Reklama

Elegia na odejście

Niedziela przemyska 17/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zapożyczyłem ten tytuł od Herberta. To odejście realizowało się od kilku miesięcy. Dochodziły wieści o pogarszającym się stanie zdrowia księdza prałata Zygmunta Gorzeńskiego. Kiedyś, Kisiel chyba, powiedział o Waldorfie, że trudno sobie wyobrazić, żeby umarł. On jest po prostu zawsze. Podobne myśli dzieliliśmy jako kapłani o księdzu Gorzeńskim. Najstarszy kapłan archidiecezji (wprawdzie wiekiem przerastał go ks. prałat Dyszyński, ale jest młodszy kapłaństwem), i co trzeba powiedzieć najżywotniejszy. W tym słowie mieści się nie tyle odniesienie do fizycznej mocy, co raczej, a nade wszystko, jego duchowej witalności. Wydawało się, że nie może umrzeć, bo wraz z nim umrze całe piękno przemyskiego kapłana. Bóg jednak zlitował się nad jego starością i zapracowaniem. Odwołał go zrzucając na nasze barki kontynuowanie świadectwa, które on nosił przez tyle lat. Dla postronnego Czytelnika słowa te mogą trącić patetyzmem, ale dla nas kapłanów, są po prostu nieudolnym wysiłkiem oddania piękna, które nosił, którym nie narzucając się starał nas zarazić.

Piszę to wspomnienie, a właściwie refleksję jako o jednym z Redaktorów Niedzieli. Uważni Czytelnicy pamiętają jego refleksje sprzed paru lat. To, co mi utkwiło w pamięci to były jego słowa o kapłaństwie. Na moje pytanie, jak to jest możliwe, że mimo tak sędziwego wieku zachował taką dziecinną wprost radość i pogodę odpowiedział: " Bo widzisz Zbysiu, ja nie mogę nacieszyć się swoim kapłaństwem, ja po prostu sobie nie wyobrażam, że mógłbym być kim innym".

Od tamtej pory z tej perspektywy patrzyłem na Księdza Prałata. Człowiek, któremu nie starcza życia, by dziękować Bogu za kapłaństwo. Pewnie dlatego tak długo żył. Bóg nie chciał odwoływać kogoś, kto ciągle uśmiechając się do Pana Boga dziękował za Miłość. Jego śmierć nie była karą za pierworodny grzech. Po prostu Pan Bóg w dniu Zmartwychwstania Swojego Syna chciał się nacieszyć już nie z odległości, ale z bliska owym uśmiechem wdzięczności. Dlatego go odwołał. Ze swojej śmiertelnej pościeli, na której po prostu zasypiał - jak opowiadali ks. archiprezbiter Rusin i ks. kapelan Fedak, którzy wraz z siostrami Świętej Opatrzności mieli szczęście być blisko Człowieka, który zmieniał jedynie miejsce pobytu aby obudzić się w owej bliskości oczekującego Boga.

Przez wiele lat był katechetą, jeszcze dłużej posługiwał jako klerycki spowiednik. Szkoda, że nie zbierano kartek, na których klerycy zapisywali się do Jego konfesjonału podczas spowiedzi rekolekcyjnych, także tych najważniejszych, poprzedzających diakonat. Nie był surowy. Mnóstwo anegdot okoliło jego penitencjarską posługę. Wszystkie ciepłe, radosne. Jeden z profesorów seminaryjnych opowiadał jeszcze kilka lat temu: "Wyobraźcie sobie, uczestniczyłem w rekolekcjach kleryckich i poszedłem do spowiedzi do ks. Gorzeńskiego. Wyznałem swoje grzechy, a ten zatroskany mówi: ´Synku, spakuj rzeczy i jedź do domu, to nie dla Ciebie´. Odpowiedziałem: ´Ale ja już jestem księdzem´. Głębokie westchnienie, a potem głos: ´Chwała Bogu´". Tak, taki był ksiądz Gorzeński. Zamiłowany w kapłaństwie, zakochany w Chrystusie i dlatego wpatrzony w Miłosiernego nie miał w sobie arbitralnych reakcji. Zamiast krzyczeć, pouczać, dzielił się swoim doświadczeniem, jak wspaniale jest być księdzem. Niewielu było takich spowiedników, na których spełniły się teorie duchowego kierownictwa. Nie wypadało powielać starych grzechów, bo to by sprawiło przykrość nie jemu, ale jego radości. Więc szło się niosąc drobne zwycięstwa, na których on budował gmach kleryckiej duchowości.

Drugi rys, to umiłowanie Kościoła. To bardzo pojemne słowo. Dla Księdza prałata Kościół to był biskup i uroczystości z biskupim udziałem. Gdzieś się to nam pogubiło, ale on pamiętał ten czas biskupa Bardy, radość biskupiej posługi Wojciecha. Zawsze był obecny, czasem mimo choroby. Mógł wiele razy tłumaczyć się chorobą, ale to dla niego nie był powód. Nie mógł sobie odmówić radości bycia w sercu lokalnego Kościoła.

Może była to kontynuacja tajemnicy, którą, niestety, zabrał ze sobą, spotkania w domu biskupim w jednym z wigilijnych dni podczas okupacji. Ranny w palec, rana nie chciała się goić, przyszedł jednak na spotkanie. Młody, zalękniony, jak wielu wówczas, poskarżył się swojemu rektorowi słudze Bożemu ks. Balickiemu. Ten - spojrzawszy na ranę - powiedział... Ale oddajmy głos księdzu Gorzeńskiemu. Było to podczas kolejnych spotkań-wywiadów: "Wiesz Zbysiu, On wtedy spojrzał na mój palec i powiedział: ´Wiem, że Cię boli, ale to nic, wszystko będzie dobrze´. Tu ksiądz Gorzeński zawiesił głos, zamyślił się i powiedział: Wiesz wtedy powiedział mi coś o czym nie powiem do swojej śmierci, a to się sprawdziło". Nie miałem odwagi być natarczywym. Dziś żałuję. Jeszcze w ostatnich dniach życia Prałata prosiłem o taką rozmowę. Nawet się zgodził, ale ja nie miałem śmiałości. Dziś, kiedy stoję w obliczu tego radosnego odejścia dumam, że może to były słowa o doczekaniu trzeciego tysiąclecia, może dar świadomości, że właśnie w dzień Zmartwychwstania dane mu będzie odejść. Nie wiem. Wiem, że jak głosiła tradycja mojej wsi, śmierć w Zmartwychwstanie oznaczała wejście w chwałę świętych bez konieczności czyśćca.

Nie wiem, jakie będą słowa pożegnania. Dziś Ksiądz Prałat, jak Jezus, którego kapłaństwo tak pięknie nosił, poddany jest doli śmiertelnej swoich uczniów, kapłanów, których spowiadał. W środę na chwilę ukaże się naszym oczom. Gdybyśmy mieli oczy jego wiary, pewnie dostrzeglibyśmy uśmiech śmiertelnej twarzy pozdrawiający nas, nie z odmętów grobu, ale ze świata zbawionych, gdzie z księdzem Balickim, Jastrzębskim i innymi świątobliwymi profesorami naszego Seminarium chwali wielkość Boga, który tak wielkich rzeczy dokonał dla zbawienia świata. A biskup Tomaka pewnie mówi: "Dobrze Zygmuś, że w wieczornej modlitwie mówiąc: ´doprowadź mnie do żywota wiecznego´ zapomniałeś dodać ´ale jeszcze nie dzisiaj´ i dzisiaj, kiedy świętujemy Zmartwychwstanie naszego Pana dołączyłeś do ongisiejszego grona Stowarzyszenia Świętego Antoniego. Kto wie, zrozumie, kto nie wie, niech pyta żyjących członków owego Stowarzyszenia. Z tego, co wiem, żyje jeszcze ks. prałat Kilar. Aż wstyd, ale trudno smucić się z tej śmierci. Raczej trzeba sobie życzyć: Pokochajmy kapłaństwo tak, jak ksiądz Gorzeński, a wtedy, jak powiadał pewien Sekretarz ONZ: "W dniu twojej śmierci świat się będzie smucił, a ty radował". Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmiany w L4 od 2026 roku. Czego będą dotyczyć nowe reguły?

2025-12-29 10:28

[ TEMATY ]

Zwolnienie lekarskie

Adobe Stock

1 stycznia 2026 roku wchodzą w życie daleko idące zmiany w polskim systemie ubezpieczeń społecznych. Nowe przepisy mają m.in. umożliwić wykonywanie pracy u jednego pracodawcy przy jednoczesnym przebywaniu na zwolnieniu lekarskim u innego, o ile nie będzie to sprzeczne z celem zwolnienia. Dodatkowo od stycznia zaświadczenie o czasowej niezdolności do pracy będzie można uzyskać nie tylko od lekarza, ale i pielęgniarki czy fizjoterapeuty. Zmiany prawne mają także istotnie wzmocnić mechanizmy nadzorcze ZUS.

– Od stycznia 2026 roku wprowadzone będą liczne zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych. Obejmą one skutki zarówno dla pracowników i pracodawców, jak i dla systemu ubezpieczeń społecznych w zakresie orzeczników oraz uprawnień Prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Dotychczasowe przepisy, bardzo rozproszone, mają być skonsolidowane i doprecyzowane – wskazuje w rozmowie z agencją Newseria dr Anna Banaszewska, radca prawny.
CZYTAJ DALEJ

Człowiek najbardziej potrzebuje Miłosierdzia - ostatnie pożegnanie ks. Henryka Matuszaka

2025-12-29 13:52

ks. Łukasz Romańczuk

Trumna z ciałem ks. Henryka Matuszaka

Trumna z ciałem ks. Henryka Matuszaka

W Oławie odbył się pogrzeb ks. Henryka Matuszaka. Jego ostatniej drodze towarzyszył bp Jacek Kiciński CMF, kapłani, rodzina oraz licznie zgromadzeni wierni z parafii, w którym posługiwał zmarły kapłan.

Ksiądz Henryk Matuszak był proboszczem w Domaniowie, Luboszycach, Pęgowie i Wierzchowicach. Pochowany został jednak w Oławie, gdzie tuż przed probostwem był wikariuszem. Na oławskim cmentarzu pochowani są zmarli rodzice ks. Henryka. Warto też dodać, że w 2010 roku zmarł brat ks. Henryka - ks. Ryszard Matuszak.
CZYTAJ DALEJ

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka mówiła o Jezusie?

2025-12-29 19:10

[ TEMATY ]

Brigitte Bardot

francuski biskup

PAP

Brigitte Bardot

Brigitte Bardot

Biskup diecezji Fréjus-Toulon François Touvet pożegnał zmarłą 28 grudnia wieku 91 lat aktorkę Brigitte Bardot. Od końca lat 50. XX wieku mieszkała ona na terenie tej diecezji, w Saint-Tropez. Na tamtejszym cmentarzu ma też zostać pochowana, u boku innych gwiazd francuskiego kina, w tym swego pierwszego męża, reżysera Rogera Vadima.

Podziel się cytatem - napisał hierarcha w mediach społecznościowych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję