Reklama

Element społecznie niebezpieczny

Według najwybitniejszego badacza obozów komunistycznych w Polsce - prof. Tadeusza Wolszy, w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku w różnorakich obozach więzionych było ponad 350 tys. osób

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

W chwili zatrzymania przez UB miałam dwadzieścia jeden lat - wspomina Maria Sadowska z Krakowa. - Osadzona zostałam w więzieniu św. Michała. Po około dwumiesięcznym pobycie na UB postawiono mnie przed oblicze Komisji Specjalnej. Nadzieje, że dowiem się o swojej winie, okazały się bezpodstawne. Nie pytano mnie o nic. Kazano podpisać jakiś dokument, którego treści nawet mi nie odczytano. Tak zresztą potraktowano wszystkie kobiety z mojej celi; około czterdziestu osób. Trafiłam do obozu pracy. Zostałam wypuszczona dopiero po roku. Zarekwirowano mi w tym czasie mieszkanie, które przeznaczono dla funkcjonariusza UB. Później dowiedziałam się, że moim uwięzieniem UB chciało skłonić mojego ojca do ujawnienia się. A wypuszczono mnie dopiero wtedy, kiedy ojciec zginął w 1947 r. w potyczce z wojskami Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Alojzy Kowal wspomina, że kiedy w 1949 r. jego rodzice otrzymali od komunistów gospodarstwo na Ziemiach Odzyskanych, to koło swego domu, w dowód wdzięczności, postawili figurkę Matki Bożej. - Kilkanaście dni później przyszedł posterunkowy i namawiał rodziców, by włączyli ziemię do PGR-u - opowiada Kowal. - Rodzice nie zgodzili się, więc kazał zburzyć figurkę. Ojciec odpowiedział, że skoro tyle lat prosił Matkę Bożą o ziemię i dostał ją, to figurki nie zburzy. Władza zaś nie może mu niczego nakazać, bo Matka Boża stoi na jego ziemi. Zostaliśmy więc w trójkę aresztowani. Mamę osadzono w obozie w Bydgoszczy, ojca - w Mielęcinie. Mnie zabrano do domu dziecka. Rodziców skazano za „uchylanie się od oddawania kontyngentów” na dwa lata obozu. To było absurdalne oskarżenie, bo sprowadziliśmy się zaledwie przed dwoma miesiącami i rodzice dopiero co zdążyli coś posiać. Kiedy wróciliśmy na wieś, ziemia była już pegeerowska. Po figurce nie było nawet śladu.
Katarzyna J., przebywająca w obozie razem ze swą sześćdziesięcioletnią matką, tak wspomina swój pobyt w obozie w Mielęcinie. - Za najdrobniejsze przewinienie bito. Za karę, przy kilkunastostopniowym mrozie, ganiano nas nago przez kilka godzin, wyzywając najwulgarniejszymi słowami. Potykające się kobiety bito pałkami wypełnionymi ołowiem. Kiedy uciekła jedna z dziewcząt, musiałyśmy skakać kilka godzin „żabką”. Po złapaniu jej zorganizowano nam dodatkowy apel. Okropnie pobitej, nagiej uciekinierce powieszono na piersiach metalową tablicę z napisem: „Przeze mnie skakałyście żabką”. Milicja nawoływała: „Bijcie ją”. Nikt tego nie zrobił.
Taka „zachęta” nie powtórzyła się jednak kilka dni później, kiedy z męskiego obozu uciekł młody więzień. Przed grupą skazanych dwóch strażników, trzymając uciekiniera za ręce i nogi, uderzało nim o bruk. Następnego dnia zmarł.

Komunistyczna idea w faszystowskich obozach

Reklama

Władysław Gomułka na Plenum KC PPR w 1946 r. zachęcał swoich współtowarzyszy do tworzenia obozów na wzór hitlerowskich, z pewną jednak modyfikacją. Mówił: „Hitler zrobił obozy pracy, uważacie, że to jest taka faszystowska idea. Hitler włożył w to taką faszystowską ideę, a my możemy włożyć ideę ludową”. Tuż po opuszczeniu przez hitlerowskie wojska terytorium Polski niemieckie obozy, łącznie z Auschwitz, zostały wykorzystane przez Sowietów i polskich komunistów. Najpierw trzymano w nich jeńców wojennych, ale już w niedługim czasie - przeciwników nowego ustroju. Prawdziwych lub urojonych. W listopadzie 1945 r. powstała Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, mająca swe korzenie w prawodawstwie sowieckim i hitlerowskim. Szefem Komisji został główny ideolog PPR - Roman Zambrowski. Jej delegatury miały swoje siedziby przy wszystkich Wojewódzkich Urzędach Bezpieczeństwa Publicznego. Komisja miała w praktyce nieograniczone możliwości karania. Pierwotnie wprawdzie zakładano, iż bez sądu będzie mogła ona zatrzymywać obywateli tylko na 48 godzin lub na półroczny pobyt w obozie pracy, jednak już w 1948 r. jej kompetencje znacznie rozszerzono. Od tego czasu Komisja, bez sądu, mogła orzekać wyroki do dwóch lat oraz karę grzywny do 5 milionów złotych. Przy czym grzywnę najczęściej zamieniano na pobyt w obozie: milion złotych na rok obozu. Działająca przez osiem lat Komisja, mimo że była przewidziana do walki z przestępczością gospodarczą, skazywała nieomal za wszystkie przejawy „buntu” przeciwko władzy ludowej. Walczono w ten sposób nie tylko z opozycją i konkurencją polityczną, ale pobytem w obozie karano również słuchaczy zachodnich rozgłośni oraz czytelników zakazanych książek i zachodnich komiksów. Na rok można było trafić do obozu nawet za palenie cygar. Posiadanie leków z UNRRY bez lekarskiego potwierdzenia także groziło rocznym pobytem w obozie pracy. Skazywano nawet wtedy, „gdy działalność podejrzanego pozostawała w związku ze wstrętem do pracy albo stwarzała niebezpieczeństwo popełnienia nadużyć lub dopuszczenia się szkodnictwa gospodarczego”. Wiele grup polskiego społeczeństwa uważano przy tym za „element społecznie niebezpieczny”. Na tej podstawie więziono bardzo często np. przedwojennych urzędników, „przez niedopatrzenie” także zatrudnionych w peerelowskich urzędach. Za „element społecznie niebezpieczny” uznawano również przedwojennych właścicieli ziemskich oraz... posiadaczy kolorowych skarpetek lub kurtki amerykańskiej armii. Wszystkim groziła kara rocznego pobytu w obozie pracy.
Według najwybitniejszego badacza obozów komunistycznych w Polsce - prof. Tadeusza Wolszy, w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku w różnorakich obozach więzionych było ponad 350 tys. osób.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Upokorzenie przez pracę

Obozy zakładano na terenie całej Polski. Najliczniej rozmieszczone były na Śląsku. Ogółem w latach 1944-56 istniało blisko 300 obozów pracy. Z równą pasją jak akowców czy ziemian komuniści prześladowali także niektóre mniejszości narodowe. Były więc osobne obozy dla Ukraińców, Łemków i Cyganów. Więziono w nich również kilkuset obcokrajowców. W obozach przebywali zarówno ci, którzy byli niepełnoletni, jak i staruszkowie mający po 75 lat. Trzymano w nich kobiety w ciąży oraz te z niemowlętami. Obozy ogrodzone podwójnymi drutami kolczastymi, podłączonymi do prądu, z wieżyczkami karabinów maszynowych, miały przypominać „reedukowanym” nieodległe lata okupacyjnego strachu i upodlenia. Praca w nich formalnie trwała osiem godzin, w praktyce jednak czternaście czy szesnaście. Pracowano również w niedzielę.
W dokumentach archiwalnych dotyczących obozów można znaleźć także opis warunków panujących w obozie w Mielęcinie, sporządzony przez byłego więźnia Oświęcimia. Pisał on m.in: „Odżywianie jest gorsze niż w obozach niemieckich. Głód tak dokucza niektórym, że stoją przy umywalni, by otrzymać jedzenie od chorych. (...) Wybiera się grubych, w okularach i kapeluszach, ludzi starszych, 55- 68-letnich, do prac ciężkich, jak rąbanie drzewa i wywożenie kału ludzkiego z klozetów, robiąc przy tym uciechę i pośmiewisko publiczne. Używa się do ciężkich prac starców, czego nie stosowano nawet w niemieckich obozach koncentracyjnych. Często naczelnik Kulis przepędza chorych z gorączką z izby chorych, uważając, że nie można w obozie chorować. (...) Naczelnik wzbudza tak wielki postrach, że więźniowie, widząc go idącego z tyłu oddziału na apel, zdejmują czapki”.
W 1947 r. jeden z przedstawicieli „klasowych związków zawodowych” złożył w Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym tzw. „Memoriał”. Pisano w nim m.in.: „Ideą przewodnią Obozów Pracy winno być wpojenie osadzonym umiłowania prawa i pracy dla demokracji ludowej. Wszystko, co mu przeczy, winno być uchylone. Powody występku każdego osadzonego winny być zbadane. Jego błędne poglądy - sprostowane. Jego lenistwo - zwalczone. Jego nałogi - usunięte. Jego charakter - uszlachetniony. Jego choroby - wyleczone. Wady - wykorzenione, zalety - rozwinięte. Poczucie winy - rozbudzone i spotęgowane. Poczucie krzywdy - rozproszone i rozwiane”.

FAKTY

Tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego Sowieci przerzucają do kraju polskich komunistów, czyli tzw. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Komitet ogłasza (22 lipca 1944 r.) Manifest, ułożony kilka miesięcy wcześniej w Moskwie pod dyktando Stalina. W dokumencie tym komuniści mianują się jedyną legalną władzą wykonawczą. Tworzy się „Polska Lubelska”. Od tego momentu na terytorium Polski rozpoczyna się niekontrolowany terror. Polacy bowiem nie akceptują sowieckiego porządku. Sowieci, wraz z posuwaniem się w głąb Polski, przygotowują pierwsze transporty Polaków na wywóz do sowieckich łagrów. Wzorem praktyk z 1939 r. rozbrajane są przez Sowietów oddziały Armii Krajowej, do niedawna walczące wespół z wojskami sowieckimi o wyzwolenie Wilna. Mimo trwających rozmów Mikołajczyka i Stalina, na terenach „wyzwolonych” przez wojska sowieckie komuniści ustanawiają nowe prawa. Z końcem sierpnia 1944 r. ogłoszony zostaje zbrodniczy dekret, określający kategorię „zdrajców narodu polskiego”. Przez lata będzie to narzędzie do likwidowania ludzi nieakceptujących nowej odmiany okupacji. Jednocześnie na terenach „wyzwolonych” przez sowieckie wojska osadzane są struktury PKWN i NKWD. We wrześniu natomiast zaczyna obowiązywać Kodeks Karny Wojska Polskiego, który staje się kolejnym dokumentem wyposażającym komunistów w represyjne paragrafy. Aż dziesięć artykułów Kodeksu przewiduje karę śmierci. Od tego czasu wojenne podziemie zyskuje określenie „zbrojnych band”. Komuniści, już bez większych przeszkód, posuwają się w zdobywaniu władzy.
We wrześniu 1945 r. zadają cios polskiemu Kościołowi, uznając za nieważny konkordat podpisany w 1925 r. ze Stolicą Apostolską, rozpoczynając tym samym na długie lata otwartą i skrytobójczą walkę przeciwko katolickiemu narodowi. Na terenie Polski, w miejscu byłych hitlerowskich obozów koncentracyjnych, powstają obozy dla przeciwników nowej władzy. Trafiają do nich nie tylko świeccy, ale też księża i zakonnice. „Ludowy” zaś generał - Grzegorz Korczyński, Rosjanin o polskim nazwisku, proponuje swym polskim współtowarzyszom na posiedzeniu KC PPR w 1946 r. „uruchamianie poniemieckich komór gazowych dla niemieckich jeńców wojennych i opozycji politycznej”.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poznań: Pierwsza w Polsce nanokaplica, czyli duchowość łączona ze sztuczną inteligencją

2025-09-02 08:24

Niedziela Plus 36/2025, str. II

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adrianna Szałata, Archiwum Pawła Piaseckiego

Do pierwszej w Polsce niezwykłej kaplicy w Poznaniu można wejść nawet w środku nocy i porozmawiać z... asystentem sztucznej inteligencji. Na jakie tematy? Jak doszło do powstania tego nowatorskiego projektu?

Innowacyjny projekt nanokaplicy w parafii Imienia Jezus w Poznaniu łączy duchowość z najnowocześniejszymi technologiami inteligentnych domów.
CZYTAJ DALEJ

Chiny: w wieku 91 lat zmarł tajny biskup-trapista P. Pei Ronggui

2025-09-09 18:56

[ TEMATY ]

Chiny

91 lat

zmarł

tajny biskup

trapista

Pei Ronggui

Episkopat Flickr

W wieku prawie 92 lat zmarł 6 września podziemny biskup diecezji Luoyang (prowincja Henan we wschodnich Chinach) - Placidus Pei Ronggui, mnich trapista. Pochodził z najbardziej katolickiej prowincji chińskiej Hebei, a kapłanem mógł zostać dopiero w 1981, kilka lat po osławionej rewolucji kulturalnej (1966-76), gdy miał 48 lat. Prawie całe życie doświadczał różnych ograniczeń i prześladowań, głównie z powodu odmowy przystąpienia do kontrolowanego przez partię komunistyczną Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich (PSKCh) i w sumie spędził w więzieniach cztery lata.

Jego "przygoda" z zakonem trapistów - jednym z najsurowszych w Kościele katolickim - była bardzo znamienna w jego ojczystej prowincji, w której przed dojściem komunistów do władzy w październiku 1949 istniały dwa opactwa tej wspólnoty zakonnej. Pierwsze z nich - pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia - znajdowało się w miejscowości Yangchiaping na terenie dzisiejszego miasta Zhangjiakou i zniszczyli je w 1947 bojówkarze komunistyczni. Drugie opactwo, któremu patronowała Matka Boża Radości, mieściło się w Chengtingu (dzisiejszy Zhengding), skąd mnisi musieli uciekać po zabiciu 32 z nich. Po wielu przejściach ostatecznie udało im się dostać na początku lat pięćdziesiątych do Hongkongu, gdzie ówczesny biskup Enrico Valtorta pomógł im otworzyć klasztor również poświęcony Matce Bożej Radości w Thai Shui Hang na tzw. Nowych Terytoriach Hongkongu.
CZYTAJ DALEJ

Brat papieża: Leon XIV dobrze się czuje na swoim urzędzie

2025-09-10 10:06

[ TEMATY ]

Castel Gandolfo

Papież Leon XIV

Prevost

Vatican Media

Chociaż papież Leon XIV jak dotąd unikał wywiadów, mieszkający w rodzinnym Chicago jego starszy o rok brat niedawno odpowiadał na pytania dziennikarzy. John Prevost, emerytowany dyrektor szkoły, rozmawiał otwarcie z NBC Chicago o swoim sławnym bracie, jego życiu rodzinnym i nowej rzeczywistości jako głowy Kościoła katolickiego.

Podziel się cytatem O tym, że jego brat jest osobą bardzo poważną, świadczą chociażby - zdaniem Johna Prevosta - jego bliskie relacje z papieżem Franciszkiem, który na krótko przed swoją śmiercią wyniósł go do godności kardynała-biskupa. Z perspektywy czasu brat papieża interpretuje ten fakt jako sygnał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję