Reklama

W oczekiwaniu na kanonizację błogosławionego biskupa J. S. Pelczara

Samotność ojcostwa (7)

Niedziela przemyska 7/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Już po kilku dniach Józek przekonał się, że wybór nowej stancji był dobrą decyzją. Nowa gospodyni zajęła się nim jak własnym synem. Młody Pelczar wstydził się nieco swojej buńczuczności, z jaką potraktował sprawy żywienia. Starsza kobieta stawiała wszak na stole także produkty, których jej nie wydzielał ze swojego kuferka. Jej troskliwość ujawniała się zwłaszcza rano, kiedy na stole pojawiało się dymiące gotowane mleko, świeże bułki. I tutaj ujawniła się zaciętość małego korczyniaka. Z początku nie chciał spożywać produktów, które nie były jego. Gospodyni, która wychowała swoje dzieci, nie zrażała się jednak z powodu kaprysów młodego lokatora. Cierpliwie tłumaczyła, że ona nie czyni jałmużny.
- Ja ci Józiu tylko pożyczam. Wiem to na pewno, że kiedyś i tobie przydarzy się taka sytuacja, że będąc uczonym, bogatym, będziesz pomagał innym nie licząc na to, że ci oddadzą.
- Zapamiętam te słowa i Bóg zapłać za troskę - nie były to, co prawda, wylewne słowa, ale gospodyni wiedziała, że młodych należy zdobywać cierpliwością.
Mimo tych lekcji dobroci, Józek nie oddawał swoich wiktuałów. Zawsze rano wydzielał porcje, które jego zdaniem miały wystarczyć na obiad.
W szkole był prymusem. Czasem nudził się, bo nauczyciele powtarzali niektóre kwestie pragnąc, aby zrozumieli je mniej zdolni uczniowie. Mały Pelczar wciągnął się w grono kolegów, którzy za punkt honoru postawili sobie dokuczanie innym. Ofiarami ich żartów, czasem bolesnych, padali Żydzi. Inicjatorami tych żartów byli przeważnie uczniowie słabsi w nauce i biedni. Zazdrościli swoim kolegom bogactwa, a czasem, co tu kryć, i zdolności. Sam Józiu padał nieraz ofiarą tych żartów, kiedy nazywali go lizusem, kujonem. Kujona jeszcze jakoś znosił, ale kiedy padało słowo lizus reagował agresywnie, co czasem było widać, gdy wracał do domu. Gospodyni bez słowa kazała mu pokiereszowane części garderoby oddawać do cerowania i wieczorem, kiedy on się uczył, wdowa pracowała nitką i igłą nad eleganckim image swojego lokatora. Nie wiadomo jak by się skończyło to kolegowanie Józia z zaczepnymi kolegami, gdyby nie wizyta matki.
Akurat nie miała nikogo ze znajomych, którzy by wybierali się do Rzeszowa, więc sama musiała pojechać do syna, by zawieźć mu kolejną porcję wałówki. Do miasta dotarła, kiedy syn był jeszcze w szkole. Znalazła nową stancję i kiedy Józiu wrócił do domu zastał obie kobiety przy herbacie i rozmowie. Ucałował mamę w rękę, jak było w zwyczaju, i zasiadł do obiadu. Spożywał w milczeniu. Kobiety nie zaczynały rozmowy, a matka z miłością przypatrywała się swojemu synowi. W sercu podziwiała jego dojrzałość, po tym jak dowiedziała się od nowej gospodyni, w jaki sposób jej syn rozstał się z poprzednimi gospodarzami. Ale też niepokoił ją upór syna.
Po obiedzie zostali sami w pokoiku Józia i mama zaczęła pytać o życie szkolne, o kolegów. Syn ufnie opowiadał o swoich postępach w nauce, o kolegach, o bijatykach, jakie wywoływało obraźliwe słowo lizus. Nie omieszkał też, śmiejąc się, opowiedzieć o dokuczliwościach, jakie wyrządzali żydowskim kolegom. To przepełniło czarę niepokoju.
- Niepokoję się o ciebie synu.
- Dlaczego? Przecież uczę się dobrze.
- Tak, i dumna jestem z tego. Ale widzisz, ja w swoim życiu widziałam już mądrych ludzi, którzy jednak nie umieli być dobrymi. Mądrość bez miłości może prowadzić na manowce pychy.
- To co mam robić?
- Po pierwsze, ja sama dałam dzisiaj twojej gospodyni to, co przyniosłam, i to ona będzie decydować, co ugotuje na obiad. Przekonałam się, że to uczciwa kobieta. A ty nawet nie umiałeś podziękować za to, że karmi cię nie bacząc na to, czy to jej, czy twoje.
Mimo przygany Józef odczuł ulgę. Sam już dawno przekonał się o dobroci kobiety. Nie miał jednak na tyle pokory, by cofnąć się ze swoją decyzją zamykania kuferka. Teraz ten problem rozwiązała matka. Był jej za to wdzięczny i gotów na kolejne gorzkie słowa nauki. Zdarzało się w domu, że Józiu nie posłuchał ojca, narażając się nawet na cielesne skutki swego uporu, wobec mamy czuł respekt płynący z jej bogatej osobowości. Matka mogła powiedzieć mu właściwie wszystko i przyjmował to z pokorą.
- Co do twoich awantur z kolegami o przezwiska, to spróbuj przemyśleć, czy ty nie robisz podobnie wobec innych kolegów. Jeśli nie jesteś lizusem i nie donosisz na kolegów, to dlaczego się denerwujesz i prowokujesz bijatyki. I jeszcze jedno. Żeby mi się nie powtórzyła sytuacja pogardzania twoimi żydowskimi kolegami. Może ci biedniejsi mają w sercu żal, że nie stać ich na wiele rzeczy, ty nie musisz, bo staramy się by ci niczego nie brakowało. Zabraniam ci kolegowania się z tymi, którzy krzywdzą innych. Powinieneś, bo jak wiem od nauczycieli masz posłuch u wielu, wpływać na nich, by lepiej zabrali się do nauki, opłacanej często przez wielki wysiłek rodziców, zamiast marnować czas na niegodnych katolika awanturach.
Na te słowa nie było już odpowiedzi. Józiu, choć nie przyszło mu to łatwo, podszedł do matki, ucałował ją w rękę i obiecał, że się to już więcej nie powtórzy.
Marianna znała syna i wiedziała, że mimo iż był jeszcze chłopcem, znał wagę słowa. Tego nauczył się od ojca, który mu to wpajał od momentu, kiedy mógł rozumieć. Ta twardość w dotrzymaniu obietnicy nie wynikała pewnie z jakichś głębokich intencji. - Józiu po prostu wiedział - tak mówił ojciec. Mężczyzna, prawdziwy mężczyzna, to nie ten, który się popisuje siłą, bo to nie jest jego zasługa, ale ten, który jak coś powie, to dotrzyma. Tak więc w tym momencie spotkały się dwie perły rodzicielskie - ojciec i matka. Każda na inny sposób sprawiała, że bogactwo osobowości małego chłopca błyszczeć zaczęło coraz piękniejszym blaskiem szlachetności.
Na swej drodze młody Pelczar spotkał jeszcze kogoś innego, kto miał znaczący wpływ na jego życie. Któregoś dnia do ich klasy zajrzał starszy wiekiem, bo uczeń gimnazjum, i zapytał głośno:
- Czy w tej klasie uczy się Pelczar.
Józiu zajęty był lekturą kolejnej książki o Napoleonie, który powoli stawał się jego wzorem, i nie bardzo z początku pojął sens usłyszanego słowa. Dopiero kiedy padło po raz drugi wstał i podszedł do starszego kolegi.
- Ja jestem Pelczar.
- Cześć. Ja jestem Kuba Glazer. Od dziś mam być twoim opiekunem.
- Nie potrzebuję opieki! - oburzył się Józek.
- Ja też nie tęsknię za niańczeniem, ale jest u nas taki zwyczaj, że uczniowie gimnazjum mają pod opieką jednego młodszego kolegę. Zresztą, po co się srożysz? Nie będę ci nosił tornistra, ani odrabiał za ciebie zadań. Zresztą, jak się już zwiedziałem, nie potrzebujesz tego. Mam być dla ciebie kimś w rodzaju starszego kolegi, który gdy zajdzie taka potrzeba może ci pomóc. Oby nie zaszła, ale i wtedy możemy być po prostu kolegami. W końcu jeszcze kilka lat przyjdzie nam tu pobyć razem.
Józek zezłościł się wewnętrznie na siebie. Znowu przegrał ze swoją pychą i to sromotnie, wobec starszego kolegi.
- Przepraszam - wykrztusił, tak mi się powiedziało.
- Nic się nie dzieje. To co, może dziś spotkamy się na nieszporach u Bernardynów, a potem trochę pochodzimy, pogadamy, po prostu się poznamy?
To był cios kończący opór. Do Bernardynów. Tego się Józek nie spodziewał, ale też poczuł szacunek dla swego kolegi.
- Pewnie to będzie dobra znajomość, skoro zaczniemy ją u Bernardynów. Wielki jest ten Kuba - tego już nie ujawnił słowami, to były jego myśli i jego intuicja. Czas miał pokazać, jak bardzo trafna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Wojciech

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 30

[ TEMATY ]

św. Wojciech

T.D.

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

29 kwietnia 2019 r. – uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski

W tym tygodniu oddajemy cześć św. Wojciechowi (956-997), biskupowi i męczennikowi. Pochodził z książęcego rodu Sławnikowiców, panującego w Czechach. Od 16. roku życia przebywał na dworze metropolity magdeburskiego Adalberta. Przez 10 lat (972-981) kształcił się w tamtejszej szkole katedralnej. Po śmierci arcybiskupa powrócił do Pragi, by przyjąć święcenia kapłańskie. W 983 r. objął biskupstwo w Pradze. Pod koniec X wieku był misjonarzem na Węgrzech i w Polsce. Swoim przepowiadaniem Ewangelii przyczynił się do wzrostu wiary w narodzie polskim. Na początku 997 r. w towarzystwie swego brata Radzima Gaudentego udał się Wisłą do Gdańska, skąd drogą morską skierował się do Prus, w okolice Elbląga. Tu właśnie, na prośbę Bolesława Chrobrego, prowadził misję chrystianizacyjną. 23 kwietnia 997 r. poniósł śmierć męczeńską. Jego kult szybko ogarnął Polskę, a także Węgry, Czechy oraz inne kraje Europy.

CZYTAJ DALEJ

Bp Markowski: obraz kapłana inny, istota kapłaństwa ta sama

2024-04-21 10:03

[ TEMATY ]

bp Rafał Markowski

Bp Markowski

Autorstwa Małgorzata Koniorczyk - Praca własna, CC BY-SA 4.0

bp Markowski Rafał

bp Markowski Rafał

Wizerunek kapłaństwa zmienił się, ale istota tej posługi pozostaje ta sama. Kapłan powołany jest do tego, żeby pełnić posługę sakramentów, Słowa Bożego i miłości - powiedział portalowi Polskifr.fr pomocniczy biskup warszawski bp Rafał Markowski. W Niedzielę Dobrego Pasterza 21 kwietnia obchodzimy 61. Światowy Dzień Modlitwy o Powołania, który rozpoczyna Tydzień Modlitw o Powołania do Kapłaństwa i Życia Konsekrowanego.

„Wobec zmieniającego się obrazu Kościoła, procesów społecznych, które się dokonują i wyzwań, które się pojawiają, wizerunek kapłaństwa ulega zmianie. Obecnie podjęcie decyzji o wstąpieniu do seminarium to w dużej mierze akt odwagi młodego człowieka” - ocenił bp Markowski, który w latach 1987-1993 był prefektem (wychowawcą) w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym św. Jana Chrzciciela w Warszawie.

CZYTAJ DALEJ

23 kwietnia świętujemy Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich

2024-04-23 07:38

[ TEMATY ]

książki

Fotolia.com

23 kwietnia obchodzony jest ustanowiony przez UNESCO Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich. W całym kraju w bibliotekach i księgarniach odbywać się będą spotkania z autorami, seanse głośnego czytania, wystawy i odczyty. W tym roku święto odbywa się pod hasłem "Czytaj po swojemu”.

Święto organizowane jest przez UNESCO od 1995 roku, jednak jego geneza sięga 1926 roku. Pomysł zrodził się w Katalonii, a inicjatorem tego wydarzenia był wydawca Vicente Clavel Andres. Kilka lat później w 1930 roku święto zaczęto oficjalnie obchodzić w Hiszpanii, a od 1964 roku także w pozostałych krajach hiszpańskojęzycznych. Data 23 kwietnia jest symboliczna dla literatury światowej, gdyż w ten dzień zmarli wybitni poeci Miguel de Cervantes, William Szekspir oraz Inca Garcilaso de la Vega. Zgodnie z długą tradycją w Katalonii, kobiety obdarowywano w ten dzień czerwonymi różami, mającymi symbolizować krew pokonanego przez św. Jerzego smoka. Z czasem kobiety zaczęły odwzajemniać się mężczyznom podarunkami w postaci książek.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję