Z dyrektorem zielonogórsko-gorzowskiej Caritas w latach 1993-2003 - ks. Zygmuntem Zimnawoda rozmawia ks. Tomasz Gierasimczyk
Ks. Tomasz Gierasimczyk: - Księże Dyrektorze, przez blisko 10 lat prowadził Ksiądz Caritas naszej diecezji. Jak w tym czasie Caritas się zmieniała i jakie były priorytety jej pracy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Zygmunt Zimnawoda: - Nie można przy tej okazji zapomnieć o pierwszym dyrektorze Caritas naszej diecezji - bp. Edwardzie Dajczaku i s. Marii Piętak USJK pełniącej wtedy funkcję zastępcy dyrektora. Ja otrzymałem nominację kilka miesięcy po przeniesieniu stolicy diecezji z Gorzowa do Zielonej Góry. To był ponowny start. Z inspiracji biskupa diecezjalnego Adama Dyczkowskiego powstał pierwszy projekt pomocy bliźniemu w Zielonej Górze, jaką była stołówka dla ubogich mieszcząca się przy ul. Kościelnej 6. Pragnieniem Księdza Biskupa było to, aby wraz z nową siedzibą biskupa w Zielonej Górze zaistniało konkretne dzieło charytatywne. Rozwój stołówki zaczynał się od 80 aż do ponad 400 karmionych osób. Nawiązała się także wspaniała współpraca z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej.
Drugą sprawą, jaka w międzyczasie była realizowana, były projekty wakacyjne. Najpierw kontynuowane z lat poprzednich kolonie dla dzieci z Białorusi dotkniętych tragedią Czarnobyla. Po roku rozpoczęliśmy dzieło kolonii dla dzieci z polskich ubogich rodzin. W tym czasie rozpoczęło się Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom.
Jednakże Caritas to przede wszystkim wolontariusze zgromadzeni w strukturze parafialnej. Stąd też od samego początku bardzo mocny nacisk kładziony był na powoływanie Parafialnych Zespołów Caritas. Wraz z nimi zakładane były Grona Wspierających Ubogich. Są to osoby, których nie stać na czynne zaangażowanie się w działalność Parafialnego Zespołu Caritas, stąd deklarują swoją systematyczną miesięczną ofiarę na rzecz Caritas.
W międzyczasie przejęliśmy od ks. kan. Stanisława Starczyńskiego, diecezjalnego duszpasterza chorych, ośrodek w Strychach. Został on zaadoptowany i uruchomiony jako ośrodek rehabilitacyjno-wypoczynkowy dla osób niepełnosprawnych. Ksiądz Biskup dyrektorem tego ośrodka mianował ks. Marka Kowala.
Oprócz tego Caritas naszej diecezji była pomysłodawcą najpierw diecezjalnej, a później interdiecezjalnej akcji pod nazwą: Chleb Miłości. To miniaturka chleba do koszyka ze święconką na stół wielkanocny jako forma dzielenia się chlebem i sercem, forma jałmużny wielkopostnej.
Ogromnym dziełem było doświadczenie 1997 r. i powodzi tysiąclecia, gdzie były rzesze ludzi dotkniętych tragedią, ale z drugiej strony jeszcze większe rzesze ludzi o otwartych sercach niosły pomoc i z naszej diecezji, i z całej Polski, i nawet zza oceanu.
Pod koniec mojej kadencji Ksiądz Biskup powołał do istnienia Środowiskową Sekcję Caritas na rzecz Dzieci i Młodzieży i mianował jej koordynatorem ks. Andrzeja Kołodziejczyka. Był to zwiastun dalszego rozwoju Caritas, który obserwuję do dziś.
- Co na tle osiągnięć Caritas naszej diecezji uznałby Ksiądz za najpoważniejszy problem w pracy charytatywnej?
- Uważam, że najtrudniejszą rzeczą - także dzisiaj, gdy patrzę z perspektywy proboszcza - jest aktywizacja ludzi. Dlatego też nie udało się do momentu, gdy opuszczałem Caritas diecezjalną, założyć zespołów Caritas w każdej parafii. Natomiast tam, gdzie znalazła się grupa ludzi na swój sposób zapalonych, to wtedy ten czynny „ogień miłości” w konkretnym działaniu przenosił się na innych. Dzisiaj coraz więcej młodych wolontariuszy włącza się w dzieło Caritas, co jest bardzo radosne i daje światełko nadziei. Ogromną rolę odgrywa w tym dziele prężnie działające Centrum Wolontariatu Caritas w Zielonej Górze.
Reklama
- Od ponad 2 lat jest Ksiądz proboszczem parafii pw. Matki Bożej Rokitniańskiej w Kostrzynie nad Odrą. Można się spodziewać, że wpłynęło to jakoś na postrzeganie problemów związanych z pracą charytatywną.
- Muszę powiedzieć, że dla mnie satysfakcją jest to, iż opracowana w zespole Caritas diecezjalnej działalność Parafialnych Zespołów Caritas sprawdza się na tej „pierwszej linii frontu”. I za to jestem Panu Bogu wdzięczny. Wdzięczny jestem wszystkim współpracownikom, z którymi przez lata dane mi było współdziałać w Caritas diecezjalnej. I w tym momencie największe słowa uznania kieruję do mojego i obecnego zastępcy dyrektora Caritas - p. Grzegorza Idziaka.
- O. Robert A. Sirico, amerykański przedstawiciel chrześcijańskiej nauki społecznej, stwierdził po latach pracy w jadłodajni dla ubogich, że dawanie czegokolwiek za darmo tym, którzy mogą pracować, przynosi więcej szkody niż pożytku, odbiera człowiekowi godność i demoralizuje...
- Cały czas stałem i stoję na stanowisku, iż udzielana pomoc nie może pogłębiać patologii, nie może jeszcze bardziej demoralizować. Udzielana pomoc musi wyzwalać potencjał dobra. Musi też być próbą usamodzielnienia i wyzwolenia. Jeśli jednak bieda jest bez winy, szczególnie u dzieci, to trzeba nakarmić, trzeba pomóc.
- W pracy duszpasterskiej, gdy spotykałem się z takimi „głęboko patologicznymi” środowiskami, miałem ogromne poczucie bezradności. Czy takie doświadczenie nie odbiera nadziei i poczucia sensu, że praca charytatywna jednak do czegoś prowadzi?
- Były, są i będą chwile, gdzie, używając porównania, na chwilę ręce opadają. Ale ręce opadają po ludzku. Natomiast tym różni się Caritas od innych organizacji, że musimy widzieć w człowieku ukryte, zagubione dobro i widzieć ponad tym wszystkim Pana Jezusa. To nie są tylko wyniosłe słowa, nadające się na czas rekolekcji dla Parafialnych Zespołów Caritas. To jest najgłębsza motywacja, która pozwala spojrzeć z miłością w wydaniu caritas na każdego człowieka i jednocześnie przełamać się, ażeby można było mu pomóc.
Czy jest się nieraz bezradnym? Tak: gdy brakuje środków, by pomóc, ale jeszcze bardziej, gdy ktoś nie chce przyjąć prawdziwej pomocy, czyli nie chce dać sobie pomóc w sensie pozbycia się problemu, wyzwolenia się od zła. Bo najczęściej jest tak, że bieda fizyczna idzie w parze z biedą moralną i zadaniem Caritas jest nie tylko zaspokajanie tej biedy fizycznej, ale również próba dotknięcia i rozwiązania problemu biedy moralnej. Ta druga, oczywiście, jest znacznie trudniejsza. I to nie jest nigdy praca ani akcyjna, ani jednorazowa. To zadanie na całe życie.
- Czego można życzyć naszej Caritas na 15-lecie?
- Księdzu Dyrektorowi Markowi, jego Zastępcom, Pracownikom i Wolontariuszom w całej naszej Caritas życzę dalszego pięknego rozwoju dzieła. Niech cały trud pomnaża miłość do Boga i ludzi.
- Dziękuję za rozmowę.