Od początku istnienia państwa polskiego Bóg posyłał dobrych pasterzy, aby głosili Ewangelię i prowadzili wiernych do zbawienia. Byli to duchowni oraz świeccy, którzy realizowali ewangeliczne przykazanie
miłości Boga i bliźniego, a pełnione przez siebie funkcje, traktowali jako służbę dla społeczeństwa. Pojawiali się także najemnicy, fałszywi pasterze, którzy dbając tylko o własne interesy,
paśli samych siebie. Kiedy naród pozostawał głuchy na przestrogi i napomnienia dobrych pasterzy a podążał za najemnikami, wówczas spadały na niego dotkliwe nieszczęścia oraz klęski. Niestety
również i dzisiaj, głos Boga wołającego przez usta dobrych pasterzy jest celowo zagłuszany przez fałszywych proroków, posługujących się najnowszymi osiągnięciami techniki mass medialnej. Oni to próbują
nieustannie sprowadzać zagubionego i poszukującego prawdy człowieka na bezdroża współczesnego świata, hołdującego ateizmowi, liberalizmowi moralnemu i kulturze śmierci. Aby zatem ludzie szukujący
nadziei, a także sensu życia, mogli odnaleźć najważniejsze dla siebie wartości, potrzebni są duchowi przewodnicy, dobrzy pasterze, którzy pewnie i zdecydowanie poprowadzą innych do Boga. Do
ich grona powinny należeć osoby odpowiedzialne za dobro wspólne narodu i Kościoła. Ludzie ci nie mogą w sprawach dotyczących wartości religijnych i patriotycznych wchodzić na kręte
i zawiłe ścieżki dyplomacji, a także kompromisu za wszelką cenę, gdyż taka postawa sprawi, że staną się nieczytelni i niewiarygodni. Zaś poszukujący prawdy, patrząc na ich życie i postępowanie,
nie będą umieli wybrać jedynej oraz prawdziwej drogi prowadzącej do Chrystusa.
Dobrymi pasterzami, naśladującymi Chrystusa, powinni być wszyscy ludzie pełniący w naszym katolickim społeczeństwie funkcje, które wiążą się z odpowiedzialnością za dobro drugiego człowieka.
Należą do nich sprawujący władzę politycy, urzędnicy, duchowni, osoby zajmujące kierownicze stanowiska, wychowujące młode pokolenie, a przede wszystkim ojcowie i matki. Od nich wszystkich zależy
przyszłość naszego narodu. Dlatego z wielkim niepokojem przyjmujemy informacje o coraz to nowych aferach korupcyjnych, świadczących o czerpaniu prywatnych korzyści ze sprawowania funkcji
publicznych. Marnotrawi się i trwoni olbrzymie sumy pieniędzy, a biednym oraz bezrobotnym rzuca ochłapy tłumacząc to trudną sytuacją państwa. Nie tylko sprawujący władzę, ale także wiele instytucji
społecznych przyjmuje postawę obojętności wobec losu osób egzystujących na granicy nędzy i ubóstwa.
Również w kwestiach moralnych ujawnia się relatywizm, polegający na zacieraniu granicy pomiędzy dobrem a złem. Wiele zachowań, które dotychczas w świetle prawa Bożego uważane były jednoznacznie
za złe, próbuje się obecnie usprawiedliwiać, a nawet oceniać jako dopuszczalne. Działania takie sprawiają, że osoby poszukujące prawdy, odczuwają wielkie zagubienie, gdyż zaczyna brakować społecznych
autorytetów moralnych. Głosy dobrych pasterzy, wzywających do przebudzenia duchowego narodu, zagłuszają krzykliwe wołania panoszących się wszędzie liberałów, których poglądy są uważane wręcz za nieomylne.
Dają się one słyszeć najczęściej ze szklanych ekranów, na których mile widziani są jedynie ludzie głoszący podobne poglądy. Telewizja publiczna, która zgodnie z założeniami powinna służyć społeczeństwu,
staje się narzędziem propagandowym dla określonych partii i ugrupowań politycznych. Powtarzane są też do znudzenia informacje, mające podważać autorytet moralny duchowieństwa i Kościoła katolickiego.
Skuteczną metodą manipulacji jest zakamuflowany faryzeizm, polegający na "przecedzaniu komara" przy jednoczesnym "połykaniu wielbłąda". Celowo nagłaśnia się nieraz pojedyncze, mało istotne sprawy, żeby
zagłuszyć o wiele poważniejsze gorszące afery.
Trudna i złożona sytuacja narodu pokazuje, że potrzeba odważnych, bezinteresownych, kochających Ojczyznę, a także oddanych sprawie Bożej ludzi. Oni to pełniąc odpowiedzialne funkcje będą
dobrymi pasterzami dla biednych, opuszczonych i potrzebujących. Pięknym oraz szlachetnym wzorem, jaki ukazuje nam Kościół, jest postać kanonizowanego 18 maja br. biskupa przemyskiego J. S. Pelczara.
W czasach modnego wtedy liberalizmu oraz socjalizmu, nie bał się mówić, że są to systemy antykatolickie i antyspołeczne. Dla pozyskania zwolenników obiecujące zbudowanie raju na ziemi, w rzeczywistości
zaś prowadzące do materializmu teoretycznego i praktycznego, upadku moralnego oraz do konfliktów społecznych. Bp Pelczar zachęcając wiernych do miłości bliźniego sam podejmował wiele działań zmierzających
do niesienia pomocy bardzo licznej wówczas grupie osób biednych, a także pozostających bez środków do życia. Prowadzone przez niego prace społeczne oraz charytatywne dotyczyły ubogich, chorych, sierot,
rannych żołnierzy, repatriantów oraz każdego dotkniętego nieszczęściem i cierpieniem człowieka.
Może szczególnie dzisiaj, w czasach niosących ze sobą wiele zagrożeń, naród polski potrzebuje licznych pasterzy według serca Bożego, aby głosili utrudzonemu, zagubionemu oraz zubożałemu
społeczeństwu słowa pociechy, miłości i nadziei. Dobrzy pasterze muszą z wielką uwagą, a także troską wsłuchiwać się w głos powierzonego swej opiece ludu. Wtedy zrozumieją jego potrzeby,
pozyskają zaufanie, a ich słowa będą z wiarą i nadzieją przyjmowane.
Pomóż w rozwoju naszego portalu