Była wspaniałą patriotką i działaczką społeczną, osobą znaną z tego, że niezwykle dużo wymagała od innych, ale jeszcze więcej od siebie. 19 marca 2009 r. skończyłaby sto lat. Jej pogrzeb zgromadził tłumy mieszkańców rodzinnego miasta, które kilkanaście lat wcześniej zaliczyło ją w poczet swoich honorowych obywateli.
Z urodzenia torunianka
Urodziła się w Toruniu, w czasie gdy ten był jeszcze częścią zaboru pruskiego. Tu uczęszczała do niemieckiej szkoły podstawowej i zdała maturę. Następnie, już w wolnej Polsce, ukończyła studia matematyczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (ciekawostką jest fakt, że studiowała pod kierunkiem późniejszych twórców maszyny deszyfrującej kody niemieckiej „Enigmy”).
Przed II wojną światową uczyła w szkołach średnich i jednocześnie działała społecznie jako instruktorka Przysposobienia Wojskowego Kobiet - organizacji, która przed wybuchem wojny przeszkoliła około miliona kobiet. Podczas kampanii wrześniowej walczyła w obronie Lwowa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ścigana hitlerowskim listem gończym
Od samego początku okupacji zaangażowała się w działalność konspiracyjną, najpierw pod pseudonimem „Zelma”, a potem „Zo”. Pod koniec 1940 r. została przeniesiona ze Śląska do Warszawy, do pracy w Wydziale Łączności Zagranicznej Komendy Głównej Armii Krajowej „Zagroda”. Jako osoba niezwykle energiczna i inteligentna, a przy tym od dziecka perfekcyjnie znająca język niemiecki, została wyznaczona do misji kurierskich. Do końca wojny, zaopatrzona w fałszywe dokumenty, w każdej chwili narażona na dekonspirację i śmierć, ponad sto razy przekraczała granicę między Generalną Gubernią a III Rzeszą, przewożąc wiadomości, meldunki i pieniądze. W przerwach między kolejnymi misjami nauczała na tajnych kompletach. W maju 1942 r., po wsypie, która miała miejsce na Śląsku, ledwie uniknęła aresztowania (m.in. śledzona przez gestapo, wyskoczyła z pędzącego pociągu na trasie Kraków - - Warszawa); władze niemieckie rozesłały za nią list gończy.
Reklama
Wśród kurierów była żywą legendą
W lutym 1943 r. komendant główny AK Stefan „Grot” Rowecki powierzył jej misję, na mocy której wyruszyła jako emisariuszka przez Niemcy, okupowaną Francję, Andorę, Hiszpanię i Gibraltar do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Jej zadaniem było lepsze skoordynowanie pracy kanałów przerzutowych dla konspiracyjnej poczty oraz wyjaśnienie kwestii statusu kobiet w Wojsku Polskim. Z Warszawy wiozła pocztę, którą umieściła w zapalniczce i trzonku domowego klucza. Gdy dotarła do Paryża, okazało się, że musi wrócić do kraju, ponieważ trasa nie była bezpieczna. W końcu, po trzech miesiącach wędrówki, dotarła do Londynu.
Po wypełnieniu zadań i spotkaniu z naczelnym wodzem gen. Władysławem Sikorskim - „Zo” zaczęła przygotowywać się do powrotu do okupowanej Polski. Przeszła odpowiednie szkolenie, po czym wróciła do kraju, skacząc ze spadochronem w nocy z 9 na 10 września 1943 r. W elitarnym gronie 316 cichociemnych była jedyną kobietą. Dzięki jej misji 27 października 1943 r. emigracyjny prezydent Rzeczypospolitej - Władysław Raczkiewicz podpisał dekret o ochotniczej Wojskowej Służbie Kobiet, w którym zrównał w prawach żołnierzy mężczyzn i kobiety.
Podczas Powstania Warszawskiego Elżbieta Zawacka pracowała w szefostwie WSK i pomagała w pielęgnacji rannych. Po kapitulacji powstania kierowała z Krakowa szlakami kurierów, prowadzącymi do Szwajcarii. Uczestniczyła m.in. w przygotowaniu trasy dla Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który ją później wspominał na kartach książki „Kurier z Warszawy”: „Znałem ją dobrze z opowiadań. (…) Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, «Zo» stała się postacią legendarną. (…) Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. Wrażenie odniesione w bezpośrednim zetknięciu potwierdziło tę opinię. Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach, miała w sobie coś męskiego. Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie całej rozmowy ani razu się nie uśmiechnęła, nie padło ani jedno słowo natury bardziej osobistej, nic, co nie wiązało się z tematem. «Zo» nie miała na to czasu. Dopiero na pożegnanie poczułem ciepły, mocny uścisk dłoni i usłyszałem lekkie westchnienie: Daj, Boże, żebyście dotarli!”.
Reklama
„Nagrodą” za bohaterstwo było więzienie
W lutym 1945 r., po rozwiązaniu Armii Krajowej, „Zo” rozpoczęła działalność konspiracyjną w organizacji „Wolność i Niezawisłość”. Jednocześnie wznowiła studia z pedagogiki społecznej i w 1946 r. uwieńczyła je tytułem magistra. Pracowała wówczas w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego przy Ministerstwie Obrony Narodowej. Po dwóch latach porzuciła tę pracę i powróciła do pracy nauczycielskiej w szkołach w Łodzi, w Toruniu i Olsztynie.
5 września 1951 r. została aresztowana przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa pod zarzutem szpiegostwa na rzecz obcego wywiadu i działalności na szkodę państwa polskiego. Została skazana na dziesięć lat więzienia, z czego odsiedziała cztery (w więzieniach w Fordonie, Grudziądzu i Bojarowie). Na wolność wyszła w lutym 1955 r., po czym na nowo podjęła pracę w szkołach w Sierpcu i w Toruniu.
Pasje naukowe…
Po uzyskaniu doktoratu nauk humanistycznych w 1965 r. pracowała jako adiunkt, a po habilitacji (1973 r.) jako docent andragogiki Uniwersytetu Gdańskiego. Stamtąd przeniosła się do rodzinnego Torunia, gdzie w 1972 r. rozpoczęła pracę w Instytucie Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Była założycielką tamtejszego Zakładu Andragogiki. Po tym, jak w 1976 r. wyjechała do Londynu i przywiozła stamtąd wiele materiałów nielegalnych z punktu widzenia prawa PRL (materiały te funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa skonfiskowali na lotnisku), komunistyczne władze zlikwidowały Zakład Andragogiki, zaś Elżbieta Zawacka została zmuszona do przejścia na emeryturę. W 1995 r. uzyskała nominację profesorską.
W latach 80. zajęła się gromadzeniem materiałów historycznych związanych z działalnością Armii Krajowej. W 1990 r. uczestniczyła w powołaniu do życia Fundacji „Archiwum Pomorskie Armii Krajowej”, dokumentującej udział Pomorza w walce z okupantem.
Pani Generał
Służbę wojenną ukończyła w stopniu majora. Po latach, już w wolnej Polsce, w 1996 r. została awansowana na podpułkownika, w 1999 r. - na pułkownika, zaś w 2006 r. - na generała brygady. Elżbieta Zawacka została odznaczona wieloma medalami, zarówno wojskowymi, jak i państwowymi: Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, dwukrotnie Orderem Virtuti Militari V klasy, pięciokrotnie Krzyżem Walecznych. W 1995 r. otrzymała Order Orła Białego.
Dzień przed śmiercią prof. Elżbiety Zawackiej w Toruniu ukonstytuował się komitet obchodów jej 100. rocznicy urodzin. Pan Bóg zabrał jednak Panią Generał do siebie wcześniej. Uznał widocznie, że jej życie już i tak jest przepełnione ponad zwykłą miarę czynami miłości wobec Boga, człowieka i Ojczyzny.
Oto słowa Kazimierza Bilskiego, świadka pobytu Elżbiety Zawackiej „Zo” w Londynie w 1943 r.: „W swej pracy wierzyła w dwie rzeczy: konieczność i słuszność swej pracy oraz w osobiste szczęście. (…) Dziś, gdy piszę o małym fragmencie z jej jakże pięknego życia, nie jestem pozbawiony przekonania, że siedziałem kiedyś przy wspólnym biurku z jedną z najdzielniejszych Polek. Nie wiem, co się stało z «Zo». Nie wiem, czy żyje, czy nadal niesie ludziom pomoc i pracuje dla sprawy. Nie znałem jej nazwiska, w Londynie występowała jako Elisabeth Watson, ani szczegółów jej prywatnego życia. «Zo» była zawsze dziwna i nikt nie mógł w gruncie rzeczy poznać jej kobiecej natury. Jedno mogę powiedzieć, poznałem bardzo dokładnie jej pełną poświęcenia pracę dla Polski i jej kochające Kraj serce”.