JAROSŁAW LIBELT: - Nieodłącznie osoba Księdza Prałata kojarzy się z gorzowską pielgrzymką. Czym dla Księdza Prałata jest pielgrzymka i pielgrzymowanie?
KS. PRAŁ. WITOLD ANDRZEJEWSKI: - Najpierw było to coś zupełnie nieznajomego. Praktyką, która wydawała się być reliktem dawnej pobożności. Pierwszy raz poszedłem w roku 1970 w akademickiej pielgrzymce warszawskiej. Poproszono mnie wówczas o pomoc w zorganizowaniu oddziału, który by przeciwdziałał poczynaniom " bezpieki". W trakcie drogi dokonałem jednak weryfikacji swojego stanowiska. Pielgrzymka stała się wówczas z jednej strony wspaniałą przygodą z Matką Bożą, a z drugiej okazją do znakomitych rekolekcji w drodze. Rekolekcji posiadających element ofiary i cierpienia. Nie da się przejść pielgrzymki bez wysiłku, bez bólu, bez nieustannego pokonywania siebie. Pielgrzymka jest też doskonała okazją do zdobycia określonego doświadczenia. Ten trud owocuje później określoną radością - wejściem na Jasną Górę. Uczy także bycia we wspólnocie. Nie wierzę w to, że można przejść pielgrzymkę indywidualnie, odcinając się od innych pielgrzymów. To, że zwracamy się do siebie: siostro, bracie, nie jest zabiegiem technicznym. Tam rzeczywiście stajemy się siostrami i braćmi, doświadczamy tego na co dzień.
- Czy na przestrzeni blisko dwudziestu lat istnienia Pielgrzymki Diecezjalnej na Jasną Górę można mówić, o jakiś różnicach w poszczególnych pielgrzymkach?
- Zasadniczo nie. Chociaż można wskazać jedną różnicę. W obecnych pielgrzymkach idzie inna młodzież. Pielgrzymki są zdecydowanie " młodsze". Natomiast istota tej kilkunastodniowej wędrówki jest ta sama. Więcej na ten temat będę mógł powiedzieć pod koniec sierpnia, gdy wrócimy z XVIII już Diecezjalnej Pielgrzymki na Jasną Górę.
- Co Ksiądz Prałat powie tym, którzy twierdzą, że pielgrzymka to przeżytek?
- Niech spróbują! Nie będę próbował argumentować, nie będę próbował ich na siłę przekonywać, bo sam kiedyś tak myślałem. I już trzeciego dnia wiedziałem, że mój pogląd był idiotyczny. Tego trzeba dotknąć, tak jak doświadczenia religijnego. Pójdź, zobacz, a później oceń. Oczywiście pielgrzymka nie jest formułą dla każdego. To nie jest forma religijności konieczna do zbawienia.
- W trakcie pielgrzymki pełnił Ksiądz Prałat 11 razy funkcję kierownika, był Ksiądz także ojcem duchownym pielgrzymki. Na czym polegała ta posługa?
- Ojciec duchowny jest przede wszystkim skoncentrowany na tym, co najważniejsze, na tzw. nurcie wewnętrznym. Głosi konferencje, służy rozmową, spowiedzią - służy całym swoim czasem. Przewodnik pielgrzymki nie ma bowiem na to czasu.
- Czy prawdą jest, że osoby, które współtworzyły z Księdzem Prałatem przed laty ruch pielgrzymkowy w diecezji ponownie w sierpniu włożą słomiane kapelusze na głowy oraz sandały na nogi i wyruszą na szlak?
- Może nie sandały, bo my chodziliśmy w grubych buciorach. A odpowiadając na pytanie, to rzeczywiście taką chęć wyrażają. Być może zechcą utworzyć nawet jakąś podgrupę. Gdybym miał trochę inne zdrowie, to chętnie poszedłbym jako przewodnik tej grupy. Tak więc potwierdzam, że jest taka idea i tą drogą chciałbym zachęcić wszystkich dinozaurów z duszpasterstw akademickich do wyruszenia na szlak. Ja w każdym razie ruszam!
- Skoro Ksiądz Prałat tak zachęca do pielgrzymowania, to dlaczego warto pójść na pielgrzymkę?
- Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Dlaczego warto poszukiwać nowych doświadczeń religijnych? Dlaczego warto dotykać rzeczy, których nie znamy? Dlatego, że człowiek się przez to bogaci. Ja wiem, że pielgrzymka może stać się wielką wspaniałą przygodą. Może stać się okazją do nowych przemyśleń, doświadczeń. To także możliwość wypróbowania własnego charakteru, bo ja zawsze mówię, że nie idzie ciało, tylko duch człowieka.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu