Już z "Aurory" wystrzał padł...
W czasach szkolnych zaserwowano nam do analizy wiersz Władysława Broniewskiego zaczynający się od słów: "Już z «Aurory» wystrzał padł...". Wiersz opiewał początki i "wiekopomne
dzieło" rewolucji październikowej i jak wszystko, co kojarzyło się z Leninem i późniejszym Związkiem Sowieckim, wywoływał w nas reakcje, łagodnie mówiąc, mało
przychylne.
I już myślałem, że po upadku komuny nikt nam «Aurory» pod żadną postacią wskrzeszać nie będzie, a tymczasem postarały się o to nasze feministki, zapraszając do Polski
pływającą mordownię nienarodzonych dzieci o nazwie... "Aurora". Co prawda ostatecznie przypłynęła jednostka o nazwie "Langenort", ale pierwsze skojarzenie i reakcja pozostały.
I wystrzał z "Aurory" rozpoczynający rewolucję październikową, i obecna wizyta w Polsce holenderskiej "Aurory", czy innego tego typu statku, niczego dobrego
nie przyniosły. Wręcz odwrotnie, ciągnie się za nimi smuga okrutnych zbrodni.
Jedni uważają, że akcja feministek jest początkiem wielkiej batalii o liberalizację obowiązującej obecnie ustawy antyaborcyjnej, inni, że stanowi chwytliwy "temat zastępczy" wobec piętrzących
się przed rządem i koalicją SLD-UP problemów. Zresztą jedno drugiego nie wyklucza. Jest jednak jeszcze przynajmniej jeden wymiar niechcianej wizyty pływającej "kliniki aborcyjnej" (cóż za nazwa!)
- naruszenie polskiego prawa, a przynajmniej próby jego obejścia. W zasadzie w Polsce nie wolno zabijać dzieci nienarodzonych, skoro jednak Polki same wejdą na pokład
jednostki, a ta wypłynie na wody międzynarodowe... W zasadzie ta pływająca mordownia nie miała prawa przybić do polskiego brzegu, skoro jednak kapitan zgłosił awarię silnika... W zasadzie
w Polsce nie wolno stosować, nazwijmy to, "środków farmaceutycznych" nie zarejestrowanych czy przeterminowanych, no chyba że służą celom edukacyjnym... (wiadomo, ciemny polski naród trzeba
oświecić, uświadomić, a przy okazji otworzyć rynek zbytu dla firm farmaceutycznych).
Ta kpina z naszego prawa źle rokuje Polsce i Polakom. Dotyka podstaw jego istnienia, wręcz im zagraża, choć dla żyjących z dnia na dzień zwolenników aborcji "na życzenie"
nie ma to znaczenia. Trzeba dla nich prosić w naszych modlitwach o łaskę "przejrzenia na oczy", by mogli dostrzec, że zabijając własne niewinne dzieci, zabijają samych siebie. Trzeba
im, a także tym, którzy jeszcze wahają się w jednoznacznej ocenie zbrodni aborcji (niestety, nie brakuje wśród nich katolików), przypomnieć słowa Jana Pawła II, wypowiedziane w 1997 r.
w Kaliszu: "Umiłowani Bracia i Siostry, bądźcie solidarni z życiem. (...) Z tego miejsca jeszcze raz powtarzam to, co powiedziałem w październiku
ubiegłego roku: «Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości». Wierzcie, że nie było mi łatwo to powiedzieć. Nie było mi łatwo powiedzieć to z myślą o moim
Narodzie, bo ja pragnę dla niego przyszłości, wspaniałej przyszłości. Potrzebna jest więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię
obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie (...)".
Beznadziejna skuteczność podziałów prawicy?
Kilka dni temu słuchałem w Radiu VIA wywiadu z jednym z czołowych, prawicowych polityków naszego regionu. Na pytanie, w czym tkwi problem, by polska prawica
się zjednoczyła, udzielił on nad wyraz prostej odpowiedzi: "Każdy mówi - tak, trzeba się zjednoczyć, ale niech to będzie pod moim sztandarem".
Nie chcę być złym prorokiem, ale takie podejście do sprawy grozi tym, że w najbliższych wyborach parlamentarnych podzielona prawica znowu przegra na własne życzenie. A dzisiaj,
gdy gołym okiem widać, że premier Miller i spółka nic dobrego nie są już w stanie nam zaoferować (i w zasadzie nigdy nie byli, nie licząc tych paru "gruszek na wierzbie"),
gdy wychodzi na jaw, że negatywne podsumowanie rządów Jerzego Buzka opierało się w znacznym stopniu na mistyfikacji, pozostawienie władzy w rękach lewicy byłoby błędem niewybaczalnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu