Reklama

Wiara

Między miłosierdziem i sprawiedliwością

Obraz Jezusa Miłosiernego z charakterystycznymi strumieniami białego i czerwonego światła nie dziwi już nikogo i nigdzie. Na naszych oczach orędzie Bożego Miłosierdzia z krakowskich Łagiewnik staje się dziś najlepszym polskim dobrem eksportowym

Niedziela Ogólnopolska 17/2014, str. 52-53

[ TEMATY ]

Jezus Chrystus

miłosierdzie

ADOLF HYŁA, „JEZU UFAM TOBIE”(XX WIEK). SANKTUARIUM BOŻEGO MIŁOSIERDZIA W KRAKOWIE-ŁAGIEWNIKACH/GRAZ

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Miłosierdziem jest jak z ogniem w ogromnym piecu ceramicznym. Gdybyś stłuczony wazon posklejał, pozostaną na nim ślady dawnego rozbicia. Jeśli wypalisz wazon na nowo i nadasz mu kształt, stanie się zupełnie nowym naczyniem. I oto właśnie chodzi z każdym człowiekiem – by stał się nowym stworzeniem.

Wymagająca prawda

O tajemnicy Bożego Miłosierdzia najwięcej nauczyłem się jako kapelan w areszcie śledczym. W każdą sobotę odwiedzałem osadzonych z katechezą i posługą sakramentalną. Do tamtego czasu wydawało mi się, że miłosierdzie jest łatwiejsze od sprawiedliwości, że chodzi w nim o rodzaj spoufalania się z Bogiem, niemal klepanie Go po plecach. Prawda jest jednak zupełnie inna, a nauczyli mnie jej więźniowie. – Jeśli złamałeś prawo, musisz odbyć karę – mówili. – Ale po wyroku możesz wrócić do swego dawnego życia, bo przecież nikt normalny nie będzie pracował za tysiąc złotych. Dla więźniów tych nie istniało zatem pojęcie „pokuta”, a jedynie „odsiadka”. A jeśli czegoś żałowali, to raczej faktu, że zostali przyłapani i udowodniono im winę, niż tego, że kogoś skrzywdzili czy że sprzeniewierzyli się Bogu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zupełnie inaczej jest z miłosierdziem. Jeśli przyjmiesz do swego serca orędzie o Bożym Miłosierdziu, to nawet największe zbrodnie, które popełniłeś, pójdą w zapomnienie. Tyle tylko, że im więcej ci przebaczono, do tym większej przemiany jesteś zobowiązany. Nie wolno ci wrócić do tego samego życia, musisz się zmienić.

Miłość silniejsza od śmierci

Nie bez powodu spowiedź św. tak naprawdę nosi nazwę sakramentu pokuty i pojednania. Czasami szafarzy tego sakramentu nazywamy sędziami. Ale nie wolno tu ulec złudzeniu: nie chodzi o sędziów kojarzonych z rozpoznawaniem winy i nakładaniem kary. Tu chodzi o prezbiterów, którzy – siedząc w konfesjonale – mają za zadanie rozpoznać, czy penitent jest zdolny do przyjęcia rozgrzeszenia. Każdy zaś posiada tę zdolność, gdy – niezależnie od ciężaru win – szczerze postanawia poprawę. Właśnie ta okoliczność – szczery żal za grzechy – nadaje skuteczności biblijnemu zapewnieniu: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją” (Iz 1, 18).

Reklama

Dlatego też nie ma sensu obiegowa opinia powtarzana nieraz przez katolików, że rezygnują z sakramentu pokuty i pojednania, bo ciężar ich win zdecyduje o tym, że nie otrzymają rozgrzeszenia. W jakimś sensie każdy spowiednik ma tu związane ręce. Jeśli nie on jest przebaczającym Bogiem, to nie ma żadnego prawa stawiać tamy Bożemu Miłosierdziu. Innymi słowy, żaden ksiądz nie robi nikomu łaski, udzielając rozgrzeszenia, a do aktu tego jest wręcz zobowiązany. Oczywiście, nie bezwarunkowo: penitent musi żałować i obiecywać poprawę.

Wieczny Pedagog

Nawet bardzo pobieżna znajomość historii zbawienia pozwala na uświadomienie sobie niesamowitej logiki Boga: każda akcja ze strony człowieka ma swoją reakcję, każda wklęsłość ma swoją wypukłość. Jeśli zatem potrzeba było umocnienia wiary Izraelitów w Starym Testamencie czy też jej pogłębienia wśród wyznawców Chrystusa w Nowym – pojawiały się cuda. One były potrzebne akurat w tym konkretnym czasie, kiedy wzmacniało się zwątpienie wędrujących przez pustynię Żydów czy kiedy trzeba było niejako uwiarygodnić Chrystusa.

Podobnie było z tzw. znakami czasów. Pamiętamy, jak Pan Jezus miał pretensje do uczniów, że nie odczytywali tych znaków. Na pewno z perspektywy historii możemy w tym kontekście mówić o wszystkich wojnach i nieszczęściach, które nawiedziły ludzkość. Ale w nie mniejszym stopniu o zwycięstwach, nie wyłączając upadku komunizmu. To wszystko były znaki czasów, mówiące o Opatrzności, która nawet z największego nieszczęścia potrafiła wyłuskać dobro.

Podobnie wreszcie w historii zbawienia było z objawieniami i mistykami. Orędzia przekazywane przez tych ostatnich osadzone były zawsze w jakimś konkretnym kontekście. Potrzeba więc było pogłębienia prawdy o Sercu Jezusowym przed I wojną światową (Leon XIII poświęcił Sercu Jezusa świat), jak i potrzeba było prawdy o Królowej Pokoju z Medjugorie przed strasznymi wojnami na Bałkanach. Tak więc możemy z całą pewnością przyznać, że potrzeba było również światu orędzia o Bożym Miłosierdziu po straszliwych doświadczeniach dwóch wojen z początku XX wieku, a także komunizmu.

Reklama

Jezu, ufam Tobie

Bez posiadania większej wiedzy teologicznej można niemal na ślepo założyć, że skoro u progu XXI wieku tak bardzo rozpowszechnił się kult Bożego Miłosierdzia, to znaczy, że w tym fakcie także należy się dopatrywać przejawów Bożej interwencji.

Wzmianki o tej tajemnicy możemy znaleźć zarówno w Starym Testamencie, jak i w Nowym. Najczęściej będzie tu chodziło o przymiot samego Boga, który należy do najważniejszych, obok świętości i sprawiedliwości. Jednak w odniesieniu do każdego człowieka możemy powiedzieć, że przekłada się on na obowiązek bycia miłosiernym dla innych. Jan Paweł II mówił nawet o wyobraźni Miłosierdzia, przez co rozumiał konieczność ogólnoludzkiej solidarności.

W perspektywie wspominanej pedagogiki Boga należy patrzeć także na ten fakt, o którym wspomniał bł. Jan Paweł II podczas konsekracji sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie. To właśnie on sam, jak mówił, młody chłopak w drewnianych chodakach, mógł od młodzieńczych lat czerpać z głębi objawień ujawniających światu cudowną prawdę o Bogu. Św. Faustyna Miłosierdzie określała bardzo lapidarnie, zarazem niezwykle głęboko ujmując jego istotę: „Miłosierdzie jest kwiatem miłości; Bóg jest miłością, a miłosierdzie jest Jego czynem, w miłości się poczyna, w miłosierdziu się przejawia” (Dz. 651).

Nawet najgorliwi krytycy współczesnego świata mogliby się zgodzić bez cienia wątpliwości, że słowa powyższe mogą być dla tego świata remedium. Bo dopóki trwa Boże Miłosierdzie, nadzieja nie umrze.

2014-04-22 14:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”

Zatrzymamy się przy słowach Pana Jezusa wypowiedzianych z krzyża w czasie Jego agonii. Są to słowa pełne bólu i osamotnienia: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15,34; Mt 27,46).
Wobec śmierci Jezusa stajemy przed niesłychanym orędziem, że w Nim sam Bóg zechciał doświadczyć śmierci. Jest w niej znak autentyczności Jezusa, który naprawdę i do końca był człowiekiem. Dlatego nie chciał uniknąć śmierci, wykorzystując fakt, że był Bogiem. W Jego śmierci Bóg „doświadczył”, czym jest umieranie człowieka. Stąd też w każdej sytuacji naszego życia możemy odczuwać solidarność Jezusa i Jego bliskość z naszym losem.
W zmaganiu się ze śmiercią i całkowitym osamotnieniem Jezus pyta: „Gdzie jesteś Ojcze?!”. Jest to dowód pełnego zdania się na Boga, by wkroczył, by Jego wola się wypełniła.
Pytamy pokornie, czy ta przejmująca modlitwa Jezusa do Ojca w chwili największego cierpienia ma jakieś odniesienie do naszego życia. Co odpowiemy? - Na pewno ma, gdyż nic takiego nie wydarzyło się w życiu Jezusa, co nie miałoby odniesienia do naszego życia. Na naszej życiowej drodze też natrafiamy na ciemne doliny i na chwile opuszczenia i osamotnienia. Takie chwile przeżywali ludzie w obozach koncentracyjnych, gdzie - jak niektórzy mówią - panowało wielkie milczenie Boga. Tego rodzaju trudne okresy przeżywali nasi rodacy, którzy z przedwojennych Kresów Wschodnich w 1940 r. zostali wyrwani z gniazd rodzinnych i wywiezieni w dal syberyjskich lasów, śniegów i mrozów. Tego rodzaju chwile, takie ciemne doliny, przeżywali więźniowie poddawani torturom i zabijani w okrutny sposób przez swoich przeciwników politycznych. Wielu wydawało się wtedy, że Bóg jakby zapomniał o świecie, zapomniał o ludziach. Stał się Bogiem milczącym.
Takie chwile osamotnienia, opuszczenia, jakby nieobecności Boga przeżywali nawet ludzie wierzący, nawet święci. Zresztą każdy człowiek na drodze swego życia natrafia na ciemne doliny, na godziny wielkiej udręki, chwile wielkiego osamotnienia. Zwróćmy uwagę, że jest bardzo trudno doświadczać Boga w chwilach udręki i wielkiego cierpienia. Wydaje się nam wtedy, że Bóg odwrócił się od nas albo też, że gdzieś zapomniał zupełnie o nas. Rzeczywiście, w chwilach wielkiego zła, w doświadczaniu ludzkiej podłości, ludzie mówią o milczeniu Boga. Te ciemne doliny, przez które przechodzą ludzie na tej ziemi, które mają odniesienie do tej godziny krzyża na Golgocie, kiedy Chrystus wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. Tego pozornego milczenia Boga doświadczają ludzie dość często tu, na ziemi.
Prośmy Jezusa Ukrzyżowanego, abyśmy mogli - choć w bardzo ograniczonych i zawężonych warunkach - przeżyć to, co przeżył w czasie swojej męki i śmierci. Wyraźmy pragnienie towarzyszenia Jezusowi w Jego drodze od Ogrójca aż po krzyż, prosząc Go, aby otworzył nam nasze serce i ukazał nam to, czego wówczas doświadczał. Prośmy także, aby nasze współuczestnictwo w Jego cierpieniu i udręce On sam przemieniał w doświadczenie radości i pociechy z Jego zmartwychwstania.

CZYTAJ DALEJ

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia postępowania w sprawie ks. Michała O.

2024-03-28 19:21

Red.

Niepokoją nas doniesienia płynące od pełnomocnika ks. Michała, mecenasa Krzysztofa Wąsowskiego, dotyczące sposobu prowadzenia postępowania - piszą księża sercanie w opublikowanym dziś komunikacie. To reakcja zgromadzenia na działania prokuratury związku z postępowaniem w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Dementują pogłoski, jakoby ich współbrata zatrzymano w niejasnych okolicznościach w hotelu. Wzywają do modlitwy za wszystkich, których dotknęła ta sytuacja.

Publikujemy treść komunikatu:

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga

2024-03-29 07:59

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Bp Adrian Galbas

Bp Adrian Galbas

Mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga. Wiara bywa ciężka i męcząca, ale gdy słyszę o czyjejś śmierci, wówczas właśnie wiara jest pociechą - powiedział PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas.

W rozmowie z PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas wyjaśnił, że cierpienie samo w sobie nie jest człowiekowi potrzebne, ponieważ niszczy i degraduje. Jednak w momentach, gdy przeżywamy cierpienie, męka Chrystusa może być pociechą i wzmocnieniem.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję