Wielu naszym rodakom, zwłaszcza reprezentującym młode pokolenie, 11 listopada 1918 r. z niczym się nie kojarzy. Przeprowadzane rokrocznie radiowe i telewizyjne ankiety są aż nadto wymowne: ci, którzy silą się na odpowiedź, grzebiąc w zakamarkach resztek szkolnej wiedzy, nie zawsze wiedzą, o czym mówią; inni pokrywają niewiedzę wstydliwym milczeniem albo nerwowym śmiechem. A może to normalne? Święto, o którym nie wolno było mówić przez 45 lat, miało prawo pójść w niepamięć. Z drugiej jednak strony - pytana o znaczenie Narodowego Święta Niepodleg-łości młodzież - z czasów komuny pamięta niewiele, zaś większą część swego dotychczasowego życia przeżyła w epoce, w której obchodzono już listopadowe święto. Skąd zatem ta narodowa amnezja?
W pędzie ku światowym i europejskim strukturom, przypominającym momentami bezwzględny wyścig szczurów, umykają naszej uwadze rzeczy najważniejsze. "Dziejowe" dyskusje o wściekłych krowach, normach bakterii w unijnym mleku i bezpośrednich dopłatach do produkcji rolnej zmiotły z horyzontu kwestię zasadniczą: świadomość historycznego, kulturowego i religijnego dziedzictwa, jaką winniśmy wnieść do zjednoczonej Europy. Patrząc z tej spłaszczonej perspektywy, z której ogląda się wszystko przez pryzmat pustych przegródek w portfelu, można już nie widzieć 11 listopada 1918 r. - daty wszak odległej. Można, ale czy wolno?
Znana sentencja mówi, że naród, który traci pamięć o przeszłości, traci życie. Wydaje się zatem, że nasza utrata pamięci i czci dla historii, z której wyrastamy, może być jednym z niebezpiecznych objawów powolnego wkraczania w dziejowy niebyt. Aby temu zapobiec, w obecnych, głośno i szumnie nazywanych historycznymi procesach nie wolno zapomnieć, "skąd nasz ród". Inaczej - jako naród zginiemy.
11 Listopada to święto niesłychanie ważne. Przypomina nie tylko moment odrodzenia niepodległej Rzeczypospolitej. W treść tego święta wpisują się także 123 lata niewoli wraz z wielkimi powstaniami: listopadowym i styczniowym. Ten dzień zawiera w sobie przelaną krew tysięcy poległych i szeptane przez ponad wiek modlitwy o niepodległą Ojczyznę; mieści w sobie także szczególny dramat I wojny światowej, gdy we wrogich armiach stawali naprzeciw siebie synowie jednego narodu.
To święto może wiele nauczyć także współczesnych. Najpierw tych, którzy nami rządzą. Ktoś pięknie powiedział, że polityki nie powinni robić księgowi, lecz mężowie stanu. Marszałek Piłsudski, który 11 listopada 1918 r. przybył do Warszawy z niemieckiej niewoli, z całą pewnością był wielkim mężem stanu. Tylko takich ludzi stać na rozstanie się "z czerwonym tramwajem na przystanku Niepodległość". Liczący obiecane unijne grosze politycy-księgowi, jeśli chcą być mężami stanu, muszą wziąć pod uwagę nie tylko materialne aspekty europejskiej jedności, lecz przede wszystkim jej duchowe korzenie. Wszak euroatlantycką cywilizację zbudowało chrześcijaństwo, Unię zaś - prawdziwi mężowie stanu. Politycy muszą o tym pamiętać, nawet jeśli będzie to oznaczało pożegnanie z "czerwonym tramwajem".
11 listopada powinien stanowić także naukę dla nas, zwykłych obywateli Rzeczypospolitej. W sytuacji, gdy większości Polaków żyje się ciężko, bezrobocie osiąga rekordowy poziom, a bieda zagląda w oczy, warto przypomnieć sobie tych, którzy odbudowywali Rzeczpospolitą po latach niewoli i wojen. Gdy niemal wszystko było w ruinie, umieli przezwyciężyć podziały i wspólnie pracować dla Polski. Mając do dyspozycji niecałe 20 lat, zbudowano państwo z silnym Centralnym Okręgiem Przemysłowym i nowoczesnym portem w Gdyni. Państwo, liczące się na arenie międzynarodowej. Tego wielkiego dzieła dokonało mądre spo-łeczeństwo pod kierunkiem mądrych przywódców. 13 lat trwania III Rzeczpospolitej pokazuje, że daleko nam do tej mądrości - od naszej mądrości wszak zależy, kto nami kieruje.
11 listopada 2002 r. znowu przeżyjemy Narodowe Święto Niepodległości. Jeśli ograniczy się ono tylko do uroczystych akademii, odprawy wart przy Grobie Nieznanego Żołnierza i koncertu w Teatrze Wielkim, pozostanie jedynie wspomnieniem 74. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Jeśli natomiast da impuls do głębszej refleksji nad losem naszej Ojczyzny, może stać się prawdziwym świętem nadziei.
Pomóż w rozwoju naszego portalu