Powiernictwo Pruskie złożyło pierwsze pozwy do Międzynarodowego Trybunału w Strasburgu przeciw Polsce - o odszkodowania za majątki na dzisiejszych polskich Ziemiach Zachodnich pozostawione przez Niemców, przesiedlonych stamtąd na mocy traktatów: jałtańskiego i poczdamskiego. Stało się więc to, przed czym ostrzegali nieliczni polscy publicyści, domagając się przed akcesem Polski do UE, aby najpierw uregulować z Niemcami stosunki własnościowe. Komentując pozwy złożone przez niemieckich przesiedleńców, prezydent Lech Kaczyński powiedział, że ta inicjatywa Powiernictwa Pruskiego „może zrujnować stosunki polsko-niemieckie”. Wydaje się przecież, że sytuacja jest jeszcze bardziej niebezpieczna.
Jeśli Międzynarodowy Trybunał w Strasburgu uzna pierwsze pozwy niemieckie - ruszy za nimi potężna fala dalszych pozwów, dotyczących jak by nie było jednej trzeciej obszaru dzisiejszej Polski!... Kwoty tych roszczeń mogą więc iść w dziesiątki miliardów euro. Polska, jako członek Unii Europejskiej uznający jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału w Strasburgu, zmuszona będzie realizować jego wyroki, nawet te jak najbardziej niesłuszne z polskiego punktu widzenia. Nie realizując ich, narazilibyśmy się - zgodnie z tzw. prawem unijnym - na sankcje polityczno-gospodarcze, które mogą przyjąć formę wstrzymania Polsce subwencji i dotacji udzielonych przez UE. Zachodzi więc coraz poważniejsze niebezpieczeństwo, że - w przypadku niekorzystnych dla Polski orzeczeń MT w Strasburgu - Niemcy odbiorą sobie całą tę pomoc w formie odszkodowań albo też pomoc ta zostanie wstrzymana, jeśli odmówimy realizacji niekorzystnych dla nas orzeczeń Trybunału... Zważywszy że strategia rozwojowa Polski na lata 2007-12 oparta jest w poważnej mierze na spodziewanych „środkach unijnych” - strategia ta ulec może całkowitemu załamaniu. Stąd uzasadnione wydają się opinie, że niekorzystne dla Polski orzeczenia Trybunału w Strasburgu oznaczałyby początek majątkowo-finansowego rozbioru Polski.
Wydaje się, że nie przypadkiem ta ofensywa niemieckiej polityki (kolejne rządy niemieckie, z obecnym rządem włącznie, nie chcą podpisać z Polską traktatu pokojowego, zatem de facto współpracują z Powiernictwem Pruskim, mimo formalnego dystansowania się!) następuje w chwili, gdy rząd polski twardo upomina się o swoje interesy, sięgając po prawny instrument „weta” wobec nowego porozumienia UE - Rosja. Inicjatywa Powiernictwa Pruskiego doskonale wpisuje się we wspólną niemiecko-rosyjską politykę wobec Polski i innych krajów Europy Środkowej, która wcześniej przybrała postać gazociągu pod Bałtykiem: politycznego przedsięwzięcia, mającego na celu całkowite uzależnienie energetyczne tego regionu Europy od Rosji i Niemiec.
Odpowiedzialność polityczna za to groźne dla państwa polskiego zaniechanie spoczywa na rządzie Mazowieckiego i ministrze Skubiszewskim: to tamten wyjątkowo krótkowzroczny rząd podpisał bowiem z Niemcami traktat, ale nie pokojowy, lecz tylko „O dobrosąsiedzkich stosunkach”, w którym na życzenie strony niemieckiej... pominięto uregulowanie kwestii własnościowych!
Sądzę, że ta najnowsza inicjatywa konsekwentnej polityki niemieckiej (a nie tylko Powiernictwa Pruskiego) może oznaczać coś więcej niż „zrujnowanie stosunków polsko-niemieckich”; może ona oznaczać początek rujnowania polskiej gospodarki, ledwo co podźwigającej się z komunistycznej dewastacji. Jeśli jednak na naszych oczach oś Berlin - Moskwa staje się ważniejsza dla polityki niemieckiej niż Unia Europejska, to inicjatywa Powiernictwa Pruskiego staje się elementem tej polityki. A dystansowanie się rządu niemieckiego od tej inicjatywy przypomina wołanie złodzieja: „Łapać złodzieja”... Bo dlaczego kolejny rząd niemiecki, obecny rząd, nie chce podpisania z Polską traktatu pokojowego, w którym ta kwestia zostałaby raz na zawsze uregulowana?... Trzeba bezustannie stawiać to pytanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu