Reklama
Księdza Ryszarda Karpińskiego poznałem jako kleryk Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Był lubiany przez kleryków, którzy chętnie słuchali jego opowieści o Wiecznym Mieście, Włoszech i innych krajach, które zwiedził. Stąd ze smutkiem żegnaliśmy go, gdy po dwóch latach wyjeżdżał do Rzymu, zachęcając nas, żeby przy okazji kiedyś tam go odwiedzić. Okazja nadarzyła się kiedy już jako młodzi kapłani we czwórkę udaliśmy się w lipcu 1978 r. samochodem do Rzymu na zaproszenie naszego kursowego kolegi ks. Stanisława Mojka (+ 2004), który po ukończeniu tamtejszych studiów był wychowawcą kleryków w seminarium lubelskim. Ks. Ryszard, wtedy już kapelan Jego Świątobliwości, czyli prałat, ucieszył się naszym przybyciem i poświęcił nam wiele czasu. Niestety pewnego dnia w Rzymie doszło do kolizji naszego samochodu z innym. Nie znając języka włoskiego znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Zawiadomiony o tym wydarzeniu ks. Ryszard przybył bardzo szybko na miejsce wypadku, załatwił lawetę, która zawiozła uszkodzony samochód do znajomego mu mechanika. Gdy ten zobaczył naszego 20-letniego Volkswagena tzw. „Garbusa”, to nie chciał uwierzyć że dojechaliśmy nim z Polski do Rzymu i stwierdził, że on nadaje się tylko na złom. Jednak dzięki perswazji księdza Ryszarda podjął się naprawy samochodu. W międzyczasie ks. prałat w zakładzie ubezpieczeniowym załatwił pieniądze na pokrycie kosztów naprawy samochodu, którym szczęśliwie powróciliśmy do Polski. Byliśmy bardzo mu wdzięczni za jego pomoc, stąd po powrocie do kraju korespondowaliśmy listownie.
Zamojscy pielgrzymi w Wiecznym Mieście
Reklama
W 1978 r. na Tron Piotrowy wybrano ku wielkiej radości Polaków papieża Jana Pawła II. W liście przysłanym mi jesienią 1980 r. ks. Ryszard Karpiński zachęcał mnie usilnie bym zorganizował pielgrzymkę ludzi świeckich do Rzymu na spotkanie z papieżem, bo on na nich oczekuje, bo dotychczas z Polski przyjeżdżają tylko księża. Gdy pokazałam ten list mojemu proboszczowi Kolegiaty zamojskiej Jackowi Żórawskiemu, ten od razu zasugerował mi, żebyśmy taką pielgrzymkę wspólnie zorganizowali na co chętnie się zgodziłem i odtąd już on prowadził korespondencję z księdzem Ryszardem. Nawiasem mówiąc to władze komunistyczne nie wydawały wtedy łatwo paszportów na wyjazd ludzi świeckich do państw zachodnich, ponieważ wielu z nich tam pozostawało. Stąd też zorganizowanie naszej pielgrzymki nie był łatwe, ale udało się nam pokonać wiele trudności i w dniu 17 marca 1981 r. dziewięćdziesięciu ośmiu pielgrzymów z Zamościa, z księżmi z kolegiaty i wikariuszem parafii św. Krzyża w Zamościu ks. Januszem Romańczukiem, przybyło samolotem do Rzymu. Zapewne nie byłoby nas tam, gdyby nie wspomniana kolizja samochodowa w tym mieście trzy lata wcześniej! Ks. Ryszard Karpiński powitał nas z wielką radością. Zwiedziliśmy zabytki Rzymu, a także Monte Cassino, Neapol, Pompeje i Asyż. Uczestniczyliśmy w środowej audiencji w auli Pawła VI. Dzięki Ks. Ryszardowi naszą grupę usadowiono przy barierkach, stąd gdy przechodził Ojciec Św., to z każdym z nas przywitał się podając rękę, którą całowaliśmy z wielkim pietyzmem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Spotkania z namiestnikiem Chrystusa
W niedzielę 22 marca przybyliśmy na Plac św. Piotra, by wraz z pielgrzymami z całego świata i z Ojcem Świętym odmówić modlitwę „Anioł Pański”. Zostaliśmy przez niego zauważeni i pięknie powitani. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, że został zrealizowaliśmy najważniejszy cel naszej pielgrzymki i za dwa dni powrócimy do Ojczyzny. Nieco zastanawiał mnie tajemniczy uśmiech ks. prał. Ryszarda Karpińskiego, który nas obserwował. Gdy w gronie kapłańskim spotkaliśmy się na obiedzie, to zdradził nam skrywaną tajemnicę, mianowicie że Ojciec Święty zaprasza naszą grupę jutro na Mszę św. w jego prywatnej kaplicy. Oniemieliśmy ze szczęścia. Ksiądz prałat nie chciał mówić o tym pozostałym pielgrzymom, żeby nie zakłócać im planowanego po popołudniu zwiedzania jakiegoś zabytku w Rzymie. Dowiedzieli się o tym wieczorem w kaplicy hotelu, w którym nocowaliśmy. Trudno jest opisać atmosferę, jaka wtedy zapanowała i ile wyrazów wdzięczności doznał ks. Karpiński.
Reklama
23 marca o godz. 6.50 weszliśmy do papieskiej kaplicy wraz z ks. Ryszardem. Ojciec Święty klęcząc, odmawiał brewiarz. Gdy go zakończył, to ciepłym głosem pozdrowił nas: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Msza św., której przewodniczył Namiestnik Chrystusa na Ziemi, była wielkim przeżyciem dla nas kapłanów jak i świeckich, którym papież osobiście udzielił Komunii św. Na zakończenie Mszy św. w ciepłych słowach przemówił do nas, dziękując nam za przybycie, podkreślając historię, rangę i piękno Zamościa, w którym jako kapłan i arcybiskup krakowski kilkakrotnie bywał.
Po zakończonej Mszy św. służba papieska skierowała nas do dużego pomieszczenia obok kaplicy, w którym ustawiliśmy się wzdłuż ścian. Ks. Żórawski podziękował Ojcu św. za spotkanie z nami i przekazał mu pamiątki związane z Zamościem, a Ojciec Święty ofiarował zamojskiej Kolegiacie dużych rozmiarów świecę, którą można zobaczyć w kaplicy Matki Bożej Odwachowskiej w katedrze zamojskiej. Następnie podchodził do każdego z pielgrzymów, a ks. Żórawski przedstawiał ich z imienia i nazwiska oraz pełniących funkcji. Ojciec Święty, bardzo radosny, zainteresował się każdym z nich, pytał o mężów, żony, dzieci, pracę itd. Niektórzy prosili Go o modlitwę w ważnych i trudnych dla nich problemach, a on ich pocieszał. Każdemu pielgrzymowi wręczył różaniec. Przy końcu audiencji Ojciec Święty mówił m.in.: „Pozdrówcie wszystkich chorych, ucałujcie dzieci i młodzież, i zanieście im moje błogosławieństwo”. Spoglądając zaś na ks. prał. Karpińskiego powiedział z uśmiechem: „Macie tu wspaniałego ambasadora”. Wszyscy pielgrzymi pełni wrażeń szczęśliwie wrócili do domów.
W 1984 r. wziąłem udział w autokarowej pielgrzymce do Rzymu, którą organizował mój stryjeczny brat ks. Adam Galek dla pomocników w organizacji pieszych pielgrzymek na Jasną Górę z Lublina i Zamościa. Na modlitwę Anioł Pański z Janem Pawłem II udaliśmy się do letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo. Ojciec św. nas pozdrowił i po audiencji każdy z pielgrzymów mógł ucałować jego dłonie. Później na dziedzińcu pałacu zrobił z nami ogólne zdjęcie, dzięki znakomitemu „ambasadorowi”, ks. prał. Ryszardowi Karpińskiemu. W czasie spotkania z nami ksiądz prałat, jak zwykle, miał wiele do powiedzenia o Kościele powszechnym i Ojcu Świętym. Najbardziej zainteresowało nas jego barwne opowiadanie, jak na życzenie papieża, usmażył mu placki ziemniaczane. Niektórzy pielgrzymi z obydwu pielgrzymek nawiązali bliskie kontakty z ks. Ryszardem, które trwały przez wiele lat. Niestety, większość z nich zapewne już nie żyje.
Pomocniczy biskup lubelski
W 1985 r. ks. prał. Ryszard Karpiński został mianowany przez Stolicę Apostolską biskupem pomocniczym w diecezji lubelskiej, z dewizą „Podróżującym nieść pomoc”, której był zawsze wierny. Gdy dowiedział się, że w szpitalu zamojskim przebywa jakiś ksiądz, to przyjeżdżał żeby go odwiedzić. Przy tej okazji niekiedy składał mi wizytę, gdy mieszkałem w Zamościu. Przyjechał też na pogrzeb ks. Jacka Żórawskiego w 2007 r. Gdy przebywałem w szpitalu w Lublinie, również mnie odwiedził, dodając mi otuchy. Czasami prowadziliśmy ze sobą rozmowy telefoniczne, zwłaszcza z okazji jego imienin. Jednak w pewnym momencie jego telefon stacjonarny, którego tylko numer posiadałem, był głuchy. Dopiero później dowiedziałem się że bp. Ryszard zmienił miejsce zamieszkania, a później z bólem przyjąłem wiadomość o jego ciężkiej chorobie, a następnie śmierci. Jak tu nie zgodzić się z kapłanem-poetą, który nam przypomina: „Śpieszmy się kochać ludzi; tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy”. Mam nadzieję, że bp Ryszard, który zawsze spieszył, by „podróżującym nieść pomoc”, dla tych, którzy mieli szczęście go poznać będzie także „ambasadorem” przed majestatem Najwyższego.