Reklama

Książki

Dotknąć - to znaczy widzieć

Jest twórczynią jedynej w Polsce biblioteki dla małych niewidomych dzieci. Profesjonalistką i pasjonatką. Autorką, producentem i wydawcą książeczek dla niewidomych. Po kilkunastu latach pracy jej biblioteka posiada blisko tysiąc publikacji dotykowych, z trzystoma tytułami, dla dzieci w wieku od trzech do pięciu lat

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bożena Kazanowska, choć nie miała żadnych tradycji rodzinnych, niemal od razu wybrała niezwykle ciężki zawód tyflopedagoga, czyli nauczycielki niewidomych dzieci. Od zawsze była przekonana, że każdemu dziecku należy pomagać w indywidualnym rozwoju, a szczególnie tym wyjątkowym, bo niewidomym. Zwłaszcza zaś z małych ośrodków, gdzie nie mają znikąd pomocy. Jednak tuż po studiach na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, które ukończyła w połowie lat 80. ubiegłego wieku, zaskoczył ją brak pracy w zawodzie tyflopedagoga. Przez rok więc pracowała w szpitalu psychiatrycznym, czekając na wymarzone zajęcie: pracę z niewidomymi maluchami. Po roku pragnienie serca pani Bożeny ziściło się - znalazła specjalizację zgodną ze swoim wykształceniem.

Reklama

Ciężka praca, ale i nabywane przez lata doświadczenie nauczyło Bożenę Kazanowską, że niewidome dzieci nie mogą liczyć na producentów książek dotykowych. - O ile czasem można jeszcze znaleźć jakieś pozycje książkowe dla starszych dzieci czy młodzieży, o tyle maluchy były i są ich pozbawione - mówi Bożena Kazanowska, tyflopedagog, terapeutka wczesnego wspomagania rozwoju dziecka w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych im. prof. Zofii Sękowskiej w Lublinie, również wykładowczyni na Uniwersytecie im. Marii Curie-Skłodowskiej. - Podczas różnorodnych zajęć przygotowywałam pomoce dydaktyczne umożliwiające uczenie niewidomych dzieci rozróżniania np. kształtów czy faktury. Wśród nich te potrzebne do elementarza. Każde dziecko od maleńkiego potrzebuje książek, a zwłaszcza niewidome, które dzięki nim może poszerzać swoją wyobraźnię, potęgować przeżycia. Dzieci niewidome chłoną bajki od razu, jakby całym sobą. Choć przyjęto, że są one szczególnie uwrażliwione muzycznie, to jest w tym tylko część prawdy. Tę wrażliwość trzeba z nich wydobyć i uaktywnić. Podobnie jest z kształtowaniem i rozwojem ich wyobraźni przez stałą lekturę książek dotykowych. Dziecko widzące na początku swojej nauki potrzebuje dużo obrazków, ale dzieci niewidome szczególnie. Dotychczas jednak było to poza ich zasięgiem. Teraz, dzięki dotykowym książeczkom zdecydowanie łatwiej im postrzegać otaczający je świat. Dzieci widzące, gdy już znają alfabet, mają coraz mniej obrazków. Samo czytanie pobudza ich wyobraźnię. Podobnie jest w przypadku dziecka niewidzącego, które już od najmłodszych lat poznaje alfabet Braille’a. Ale kropki niewiele znaczą. Przecież świat nie składa się tylko z kropek! Poznają więc w moich, naszych książeczkach nie tylko kształty, ale np. ciepło zwierzęcego futerka czy szorstkość tynku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Świat, który nie składa się tylko z kropek

Kot z czarnego futerka, uśmiechnięty miś, drewniany dom z czerwoną dachówką, płot z chropowatych patyczków, okno z płatkami śniegu, drzewo, liście, żółte słońce z ciepłego materiału rzucające wokół promienie, koszyk z owocami, warzywami, wysoka i krótko przystrzyżona trawa. To tylko kilka stron wypukłych obrazków z książeczek dla niewidomych dzieci. Wśród autorów dotykowych książeczek są zarówno współcześni, jak i klasycy gatunku, m.in.: Andersen, Brzechwa, Chotomska, Kern, Kulmowa, Kubiak, Milne, Sztaudynger, Tuwim.

Reklama

Pani Kazanowska przez lata zbierała kolejne materiały do zajęć z maluchami, nieświadoma, że w przyszłości staną się zalążkiem książeczek dotykowych, a później - biblioteki. W „zbieractwie” pomagała jej rodzina: mąż i córka. Dziś już studentka iberystyki. W pasji swojej mamy uczestniczyła od dziecka - to jej zabawy, ciekawość przedmiotów, zabawki były częstą inspiracją dla pracy z niewidomymi dziećmi. Do dziś jednak zdarza się, że „rumieni się za mamę”, która co rusz sprawdza w sklepach, na ile dane tworzywo może być przydatne w przygotowywaniu przedmiotów potrzebnych do nauki niewidomych dzieci. - Nie każdy bowiem materiał może działać na wyobraźnię dziecka - wyjaśnia Bożena Kazanowska. - Niektóre mogą je zniechęcić, przestraszyć. A przecież faktura ma prowadzić do rozbudzenia zainteresowania dziecka otaczającym go światem. Książeczki mają wpływać na jego rozwój intelektualny, psychikę, wrażliwość.

Bożena Kazanowska w 2008 r. postanowiła założyć bibliotekę z ręcznie wykonanych przez siebie książeczek dla niewidomych dzieci. Autorką niektórych z nich była również jej koleżanka z pracy, polonistka, Renata Łęczyńska. Pomysł szybko chwycił. Rodzice chętnie skorzystali i nadal korzystają z biblioteki. Wypożyczyć można tylko jedną z książeczek i nie na dłużej niż miesiąc. W tej chwili dotykowa biblioteka ma już około stu stałych czytelników. Poszerzył się też, do kilkunastu osób, krąg wolontariuszy pomagających pani Kazanowskiej w tworzeniu książeczek. Należą do nich m.in.: pani Beata Wróblewska i uczennice z IV Ogólnokształcącego Liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie w Chorzowie, pani Anna Świerbutowicz-Kawalec i gimnazjaliści z Zespołu Szkół Plastycznych im. Cypriana Kamila Norwida w Lublinie, a także kilku więźniów z Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu. Jest również kilkoro wolontariuszy pomagających w wysyłaniu książeczek. Są to zarówno koleżanki z pracy, jak też uczniowie szkół średnich i studenci. A darmowy kolportaż jest możliwy dzięki zwolnieniom z opłat przez Pocztę Polską druków dla niewidomych zrzeszonych w Polskim Związku Niewidomych.

Zainteresowanie bez konsekwencji

Przed dwoma laty pani Kazanowska zdecydowała się zaprezentować swoje książeczki na poznańskich targach książki. Organizatorzy zapewnili jej dotykowym pracom bezpłatne stoisko. Książeczki wzbudziły ogromne zainteresowanie. Jak do tej pory bowiem żadne polskie wydawnictwo nie podjęło się publikacji takich książeczek. Niekiedy tylko zdarzają się pozycje z jednym czy dwoma wypukłymi elementami. Natomiast produkowane za granicą książki dla niewidomych dzieci kosztują kilkadziesiąt euro. Na targach znalazło się wiele osób, które chciały kupić książeczki Bożeny Kazanowskiej. Niestety, żadna z nich nie była do sprzedania. Zainspirowało to terapeutkę do poszukiwania sponsorów dla jej pomysłu, produkcji książeczek na większą skalę. Marzeniem bowiem Bożeny Kazanowskiej jest, aby każde niewidome dziecko miało własną biblioteczkę z takimi książeczkami - bajkami - wierszykami. Do tego potrzebne są jednak pieniądze, bowiem wyprodukowanie jednej dotykowej książeczki jest dość drogie. Wydanie natomiast kilkudziesięciu książeczek jednego tytułu już całkowicie przekracza finansowe możliwości nauczycielki czy kilku sprzyjających przyjaciół i znajomych.

Przed rokiem Bożena Kazanowska z bratem Arkadiuszem Orłowskim, córką Weroniką i Renatą Łęczyńską, główną autorką tekstów do dotykowych książeczek, oraz Marek Skórski wraz z kilkoma jeszcze osobami założyli Fundację „Jasne Strony”. Fundacja jako zasadniczy cel stawia sobie wydawanie darmowych książeczek dla niewidomych dzieci i rozsyłanie ich do kilkuset czy nawet ok. tysiąca małych czytelników. Bo tyle jest niewidomych dzieci w wieku przedszkolnym zarejestrowanych w Polskim Związku Niewidomych. Pomysłodawczyni oraz dotykowe książeczki zdobyły już wiele nagród i wyróżnień, m.in. Nagrodę Polskiej Rady Biznesu. Żadna jednak z nich nie przyniosła jakichkolwiek funduszy umożliwiających zrealizowanie projektu. O Bożenie Kazanowskiej zaczęła też pisać miejscowa i krajowa prasa. To również wzbudziło zainteresowanie u rodziców kolejnych niewidomych dzieci. Jednak nikt, kto mógłby wesprzeć finansowo inicjatywę pomysłodawczyni i jej Fundacji „Jasne Strony”, nie odezwał się. - Dzieje się tak być może dlatego, że tych dzieci w Polsce jest nie więcej niż około tysiąca. Ludzie więc pewnie uważają, że jest to mały problem. Owszem, nie jest ich dużo, ale problem jest olbrzymi. Bo to stanowi o intelektualnej i emocjonalnej przyszłości tych dzieci. Wiedzą o tym najlepiej ich rodzice - dodaje Bożena Kazanowska.

2013-04-03 07:24

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieci w sieci

Niektóre treści dostępne w internecie i czas poświęcony cyfrowej rozrywce stanowią realne zagrożenie dla prawidłowego rozwoju dzieci. Jak je chronić?

Mam trójkę fantastycznych i ciekawych świata dzieci. Jak wszystkie współczesne dzieciaki tak i moje uwielbiają świat w wydaniu cyfrowym. Podejrzewam, że nie odbiegają od swoich rówieśników również w tym, że większość ich wirtualnej aktywności sprowadza się do dwóch, trzech obszarów: oglądania tzw. filmików (np. na YouTubie), używania komunikatorów (WhatsApp, Snapchat, Messenger itp.) oraz grania w gry wideo. U starszych dzieci pewnie dochodzą jeszcze serwisy społecznościowe. Urządzenia, z których korzystają, są na pierwszy rzut oka różne – smartfon, tablet, konsola do gier, laptop, komputer stacjonarny czy telewizor ze Smart TV, a tak naprawdę to wszystko komputery. Różnią się tylko formą i rozmiarem. I na każdym z tych urządzeń można zainstalować, lub domyślnie są zainstalowane przez producenta, różnego rodzaju aplikacje. Te urządzenia i aplikacje, połączone razem i uzbrojone w dostęp do internetu, tworzą wirtualną rzeczywistość, która oddziałuje na dzieci dużo mocniej niż ziemska grawitacja. Siła przyciągania jest tak silna, że dzieciom ciężko się jej oprzeć.
CZYTAJ DALEJ

Szkoła w remoncie dusz – dokąd prowadzą reformy edukacji?

2025-08-23 21:02

[ TEMATY ]

szkoła

edukacja

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Gdy dzwonek zabrzmi inaczej 1 września 2025 roku uczniowie usłyszą szkolny dzwonek, ale jego ton nie będzie już taki sam. Ministerstwo Edukacji postanowiło gruntownie przebudować plan lekcji, kalendarz roku szkolnego i system oceniania. W życie wchodzą nowe przedmioty, zmienia się rytm ferii zimowych, wprowadzane są testy sprawnościowe i nowe metody oceniania uczniów z niepełnosprawnościami. Cele reform – jak podkreśla MEN – to przygotowanie młodzieży do rynku pracy, rozwój kompetencji cyfrowych i wyrównanie szans edukacyjnych.

Brzmi jak techniczna modernizacja. Jednak w tym całym zamieszaniu pojawia się pytanie o coś bardziej fundamentalnego – o wychowanie duchowe młodego pokolenia.
CZYTAJ DALEJ

Ingres biskupa Edwarda Kawy do katedry w Kamieńcu Podolskim

2025-08-23 13:33

Miłość, która jest powołana do niesienia ludziom Dobrej Nowiny i przemieniania świata, powinna znajdować odzwierciedlenie zarówno w naszym życiu społecznym, jak i w życiu kościelnym - mówił bp Edward Kawa w homilii podczas ingresu do katedy św. Apostołów Piotra i Pawła w Kamieńcu Podolskim. Przed uroczystością nawiązał do słów Jana Pawła II wypowiedzianych w Wadowicach, odnosząc je do swojej dotychczasowej posługi we Lwowie: "Tu wszystko się zaczęło".

Dotychczasowy biskup pomocniczy Archidiecezji Lwowskiej Edward Kawa został mianowany nowym biskupem diecezjalnym diecezji kamieniecko-podolskiej 1 lipca 2025 roku, po tym jak papież Leon XIV przyjął rezygnację biskupa Leona Dubrawskiego w związku z osiągnięciem przez niego wieku emerytalnego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję