Aby zrozumieć kontekst tego wydarzenia, należy powrócić na kresy dawnej Rzeczypospolitej w okolice Tarnopola, a dokładnie do dwóch miejscowości: Milna i Gontowy. To stamtąd wywodzą się obecni mieszkańcy Rogozińca i Pacholąt, którzy po II wojnie światowej różnymi drogami losu przybyli na Ziemie Zachodnie. Łączy ich bardzo wiele - częstokroć oprócz wspólnego pochodzenia także ciągle jeszcze koligacje rodzinne. Łączy ich również bolesne wspomnienie wydarzeń z listopada i grudnia 1944 r. Wtedy to nacjonaliści z UPA dokonali niemal eksterminacji Milna i Gontowy, paląc większość domostw i zabijając kilkadziesiąt osób, co przyczyniło się do zniknięcia Gontowy z mapy Europy. Te dramatyczne wypadki mocno pozostały w pamięci tych, którzy przetrwali. Każdego roku wspominają w modlitwie wszystkich pomordowanych. Czasem niektórzy z ocalałych mają okazję, by choć na chwilę pojechać w tamte strony i zobaczyć jak wygląda po niemal 60 latach ich "ojcowizna". Na frontonie kościoła w Rogozińcu powiesili pamiątkową tablicę, która na wieki ma przypominać ogrom tamtej zbrodni.
Na nową ziemię przywieźli ze sobą także paramenty liturgiczne: monstrancję, kilka kielichów i puszki komunijne z kościoła w Milnie. Misternie odnowione służą do sprawowania nabożeństw w Rogozińcu. Niedawno powzięto myśl, aby jeden z ponad 100-letnich kielichów przekazać do kościoła św. Jana Chrzciciela w Pacholętach, by przypominał atmosferę kościoła w Milnie i był zwornikiem modlitwy pomiędzy tymi dwoma miejscowościami. Po uzyskaniu stosownej zgody bp. Adama Dyczkowskiego, 13 listopada delegacja wiernych z Pacholąt razem z proboszczem ks. Robertem Gołębiowskim przybyła do Rogozińca, by uczestniczyć w Mszy św. koncelebrowanej wraz z proboszczem parafii pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Chociszewie ks. Mirosławem Maciejewskim. W kościele zgromadzili się wszyscy, których tragizm II wojny światowej przyprowadził na nasze ziemie. W wygłoszonych przez ks. proboszczów refleksjach dominowała nuta wspomnień, porównania ofiary Braci Międzyrzeckich i pomordowanych na Wschodzie oraz wymowy kielicha, który był świadkiem najważniejszych wydarzeń sakramentalnych i patriotycznych, a zarazem drogocenną relikwią z miejsca, które pozostało już tylko w pamięci. W chwili przekazywania kielicha w oczach pojawiły się łzy i cicha wewnętrzna modlitwa o to, by już nikt więcej nie ginął w koszmarze wojen.
Długo jeszcze po zakończeniu rogozińskiej uroczystości trwały pełne sentymentów spotkania i rozmowy. Pamięć to - jak przypomniał Jan Paweł II - skarbnica dziejów. Kto zapomina o przeszłości, wyrzuca z serca najwyższe wartości. Niech więc wymowa rogozińskiej celebracji stanowi trwały ślad dziedzictwa wieków, które tak mocno stanowią o historii Polski!
Pomóż w rozwoju naszego portalu