Francuski historyk Philippe Aries we wstępie do wspomnień Marii Czapskiej „Europa w rodzinie” pisał: „Ten, kto ukochał historię i posiadł kulturę historyczną, w pełni odczuwa związek między własną przeszłością i przeszłością wspólnoty, do której należy, kiedy po śmierci krewnego znajduje i porządkuje dokumenty oraz przedmioty gromadzone od pokolenia, a nieraz i dwóch. Czas naszego życia prywatnego jest również czasem historii. Historycy profesjonalni nie są wystarczająco o tym przekonani i choć to dzięki ich wysiłkom padło tyle barier, nadal wahają się sięgać po przypadki jednostkowej egzystencji”. Od tego rodzaju wahań na szczęście wolni są polscy historycy, którzy przyjęli zaproszenie do udziału w spotkaniu w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, w październiku tego roku. Tematem spotkania był portret pań z dworów i pałaców. Szczegółowa i wszechstronna, poparta badaniami, a często osobistymi wspomnieniami, wizja działalności społecznej, zainteresowań intelektualnych i pasji artystycznych, życia rodzinnego i dbałości o swoją własność ziemską i gospodarczą ziemianek i arystokratek z XVIII, XIX i XX wieku z rejonu Lubelszczyzny. Spotkanie, które w ramach naukowej sesji odbyło się w pałacu w Kozłówce - i przepięknym parku - było wzruszającym spotkaniem trzech pokoleń, wśród których dominowali młodzi naukowcy z nielicznych, zajmujących się historią ziemiaństwa polskich ośrodków naukowych (Akademia Świętokrzyska, UMCS, Uniwersytet Łódzki) oraz ludzie pamiętający dwory z własnego dzieciństwa, dla których przekaz o wybitnych osobowościach tego środowiska, jest przekazem dotyczącym osób najbliższych. Po sześćdziesięciu latach od zagłady ziemiaństwa oraz rozpoczęcia na wielką skalę operacji rugowania z pamięci Polaków rzeczywistego obrazu dworu i zastępowaniu go karykaturalną wizją, skrojoną dla potrzeb komunistycznej propagandy, spotkali się ludzie urodzeni już w PRL, autentycznie przejęci losami ziemian, którymi zajmują się zawodowo, oraz ci, którzy dbałość o prawdziwy przekaz historyczny dotyczący przodków uważają za zobowiązanie moralne. Dlatego, oprócz świetnych referatów młodych naukowców - m.in. Jarosława Kity i Eweliny Kostrzewskiej z Łodzi, Anny Szczepaniak z Kozłówki, Andrzeja Przegalińskiego, Elżbiety Wierzbickiej, Małgorzaty Michalskiej-Nakoniecznej i Ewy Rzączyńskiej z Lublina, Urszuli Oettingen z Kielc - prawdziwą ucztą były wspomnienia przedstawicieli rodu Zamoyskich, Żółtowskich i Rostworowskich. Andrzej Żółtowski opowiadał o swojej ciotce, księżnej Marii z Uruskich Światopełk-Czetwertyńskiej (1853 - 1931) - właścicielce Milanowa, jednej z najbardziej heroicznych obrończyń ludności greckokatolickiej w czasie prześladowań rosyjskich, założycielce Katolickiego Związku Polek, opiekunki służących (założyła w Warszawie Schronienie dla Służących, dziś ośrodek znany pod nazwą „Stowarzyszenie Opieki nad Dziewczętami im. św. Józefa”), matki sześciorga dzieci, z których najbardziej znana jest Maria Tarnowska - bohaterska przewodnicząca Polskiego Czerwonego Krzyża z okresu okupacji, oraz Włodzimierz - jeden z założycieli Konkursu Chopinowskiego, fundator Muzeum Chopina w Żelazowej Woli. Maria Ponińska przedstawiła wspomnienie o swojej matce, Róży z Żółtowskich ordynatowej Zamoyskiej, która uratowała z rąk Niemców setki dzieci z obozu w Zwierzyńcu, przeznaczonych do wywiezienia w głąb Niemiec.
Portrety Marii z Jarocińskich Kleniewskiej, która w sąsiedztwie dużo bardziej znanych Puław prowadziła przez dziesięciolecia, zupełnie bez rozgłosu, działalność oświatową wśród chłopów, ucząc ich historii, języka polskiego, ale i umiejętności zawodowych; czy Ludwiki z Korabitówhr. Ostrowskiej, założycielki szkoły dla dziewcząt wiejskich, w której uczono pielęgniarstwa, tkactwa, sadownictwa, opiekunki ludności wiejskiej, której nieustannie dostarczała „haczyków” i „wędek”, tak by chłopi, jej sąsiedzi, mogli samodzielnie stawać na nogi gospodarczo i kulturowo; czy Ewy ze Świderskich Kiełczewskiej z podbiłgorajskiej Guzówki, założycielki znakomitego wiejskiego teatru, którego zespół był prawdziwą wspólnotą stanów, gdzie spotykali się studenci, uczniowie gimnazjów i pracownicy folwarczni - przynoszą obraz oryginalnych, niezwykle silnych osobowości wielkich dam i zarazem prawdziwych społeczniczek. Panie te w większości przypadków nie chodziły do szkół, odebrały natomiast staranne wykształcenie domowe, poznając języki, historię, filozofię, sztukę.
Portret pań z dworów i pałaców przedstawiony w gościnnych progach pałacu w Kozłówce, okazał się być w istocie portretem polskiego domu. Domu zapobiegliwego, przyjaznego ludziom, pamiętającego o przyszłości. Umiejącego sprostać potrzebom chwili, dającego przykład, gdy trzeba było bronić wiary i polskości. Pomimo wielu nieszczęść dotykających ten dom w czasach zaborów - pozostawał on idealnym miejscem do wychowania córek i synów, przyszłych żon i mężów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu