Reklama

Królowa epizodu

Krystyna Feldman, urodziła się we Lwowie, co podkreślała z dumą, w tym samym roku, co Karol Wojtyła - 1920. Pochodziła z domu o bogatych tradycjach artystycznych. Matka Katarzyna była śpiewaczką operową, a ojciec Ferdynand Feldman - znanym lwowskim aktorem. Po maturze została przyjęta do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie. Po uzyskaniu dyplomu rozpoczęła pracę w Teatrze Miejskim we Lwowie, debiutując w spektaklu „Kwiat paproci”, gdzie zagrała... chłopaka. W czasie okupacji była łączniczką Armii Krajowej. Po wojnie pracowała w teatrach: na Śląsku, w Szczecinie, Nowej Hucie, Jeleniej Górze, aż osiadła na stałe w Poznaniu, gdzie przez 24 lata pracowała w Teatrze Nowym.
(rm)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O Krystynie Feldman mówiło się: mała wielka aktorka. Była pogodna i pełna wdzięku. U schyłku życia, w wieku 84 lat, zagrała rolę, która przyniosła jej należyte miejsce w historii polskiego kina. Była to rola legendarnego malarza prymitywisty Nikifora Krynickiego w filmie „Mój Nikifor”.
- Wdzięczna jestem Stwórcy, że nigdy nie byłam amantką. Gdyby tak się stało, nie bardzo wiem, co w tym wieku mogłabym grać - mówiła w jednym z wywiadów. - To, że nie miałam fałszywych apetytów na role, uchroniło mnie od wielu rozczarowań.

Życzliwa dla wszystkich

W pamięci swoich kolegów z Teatru Nowego w Poznaniu Krystyna Feldman pozostanie przede wszystkim jako osoba bardzo pogodna, otwarta, życzliwa dla wszystkich, których spotykała na swojej drodze. O jej pracy artystycznej krążyły anegdoty, jak chociażby ta o „radzieckim oku”, którą opowiadała w jednym z wywiadów: - Radziecka sztuka, jeszcze w Łodzi, w trudnym okresie. Wszyscy niechętnie grali, na całe szczęście publiczność też niechętnie chodziła. Radziecka sztuka „Zamieć” jakiegoś Leonowa czy innego. Grałam kołchoźnicę, w której sentymenta uderzał inny kołchoźnik, którego grał Ludwik Benoit. I tam była taka scena: jakiś Piotr Piotrowicz wracał z niewoli, ale nie wiem, jakiej. Miałam powiedzieć, że idzie ten Piotr Piotrowicz, że „oko jedno ma zaklejone, a odzież na nim nie nasza...”. A ja wpadłam na scenę i powiedziałam: „całą odzież ma zaklejoną, a jedno oko nie nasze”. Koledzy szeptali w garderobie i pytali: - Co to znaczy „oko nie nasze”. - Głupi jesteście - mówię. - Był gdzieś w niewoli u białych, wyjęli mu jedno radzieckie oko i wsadzili drugie, inne.
- Pani Feldman była bardzo sumienna, a nade wszystko była osobą charyzmatyczną - opowiada Bartosz Borowicz, koordynator pracy artystycznej w Teatrze Nowym w Poznaniu. - Była również osobą bardzo przystępną, otwartą, i to nie tylko dla znajomych, ale również dla osób, które widziała po raz pierwszy. Swoje życie wspaniale opowiedziała w monodramie, którego premiera odbyła się w grudniu ub. r., pt. „I to mi zostało...”. Niestety, więcej tego monodramu nie zagramy - dodaje Borowicz.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Nie znosiła kompromisów

O Krystynie Feldman często mówi się: mistrzyni drugiego planu. Role, które zagrała, zawsze były pełne wyrazu i ekspresji. W życiu, i tym prywatnym, i zawodowym, nie znosiła kompromisów. W ciągu swojej 70-letniej kariery aktorskiej zagrała w przeszło 60 filmach. Po raz pierwszy w filmie Jerzego Kawalerowicza „Celuloza” w 1953 r., gdzie znakomicie zagrała dewotkę. W swojej roli była tak przekonująca, że później niejednokrotnie obsadzano ją w takiej właśnie roli, którą za każdym razem grała zupełnie inaczej. Widzowie zapamiętali ją z filmów, gdzie miała krótkie epizody, takich jak: „Dublerzy”, „Przybyli ułani”, „Ubu król”, „Stara baśń”, „To ja, złodziej”, „Złoto dezerterów”, „Dwa księżyce”, „Nad rzeką, której nie ma”, „Pogrzeb kartofla”, „Pociąg do Hollywood”, „Yesterday”, „Dzięcioł”, „Abel, twój brat” i wielu, wielu innych. Zagrała też w kilku serialach, m.in: „Kapitan sowa na tropie”, „Klub profesora Tutki”, „Stawka większa niż życie”, „Na dobre i na złe”, „Miodowe lata”, „Złotopolscy”, „Jan Serce”. Dużą popularność przyniosła jej rola babci Rozalii w serialu „Świat według Kiepskich”. Można odnieść wrażenie, że tworząc role drugoplanowe, wyrastała często ponad możliwości polskiego kina, które przez lata nie było w stanie zaproponować roli na miarę tej wielkiej aktorki.

Jak Nikifor

Dopiero rola Nikifora Krynickiego w filmie Krzysztofa Krauzego „Mój Nikifor” pozwoliła w pełni zaprezentować możliwości aktorskie tej niezwykłej artystki. Film Krauzego jest historią ostatnich lat życia Nikifora, jednego z najwybitniejszych malarzy prymitywistów świata. - Nikifora nie dało się grać, nim trzeba było być - tak o swojej roli opowiadała Krystyna Feldman w jednym z wywiadów. Przygotowując się do roli Nikifora, aktorka odwiedzała logopedę, z którym konsultowała, co robić, żeby mówić podobnie niewyraźnie jak Nikifor. W końcu sama wymyśliła ćwiczenia, dzięki którym osiągnęła zamierzony efekt. - Chciałam pokazać, że nie jest to matoł, za jakiego uchodził- wspominała aktorka. Ze stoickim spokojem godzinami siedziała w charakteryzatorni, poddając się często bolesnym zabiegom przed wejściem na filmowy plan. Na planie nosiła okulary, które zaburzały jej wzrok do tego stopnia, że traciła równowagę. Ogromnym problemem dla aktorki była powolność Nikifora. Ta niebywale dynamiczna i pełna energii aktorka musiała nagle zwolnić, zapanować nad dynamiką swoich ruchów i gestów. Rola Nikifora była wielkim wyzwaniem, któremu sprostała znakomicie. Film zebrał najwyższe nagrody na festiwalach filmowych w kraju i wiele wyróżnień za granicą. W jednym z wywiadów dla internetowej „Stopklatki” Krystyna Feldman tak wspomina spotkanie z Krzysztofem Krauze: - To było pięć lat temu. Pod Krynicą, w okolicy Starego Sącza kręciliśmy „Boże skrawki” - film Jurka Bogajewicza. Krzysztof (Krauze) był w Krynicy, bo jeszcze rozmawiał z Włosińskim (opiekunem Nikifora, którego w filmie zagrał Roman Gancarczyk). Joasia, żona Krzysztofa Krauze, czytała kiedyś ze mną wywiad, przy którym wydrukowano moje zdjęcie. Wpadło jej do głowy, że jest tu jakieś podobieństwo. Krzysztof był zdecydowany, ale pytał, gdzie mnie można znaleźć. Włosiński natychmiast mu odpowiedział: - Jest tu, w Krynicy. Widziałem ją. Następnego dnia Krzyś przyszedł na plan. Akurat miałam wolny dzień. Wszedł. Pokazał mi dużą fotografię i zapytał: - Kto to? Ja na to: - Nikifor Krynicki! A on na to (byliśmy jeszcze per pan, per pani) - Pani go będzie grała. Przyznam, że w pierwszej chwili, jak to się pięknie mówi po literacku, zbaraniałam. Była to jakaś taka ekscytacja - bójcie się Boga, cóż to za wyzwanie dla aktora, ale równocześnie był strach. Jednak gdy spojrzałam w te oczy (Krzysztofa), a w nich ujrzałam pełne zaufanie, to wiedziałam, że strach można tylko chować do kieszeni i trzeba brać się do roboty. Ale była to bardzo duża odpowiedzialność.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół przyjaznych osobom LGBTQ+

2024-04-24 13:58

[ TEMATY ]

LGBT

PAP/Rafał Guz

„Bednarska" - I społeczne liceum ogólnokształcące im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie zostało najwyżej ocenione w najnowszym rankingu szkół przyjaznych osobom LGBTQ+. Ranking przedstawiła Fundacja "GrowSpace" w siedzibie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Ranking w gmachu MEN został zaprezentowany po raz pierwszy.

CZYTAJ DALEJ

Papież przyjął przewodniczące i delegatki Federacji Karmelitanek Bosych

2024-04-24 09:23

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Karmelitanki Bose

Włodzimierz Rędzioch

Papież przyjął przewodniczące i delegatki Federacji Karmelitanek Bosych obradujących nad rewizją tekstu konstytucji zakonnych.

Rozmowa z s. Teresą, przewodniczącą Federacji Karmelitanek Bosych w Polsce.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: na Błoniach zakończył się Marsz Nadziei

2024-04-25 07:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Biuro Prasowe Jasna Góra

„Każde Życie jest Ważne”, „Pomagamy, Wspieramy, dajemy Nadzieję” - z takimi hasłami i przesłaniem zakończył się na jasnogórskich Błoniach Marsz Nadziei. To w ramach ogólnopolskiej kampanii Pola Nadziei, która zwraca uwagę na działalność hospicjów i wszystkich pacjentów dotkniętych niepełnosprawnościami i chorobą nowotworową. Uczestnicy przy figurze Niepokalanej pomodlili się i złożyli kwiaty.

W Marszu wzięli udział uczniowie częstochowskich przedszkoli i szkół, mieszkańcy miasta, a także pacjenci hospicjum. - Od czterech lat korzystam z pomocy hospicjum. Jestem pacjentem onkologicznym, a moi bliscy już nie żyją. Pracownicy dali mi wsparcie i opiekę, są dla mnie jak rodzina. Czuję się jakby podarowano mi drugie życie - powiedział pan Dariusz, pacjent częstochowskiego hospicjum. Dodał, że Marsz jest dla niego manifestacją i apelem, że „osoby chore też mają prawo do normalnego funkcjonowania”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję