Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Służę młodym jako salezjanin koadiutor

Z bratem zakonnym Stefanem Sieradzem, koadiutorem salezjaninem w parafii św. Jana Bosko w Szczecinie, rozmawia Bogdan Nowak

Niedziela szczecińsko-kamieńska 23/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

salezjanie

Bogdan Nowak

Salezjańska świątynia przy ulicy Witkiewicza w Szczecinie

Salezjańska świątynia przy ulicy Witkiewicza w Szczecinie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stefana Sieradza zastaję wśród młodych w oratorium parafii salezjańskiej otoczonej wieżowcami na wprost stadionu „Pogoni” w Szczecinie. Jedyny zakonnik w tym domu w świeckim ubraniu bardzo pogodnego usposobienia za chwilę odrywa się od młodych i wspomina dzieje swego powołania.

– Urodziłem się i wychowałem w parafii prowadzonej przez salezjanów ks. Jana Bosko, których szczególnym zadaniem jest służba młodzieży, zwłaszcza ubogiej i zagrożonej – mówi. – To właśnie księża rodzinnej wspólnoty parafialnej w Czaplinku mieli na mnie największy wpływ na moje powołanie zakonne, dzięki optymistycznemu życiu i twórczego wypełniania wolnego czasu młodemu pokoleniu. Nasza zachodniopomorska parafia jest dumna z licznych powołań kapłańskich i zakonnych, które powiększyłem w 1979 r., wstępując do salezjanów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

* * *

BOGDAN NOWAK: – Jaka była droga salezjańska Brata?

BR. STEFAN SIERADZ: – U salezjanów są dwie możliwości realizowania się w tym dziele misyjnym stworzonym przez świętego naszego założyciela ks. Jana Bosko: można być kapłanem albo koadiutorem, czyli współbratem laikiem. Ja odczułem chęć – pod wpływem Ducha Świętego – bycia bratem zakonnym. Zawsze modliłem się, że chcę iść w drugiej linii życia zakonnego – tak jak na wojskowym froncie – czyli w tak potrzebnej braterskiej służbie. Pierwszą linię tego salezjańskiego zgromadzenia tworzą księża, czyli szafarze sakramentów. My koadiutorzy wspieramy kapłanów. Jedni bez drugich nie mogą istnieć. Ich apostolaty wzajemnie uzupełniają się.
Najpierw odbyłem w Czerwińsku roczny nowicjat. Potem skierowano mnie do Wyższego Seminarium Duchownego w Lądzie nad Wartą, gdzie przez trzy lata poznawałem budującą formację salezjańską, uczęszczając na wykłady z filozofii. Wreszcie znalazłem się w pierwszej mojej parafii salezjańskiej w Swobnicy, gdzie pomagałem zakonnemu ekonomowi.

– Połowę swego salezjańskiego życia spędził Brat w Zambii w służbie najuboższej młodzieży…

– Miłość do takiej posługi wszczepiła mi siostra salezjanka w Czaplinku, ukazując w katechezie duchowe bogactwo misji w Afryce, dlatego po ślubach wieczystych, będąc już siedem lat koadiutorem, napisałem prośbę do swego przełożonego, by mnie wysłał na zakonną placówkę do ubogiej Zambii. Otrzymałem na to zgodę i tam realizowało się moje dalsze powołanie, w duchu obywatelskiego i katolickiego wychowywania młodzieży, jak tego zawsze życzył nam św. ks. Jan Bosko. Salezjanie przybyli do Zambii w 1982 r., a pierwszymi misjonarzami byli właśnie Polacy. Chimese jest podmiejską ubogą dzielnicą 42-tysięcznej Mansy, która niewiele różni się od warunków życia w afrykańskim buszu. Wokół przeważnie domy powstałe z cegieł suszonych na słońcu i kryte trawą bez prądu i wody, zamieszkałe przede wszystkim przez młodych Murzynów. Tutaj zbudowaliśmy wspólnie z Zambijczykami Centrum Młodzieżowe. Do południa młodzi edukują się w szkole budowlanej i komputerowej. Natomiast przedszkole, szkołę podstawową i gimnazjum prowadzą siostry salezjanki oraz parafia. My, salezjanie, głównie wypełniamy twórczo dla setek dziewcząt i chłopców czas popołudniowy. Tutaj uprawiają sport, taniec, śpiew i wszelkie inne, nieraz ukryte, talenty. Później swoimi osiągnięciami sportowo-kulturalnymi prezentują się na różnych uroczystościach w mieście i nie tylko. Nawet swoimi programami muzyczno-modlitewnymi jeżdżą po okolicznych wsiach, ewangelizując innych, czyli przybliżając do Chrystusa. W Centrum Młodzieżowym organizowane są również rekolekcje i kursy biblijne. Moja salezjańska służba była rozmaita, bo trzeba było być dla nich pomocnym przyjacielem we wszystkim, a więc byłem kierowcą (do szpitala nawet trzeba było jechać z chorym 200 km), sanitariuszem, naprawiaczem wszelkich urządzeń, organizatorem zabaw i modlitw… Zambię nęka dokuczliwa malaria.

– Mimo że Brat od 2012 r. jest w potrzebnej pomocniczej służbie w Szczecinie, to jednak ciągle pamięta o młodzieży zambijskiej...

– Najbardziej jestem dumny z faktu, że dzięki salezjańskiemu programowi „Adopcja na odległość” udało się mi doprowadzić chłopca aż do święceń kapłańskich. A było to tak: Poznałem pewną samotną Zambijkę i jej trzech synów, która mieszkała na wsi, a przeprowadziła się z nimi do Chimese. Jej dzieci przez dwa lata nie chodziły do szkoły podstawowej, bo nie miała na to pieniędzy. Gdy się o tym dowiedziałem, udało się mi pozyskać odpowiednie środki, dzięki którym mogli kontynuować naukę i nadrobić zaległości. Jeden z nich nawet dostał się do liceum, a potem spełnił swoje marzenie o kapłaństwie, wstępując do diecezjalnego seminarium duchownego. Od pięciu lat jest szczęśliwym księdzem, a nawet proboszczem. Przez tydzień był w Polsce, gdzie towarzyszyłem mu w tej podróży po Ojczyźnie św. Jana Pawła II.

– Salezjanin laik, czyli koadiutor, składa trzy śluby…

– Jak każdy zakonnik, zarówno księża i koadiutorzy w naszym zgromadzeniu salezjańskim, składa trzy śluby: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Jesteśmy zatem osobami konsekrowanymi dla dobra młodzieży, której oddajemy się w całości. Koadiutor poprzez wspomniane śluby rezygnuje z prawa do wolnych wyborów i decyzji, prawa do legalnej własności, czyli dóbr doczesnych oraz z prawa do założenia rodziny. Salezjanin laik trwa we wspólnocie z innymi salezjanami, przeżywając tak samo posłannictwo w służbie młodzieży, opierając swoje życie na Chrystusie Dobrym Pasterzu i systemie wychowawczym przygotowanym przez św. ks. Jana Bosko. Wprawdzie jestem – jak wspomniałem – na drugiej linii salezjańskiego frontu wychowawczego młodzieży, to jednak wszystko cokolwiek robię, nawet z pewnego dystansu, choćby będąc portierem szkoły czy pomocnikiem kościelnego, robię to z bezinteresowną miłością do młodzieży. Dzięki naszej braterskiej pomocy księża bezpośrednio kształtując młode charaktery, są wdzięczni za takie nasze duchowe i fizyczne wsparcie. Najlepiej charyzmat koadiutorów wyjaśnia sam nasz Założyciel: „Ja potrzebuję pomocników. Są rzeczy, których ani księża, ani klerycy nie są w stanie zrobić. Dlatego wy je zrobicie… Potrzebuję kogoś w każdym domu, komu mógłbym powierzyć sprawy, które wymagają najwyższego zaufania: pieniądze, rachunki, reprezentowanie nas na zewnątrz. Zależy mi na tym, aby działały dobrze kuchnia, portiernia i aby nic się nie marnowało. Potrzebuję kogoś, komu powierzę te właśnie trudne sprawy. To właśnie jest wasze zadanie, zadanie koadiutorów..., którym powierza się wielką odpowiedzialność”.

* * *

Stefan Sieradz jest posłuszny wskazaniom świętego wychowawcy młodzieży z Turynu, który zachęca formować ją na szlachetnych obywateli i dobrych katolików, chronić młodych przed złem oraz pozytywnie kształcić ją w szkolnictwie zawodowym i w różnych grupach naukowo-szkolnych. Wielokrotnie podkreśla, iż pierwszymi i najważniejszymi nauczycielami dzieci są ich rodzice. Nikt w tym procesie nie jest w stanie zastąpić wychowawczej roli matki i ojca. Wszyscy inni, w tym Kościół, może tylko to rodzicielskie zadanie wspierać. Dlatego naturalna rodzina jest największym skarbem w życiu każdego, do której zawsze będzie wracał, także pamięcią, gdy sam będzie już starcem.

Reklama

Niewątpliwie jest wdzięczny swoim rodzicom, którzy aktywnym chrześcijańskim życiem wzbudzili salezjańskie powołanie w Stefanie, ofiarowując go zakonowi.

Sędziwa matka Stefana jest zapewne dumna, że jej jedyny syn cieszy się szczęściem służebnym w koadiutorskiej wspólnocie, która wprawdzie liczebnie maleje na polskiej ziemi, ale zapotrzebowanie na nią jest ciągle niemałe.

Gdy żegnam brata Sieradza, prosi mnie z uśmiechem o modlitwę, by nigdy nie utracił wiary, bo – jak mądrze twierdzi – bez Chrystusowej wiary człowiek wewnętrznie jest pusty.

2019-06-04 13:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ukraina: dzieci nie nadrobią straconego dzieciństwa, muszą żyć teraz

[ TEMATY ]

dzieci

Ukraina

salezjanie

Karol Porwich/Niedziela

Ukraińcy nie czują się zapomniani przez świat. Fakt, że wiadomości o wojnie zniknęły z pierwszych stron gazet jeszcze niczego nie oznacza – mówi ks. Maksym Ryabukha, przełożony salezjanów w Kijowie. Podkreśla, że dla Ukrainy ważniejsze jest to, iż nieustannie dociera pomoc wojskowa i trwają pertraktacje polityczne, o których nie zawsze można mówić otwarcie. Jego zdaniem pamięć o wojnie będą ożywiać przebywających za granicą ukraińscy uchodźcy.

Zauważa on, że widząc, ile ludzi jest na ulicach Kijowa czy w metrze, można odnieść wrażenie, że przynajmniej trzy czwarte mieszkańców wróciło do swych domów. Ludzie starają się pracować, angażować się w wolontariat, zapewnić swym dzieciom w miarę normalne życia. Podobnie jest nawet w Charkowie, które nie zaznało ani jednego dnia bez bombardowań. Nie oznacza to jednak, że Ukraińcy przyzwyczaili się do wojny – mówi ks. Ryabukha.

CZYTAJ DALEJ

Ilu jest katolików w Polsce? – analiza danych ze spisu powszechnego

2024-04-17 18:24

[ TEMATY ]

Katolik

Narodowy Spis Powszechny

Bożena Sztajner/Niedziela

Ilu katolików jest w Polsce? Kim są osoby, które w ramach Narodowego Spisu Powszechnego w 2021 r. odmówiły odpowiedzi na pytanie o przynależność wyznaniową? - tym m.in. tematom poświęcone było spotkanie, które odbyło się dziś w siedzibie Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w Warszawie. Prof. Krzysztof Koseła i prof. Mirosława Grabowska zaprezentowali analizy danych dotyczących przynależności wyznaniowej Narodowego Spisu Powszechnego z 2021. W najbliższym czasie opublikowany zostanie raport na ten temat.

Prof. Koseła i prof. Grabowska przypomnieli, że wyniki spisu z 2021 r. opublikowane zostały w 2023 r. Przynależność do wyznania rzymskokatolickiego zadeklarowało 27121331 osób z ogółu 38 mln. Polaków. Bezwyznaniowość zadeklarowało 2 611506 osób, natomiast aż 7807553 osoby odmówiły odpowiedzi na pytanie o wyznanie.

CZYTAJ DALEJ

O synodzie na Dworcu Głównym PKP

2024-04-17 18:30

Marzena Cyfert

Spotkanie w Sali Sesyjnej na Dworcu PKP we Wrocławiu

Spotkanie w Sali Sesyjnej na Dworcu PKP we Wrocławiu

W ramach Wieczorów Polskich w Sali Sesyjnej Dworca Głównego PKP we Wrocławiu odbyło się 184. spotkanie, w programie którego znalazł się Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Spotkanie zorganizowało Duszpasterstwo Kolejarzy. Z prelekcją wystąpiła Adriana Kwiatkowska, sekretarz synodu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję