, no a czym lepiej to było zrobić niż groźbą śmierci nieleczonych dzieci?
Przypomniały mi się wydarzenia w Biesłanie: komando Szamila Basajewa opanowało szkołę pełną dzieci i zagroziło, że może się z nimi stać coś złego, o ile rząd rosyjski nie spełni dwu podstawowych żądań: wycofania wojsk rosyjskich z Czeczenii i podjęcia poważnych rozmów z prezydentem Maschadowem. Daleki jestem od popierania podobnych metod, choć motywację Basajewa, po trwającej od 1994 r. okrutnej wojnie Rosji przeciw Czeczenii, mogę zrozumieć: chodziło mu o przerwanie holokaustu własnego narodu. A na co liczył? Na to, że co jak co, ale los dzieci poruszy serca władców Kremla... Oczywiście, mylił się.
Czy można porównywać pomysł Basajewa do szantażu chorymi dziećmi, zastosowanego przez lekarzy w Centrum w Katowicach? Sądzę, że można - ale na korzyść Basajewa: jemu chodziło o sprawy, nazwane przez Legutkę „wyższymi wartościami”, „gdy nie ma już innych, osiągalnych i zgodnych z prawem metod komunikowania się obywateli z władzą”. A o co chodzi naszym lekarzom? O pieniądze. Mała różnica!
Czy nieuleganie żądaniom lekarzy przez rząd Marcinkiewicza można porównywać z polityką Putina wobec Czeczenii? Wolne żarty!
W USA inżynier Janusz Liberkowski z Nowej Soli wymyślił fotelik dla dzieci podróżujących autem: jest on tak skonstruowany, że w razie wypadku dziecko ma duże szanse przeżyć. Pracował nad tym wynalazkiem po tragicznej śmierci córeczki w wypadku samochodowym. Jego wynalazek zdobył pierwszą nagrodę w plebiscycie telewizji ABC pt. Wynalazca amerykański. Wypada się tylko cieszyć z tego i czekać, aż fotelik Liberkowskiego będzie do nabycia także w Polsce. No właśnie! Powiedzmy, że jego produkcją zajęło się Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, ale zastrajkowało. Wyobraźmy sobie dalej, że dyrektor Centrum, pani Renata Póda (nazwisko podaję za Gazetą Wyborczą) właśnie jechała samochodem ze swym dzieckiem i doszło do zderzenia, ale urządzenia Liberkowskiego, w związku ze strajkiem, nie miała...
Proszę wybaczyć: muszę uciekać się do tak drastycznych wizji, bo skoro lekarze chcą wstrząsnąć całą Polską, to ja chciałbym wstrząsnąć także nimi. Gdy wybuchła afera ze „sprzedawcami skór” w Łodzi (lekarze pogotowia ratunkowego „ustawiali” śmierć swych pacjentów w zmowie z zakładami pogrzebowymi), napisałem wierszyk, który dziś wydaje się szczególnie aktualny:
„Primum non nocere!”. Po pierwsze nie szkodzić - / uczyli się na studiach konowali młodzi...
Nie szkodzić... swej kieszeni! / Tej złotej zasadzie / są wierni, jak to widać na pięknym przykładzie / miasta Łodzi. Pytanie: czyżby tylko Łodzi?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu