„A oczy ich były jakby na uwięzi” (Łk 24,16).
*
Im więcej mówi się teraz o uczuciach, bagatelizując jakby w człowieku ważność umysłu i woli, tym ostrożniej podchodzę nawet do takiego koronnego zdania w „Małym Księciu”, że „dobrze widzi się tylko sercem…”.
Pytanie: jakim sercem? Czy aby nie uwiedzionym, roztargnionym, histerycznym, oślepionym lub zaślepionym? A. Kamieńska pisała, że „kto płacze, widzi świat przez łez zasłonę, a kto się gniewa - przez gorącość gniewu”.
*
Niektórym zdaje się, że dobrze widzą, a oni zaledwie oglądają…
Tak było chyba z pewnym proboszczem. Któregoś dnia, idąc polną ścieżyną, zapatrzony w brewiarz, wpadł prawie na wędrowca, który zapytał go o pracę. Ksiądz zabrał go na plebanię, nakarmił i zatrudnił jako parobka. Chłopak okazał się pracowity, gospodarny, a wszystko, czego tknął, nabierało ładu i blasku. W dzień odpustu proboszcz kazał mu zaprząc konie do bryczki i powieźć się do miasta. Jechali przez swojskie okolice, tylko zachowanie chłopaka było nieco dziwaczne. Gdy mijali figurę jakiegoś świątka, proboszcz uchylił kapelusza, a chłopak ani spojrzał. Gdy mijali ludny pogrzeb z księdzem i orkiestrą, proboszcz wstał i pokłonił się, a woźnica wyglądał, jakby był ślepy i głuchy. Natomiast gdy wyprzedzali jakiegoś starowinę ciągnącego dwukółkę z trumną, proboszcz go nie zauważył, a parobek pokłonił się i przeżegnał nabożnie. Oniemiał już całkiem proboszcz, gdy parobek zatrzymał się przy szubienicy z kołyszącym się na niej skazańcem, podbiegł, ukląkł przy niej i modlił się jak w kościele. A gdy dotarli do kościoła i proboszcz zaczął celebrować Mszę, parobek wyszedł i zaczął ciskać w kościelne wrota kamieniami. Niepojęte było to dla proboszcza, który w końcu zapytał parobka o tak odmienne zachowanie. Ten spojrzał nań dziwnie jasnym wzrokiem i rzekł: „Nie żegnałem się przy figurze, bo za nią diabeł czatował. A tym bogatym pogrzebem żegnano drania, którego duszą diabli się zajęli, podczas gdy tego z ubogiej trumny wzięli aniołowie. Na szubienicy wisiał skazany niewinnie, jak Jezus, a w kościele gromada ludzi przysnęła na kazaniu, to ich budziłem”. Bystry proboszcz nie pojmował, kim jest ten „jasnowidz”. Dopiero, gdy ów pojaśniał i uskrzydlił się, znikając w słońcu, proboszcz ukląkł, długo wpatrując się w błękit, w którego stronę tak dawno nie spoglądał.
*
„Nie skrzydeł, ale nieba mi brakuje” - rzekł ktoś, a nam może nie brak oczu i obrazów, ale takiego spokojnego i jasnego przestworu, w którym zaczęlibyśmy widzieć po nieustannym oglądaniu. I ujrzelibyśmy to, co znika pod warstwą narzuconych nam szablonów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu