Pożegnanie „Rolnika z Warszawy”. Cmentarz Powązkowski, 27 lipca 2011 r. W imieniu Jasnej Góry i „Niedzieli” red. Andrzeja Zalewskiego pożegnał o. Eustachy Rakoczy, paulin
Pani Bożenko, Aniu, Marku i Michale,
do serca Was przytulam i pocieszam słowami wiary.
Panie Andrzeju,
Czcigodny i Kochany
Zwiastunie pogodnych dni.
Czcigodni Bracia Kapłani,
Pracownicy Polskiego Radia,
wszyscy Kochani moi,
którzy modlicie się ze mną
za śp. Andrzeja Zalewskiego.
Niech nas słyszą wszystkie
rozgłośnie radiowe:
Tu Andrzej Zalewski
i niebieskie EkoRadio
z niezapominajką.
Dziś zachodu Słońca już nie będzie.
Dlaczego?
Bo wiem, że kiedyś wzejdzie Słońce i już świecić nie przestanie,
chmury pozostaną w dole,
Słońcem moim będziesz, Panie! Panie Andrzeju,
to powiedz nam dziś,
jak to jest z tą śmiercią.
Czy to boli,
czy jest duszno
i ciemno?
Czy jest życie po życiu?
Boję się śmierci.
Całe życie Wam mówiłem:
Przypatrzcie się ptakom niebieskim; Nie sieją
ani nie zbierają plonów,
ani nie gromadzą w spichrzach,
a jednak nasz Ojciec żywi je... Popatrzcie na lilie polne
(na niezapominajki),
jak rosną!
A przecież nie pracują
ani nie przędą. A nawet Salomon
w całym swoim blasku
nie był tak ubrany
jako jedna z nich.
Przecież jesteście więcej warci
niż stado wróbli.
Jeżeli (niezapominajkę)
Bóg tak przyodziewa,
to czyż nie więcej uczyni
dla Was, o ludzie, małej wiary?...
Nie troszczcie się więc
o dzień jutrzejszy.
Dosyć ma dzień swojej biedy
(por. Mt 6, 25-34). Tu EkoRadio!
Po minionych deszczach i burzy
Powrócą złe burze i deszcze,
Ale ciągle nadzieja mi wróży, Że to, czego czekam - przyjdzie jeszcze (L. Staff). Co przyjdzie jeszcze?
Chyba dosyć już burz, piorunów,
nawałnic i deszczów.
Panie Redaktorze,
a spotkał Pan już Pana Boga?
Nie, to przyjdzie jeszcze,
ale Bóg powiedział do mnie:
Wyjdź stąd i idź na górę,
bo tamtędy będę przechodził... Najpierw była wichura,
tak gwałtowna i silna,
że rozdzierała góry
i kruszyła skały,
ale to jeszcze nie był Bóg.
Potem przyszło trzęsienie ziemi,
a po trzęsieniu ziemi ukazał się ogień palący głazy,
ale i w ogniu nie był jeszcze Bóg.
Dopiero potem dał się słyszeć
jakby powiew łagodnego wiatru.
Eliasz zasłonił twarz płaszczem
i usłyszał słowa:
Eliaszu, co ty tu robisz? Andrzeju, co Ty tu robisz?
Tu EkoRadio!
Przenikasz i znasz mnie, Panie!
Wiesz o moim spoczynku
i moim powstaniu.
Zanim słowo wypowiem,
Ty znasz moje myśli...
Gdzie się ukryję przed Twoim
obliczem?
Do niebios wstąpię - Ty tam jesteś.
Ucieknę w zaświaty - wychodzisz mi naprzeciw.
Wstąpię w głębokości morza -
i tam dosięgnie mnie Twoja ręka.
Przedziwna jest dla mnie Twoja wiedza.
Zbyt wielka, abym mógł ją pojąć (por. Ps 139). Andrzeju Kochany,
ale powiedz nam tak prosto,
jak mówiłeś w „Sygnałach Dnia”:
Jaka jutro będzie pogoda w Polsce?
Przecież wszystko umiecie.
Wieczorem mówicie:
Będzie ładna pogoda,
bo niebo jest czerwone.
Rano mówicie:
Będzie deszcz, bo niebo
jest pochmurne.
Pogodę przepowiadać umiecie,
a znaków czasu
odczytać nie potraficie
(por. Mt 16, 1-4).
Oj, Polacy, Polacy! Kiedy Wy nauczycie się czytać znaki czasu?
Ja już patrzę strudzony wśród dróg,
w niebiosów mych błękit przeczysty
i tam jest wszystko: i Bóg,
i Polska, i dom ojczysty (J. Tuwim)!
Pytacie, skąd mi ta wiara?
Kto ją zrozumie, odczyta?
Najlepiej latem iść wśród żyta,
kiedy od traw i ponad kłosy
ziemia uderza wniebogłosy...
0 graj mi, ziemio, organistko!
Zasłuchaj się... I to wszystko (K. Wierzyński). Miejcie oczy otwarte i serce,
co czuje.
Ta jedna licha drzewina,
nie trzeba dębów tysięcy,
z szeptem się ku mnie nagina:
Jest Bóg i czegóż ci więcej? Tak, Panie Andrzeju,
ale powiedz to Polakom,
tym skłóconym, nienawistnym i bezbożnym.
Wytłumacz im, co to jest
EkoRadio.
Oikos - to znaczy dom, domostwo,
środowisko, moja Ojczyzna.
Rozumiem.
Dlatego tak kochałeś wszystko,
co nasze, co polskie,
a to dlatego, Bracia, że:
Ojczyzna moja to ta ziemia droga,
Gdziem ujrzał słońce
I uwierzył w Boga.
Gdzie ojciec, bracia
I gdzie matka miła
W polskiej mnie mowie
Pacierza uczyła
(M. Konopnicka).
A przecież Ty jesteś,
Andrzeju Szlachetny -
warszawianinem,
a ród Twój z Sieradowic,
z kieleckiej ziemi,
więc śpiewam Ci rodzimą piosnkę:
Oj, Kieleckie, jakieś cudne,
gdzie jest drugi taki kraj?
Tu są domy dobrych ludzi
i jodłowy szumi gaj. A Jan z Czarnolasu prosi Cię
w drodze do nieba:
Gościu, siądź pod mym liściem,
a odpocznij sobie! Dobrze, dziękuję, ale się spieszę. Matka Boska Zagrzewna, Jagodna i Siewna już na mnie czeka.
To weź dla Niej polskie kwiaty
i niezapominajkę dla Papieża Polaka
Jana Pawła II - błogosławionego,
i naucz Ich w niebie polskiej litanii:
Zorzo poranna,
Rzeko błękitna, Lipo pachnąca,
Kłosie dojrzały,
Wierzbo płacząca,
Opiekunko skowronków,
Jaskółek matko (J. Ejsmond). A Tatę swego też poproś,
aby zadyrygował chórami Aniołów
i polską pieśnią:
Chwalcie łąki umajone. Tylko przy fortepianie niech będzie
Fryderyk Chopin z Żelazowej Woli.
Ach, Ty moja Polsko!
Ziemio moja rodzona!
Kocham Ciebie jak Matkę,
Boś mnie zbożami swoich pól
jak mlekiem wykarmiła
(M. Konopnicka).
Patrz!
Tam jest Twój pałac,
tam, poza górami (...).
Gdzie łzy nie płyną,
wszystkie troski przeminą,
Tam Ci nasz Zbawca koronę da. Andrzeju, czujesz,
jak zapachniało niezapominajką?
Zostań z Bogiem!
Niech już dla Ciebie nie będzie
zachodów Słońca,
a światłość wiekuista
niechaj Ci świeci. Amen.
Parafia św. Andrzeja na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na spotkanie z RapPedagogiem
Już w tę niedzielę, 5 października, parafia św. Andrzeja Apostoła na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na wyjątkowe spotkania z Dobromirem Makowskim – RapPedagogiem – pedagogiem, streetworkerem, wykładowcą i raperem, który dzieli się swoją historią życia, nawrócenia i działania Boga.
– To nie będzie typowy wykład. Będzie HIP-HOP, prawdziwe świadectwo i rozmowa – wszystko, co porusza i zostaje w sercu – zachęcają organizatorzy. O godzinie 16.00 rozpocznie się spotkanie RapPedagoga z rodzicami, a o godzinie 19.00 spotkanie z młodymi. Zaproszona jest młodzież od 7 klasy szkoły podstawowej. Wstęp na oba spotkania jest wolny!
Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy
świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę -
czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt
wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii.
Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze
odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene
nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane
i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”.
Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia
jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia
i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy
jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość,
nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala
Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji
kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi
jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia.
Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny
do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy
wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale
cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu.
Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie.
Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by
je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała
sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło.
Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu,
albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim
życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości.
Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask
na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii
św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że
i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością.
Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie
jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec
osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę,
że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
Różaniec - chrześcijańska odpowiedź na zmęczenie świata [Felieton]
2025-10-02 00:29
ks. Łukasz
Adobe Stock
Wśród wielu bolączek współczesnego człowieka jest zmęczenie, przepracowanie, zestresowanie. Człowiek poszukuje ciszy, sensu życia. Jest szeroka oferta dająca człowiekowi to czego szuka. Niektóre z nich tylko pozornie niosą pomoc, a mogą przy okazji siać duże spustoszenie w duszy człowieka. W tym całym poszukiwaniu człowieka dziś niestety przodują kursy mindfulness, aplikacje do medytacji, weekendowe wyjazdy z jogą. Bierze się to, co popularne, pomija się fakt, że chrześcijaństwo od wieków ma swoją medytację, która nie tylko uspokaja, ale przemienia życie.
Przykre jest to, że wielu katolików nie jest świadoma tego, jak ta modlitwa potrafi działać piękne rzeczy w życiu człowieka. Tymczasem zamiast używać go w praktyce, chowa się go w szufladzie, pomija, lekceważy - tym narzędziem do modlitwy jest różaniec, który nie jest starą dewocją do odklepania, ale żywą modlitwą, w której bije serce Ewangelii.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.