Reklama

Z notatnika kapłana

O śmierci w środku wakacji

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Właśnie uaktualniałem stronę internetową parafii i przypomniałem sobie, że 2 lipca przypada rocznica śmierci Marianny. Miała 62 lata. Za wcześnie jak na śmierć - mawiamy zwykle o ludziach, którzy odchodzą w takim wieku. Mogła jeszcze żyć. Zapamiętałem ją z jednego powodu. W czasie kilkunastoletniej posługi kapłańskiej nie widziałem drugiej osoby, która tak jak ona, świadomie i spokojnie przygotowywała się na śmierć. To było wprost niesamowite. Była dla mnie przykładem, jak można się do śmierci przygotować i jak trzeba to robić.
Zachorowała na nowotwór. Scenariusz tych ostatnich miesięcy był typowy. Najpierw diagnoza, później operacja. Pełna nadziei walka z tworem, który zżera człowieka, i czas, kiedy medycyna rozłożyła bezradnie ręce, pozostało jedynie leczenie bólu na oddziale paliatywnym. Pani Marianna leżała na nim około miesiąca. Nawet nie widać było specjalnie, że jest chora. Gdy przychodziłem z Komunią św., którą zawsze przyjmowała, zauważyłem, że modliła się z dziwnego modlitewnika. Takiego starego. Dziś już nikt takich nie drukuje, bo nie byłoby na nie zbytu. Modlitewnik był cienki. Miał tytuł - jeżeli dobrze sobie przypominam - „O dobrą śmierć”. Mimo że jestem księdzem, człowiekiem swego wieku, na widok kobiety, która spokojnie modli się o swoją śmierć za wstawiennictwem św. Józefa - patrona dobrej śmierci - czułem się nieswojo, dziwnie. Pewnego razu zadzwoniła i poprosiła, żeby udzielić jej sakramentu namaszczenia chorych. Poszedłem do szpitala i zastałem ją leżącą na wznak. Z podciągniętymi nogawkami i rękawami pidżamy. Tak udzielało się kiedyś sakramentu chorych, namaszczając głowę, ręce i nogi. Dziś już wystarczą głowa i ręce. Modliliśmy się wspólnie. Przez chwilę miałem nawet zamiar odmówić z rytuału modlitwę wstawienniczą o dobrą śmierć, ale - wstyd mi dziś - stchórzyłem. W naszych czasach na odgłosy śmierci panikujemy, być może dlatego, że rzadko jesteśmy jej świadkami. Ludzie umierają w szpitalach, za białymi parawanami, w samotności. Dopóty, dopóki można, staramy się żyć, jakby śmierci nie było. Poniekąd na własne życzenie pozbawiamy się jednego z najbardziej ludzkich przeżyć. Jaki jest efekt? Stajemy się w pewnym sensie kalekami.
Długo mógłbym opowiadać o ludziach, których spotkałem już nie płaczących, bo to rzecz normalna, ale sparaliżowanych śmiercią. Pamiętam reakcję pewnej nastolatki, kiedy w latach 90. z powodu matur i zajętych sal zaproponowałem „chodzoną” lekcję religii na cmentarzu, który był za murem szkoły. - Ja tam za żadne skarby nie pójdę. Ja się tam po prostu duszę - kategorycznie stwierdziła roztrzęsiona uczennica.
Albo inna sytuacja. Do kancelarii weszli ludzie. Nawet nie z naszej parafii. Proszą, żeby ksiądz pomodlił się za wczoraj zmarłego tatę jeszcze przed pogrzebem, w domu pogrzebowym. - Następnego dnia do południa - proponują. - Jestem wtedy w szkole - tłumaczę, ale możemy pomodlić się w prosektorium - jeśli kierownictwo wyrazi zgodę - dodaję. Zgadzają się. Jedziemy. - No to wejdźmy - mówię, stojąc przed prosektorium. - Niech ksiądz sam idzie - my tu poczekamy - pada odpowiedź. Zdziwiłem się trochę, ale zdając sobie sprawę, że żadne zachęty nie pomogą, poszedłem. Modliłem się przy trumnie sam. Oni - sparaliżowani lękiem przed śmiercią - stali na zewnątrz. A ileż razy w kancelarii przy załatwianiu pogrzebu na pytanie o to, czy ksiądz był z sakramentami świętymi przed śmiercią, pada odpowiedź: myśmy się nie spodziewali, mimo że zmarła osoba miała grubo ponad 80 lat lub od dłuższego czasu cierpiała na nieuleczalną chorobę. Jestem przekonany, że często ci ludzie mówią te niedorzeczności całkiem szczerze. Nie kłamią. Dla dużej części naszej populacji śmierć po prostu nie istnieje, a gdy przychodzi - zawsze jest zaskoczeniem.
Ten paniczny lęk przed śmiercią, charakteryzujący dużą część zachodniego społeczeństwa, jest efektem braku wiary.
Wrócę jeszcze do owej kobiety. Odwagę w drodze do śmierci brała, jestem przekonany, z żywej, autentycznej i mocnej wiary. Życie nie oszczędziło jej kłopotów. Jeden z synów trafił do więzienia za poważne przestępstwo. Z kilku rozmów pamiętam, że mocno się tym dręczyła. Do kościoła chodziła tak często, jak tylko mogła. Siadała zawsze gdzieś z tyłu. Nie obnosiła się z tym, że wierzy. Nie składała rąk do modlitwy na pokaz. Modliła się pewnie w wielu intencjach, najbardziej za syna - tego jestem pewien. Ale inaczej niż większość z nas, którzy czasem prosimy Pana Boga, aby nasza śmierć była nagła i niespodziewana, bezbolesna, Pani Marianna modliła się, aby Bóg uchronił ją „od nagłej i niespodziewanej śmierci” po to, żeby miała czas do niej dobrze się przygotować. Wieczny odpoczynek racz jej dać, Panie…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: znaczki pocztowe z okazji kanonizacji Frassatiego i Acutisa

2025-09-02 13:49

[ TEMATY ]

kanonizacja

Vatican News

Z okazji kanonizacji bł. Pier Giorgia Frassatiego i bł. Carla Acutisa, Poczta Watykańska wyemituje okolicznościowe znaczki pocztowe oraz przygotowała specjalne datowniki. Będą one dostępne od 7 września.

Gubernatorat Państwa Miasta Watykańskiego opublikował projekty znaczków pocztowych, które Poczta Watykańska wyemituje 7 września, oraz okolicznościowych datowników. Upamiętnią one m.in. kanonizację błogosławionych Pier Giorgia Frassatiego i Carla Acutisa, której dokona Papież Leon XIV w najbliższą niedzielę.
CZYTAJ DALEJ

Hiszpański influencer kończy karierę i wstępuje do seminarium

2025-09-03 10:02

[ TEMATY ]

wiara

seminarium duchowne

Pablo Garcia

Pablo Garcia/Instagram

Pablo Garcia

Pablo Garcia

Miał przed sobą błyskotliwą karierę modela i influencera lifestylowego. 36-letni hiszpański gwiazdor mediów społecznościowych, Pablo García, postanowił jednak porzucić światowe pokusy. W zaskakującym wideo pożegnał się z ponad 650 tysiącami obserwujących na Instagramie i ogłosił: „Za kilka tygodni wstąpię do seminarium duchownego”.

García wyjaśnił swoje motywy, mówiąc, że chciał posłuchać swojego serca i radykalnie zmienić życie. Zdawał sobie sprawę, że „świat” z pewnością nie zrozumie jego decyzji. W końcu porzuca wygodne życie ze stabilnością, pewną dozą luksusu i kilkoma zmartwieniami. „Ale powtarzam: po co to wszystko, skoro moje serce pragnie innego życia?” - stwierdził.
CZYTAJ DALEJ

Kim jest katecheta, a kim katechista? Prymas Polski tłumaczy

2025-09-03 12:25

[ TEMATY ]

prymas Polski

abp Wojciech Polak

katecheta

katechista

Karol Porwich/Niedziela

Nie wszyscy katecheci będą katechistami – powiedział PAP prymas Polski abp Wojciech Polak. Katecheci to nauczyciele religii w szkole, oni przekazują wiedzę religijną. Zadaniem katechisty jest dzielenie się swoją wiarą, aby pomóc dzieciom, młodzieży i dorosłym wejść w doświadczenie wiary - wyjaśnił.

Zespół Roboczy ds. Katechezy Parafialnej podczas marcowego Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski przekazał, że zgodnie z planem nowe Dyrektorium Katechetyczne powinno zostać opracowane do września 2026 r. Wtedy ruszą w parafiach pierwsze katechezy według nowych wytycznych. Będą one komplementarne z podstawą programową nauczenia religii w szkole.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję