Reklama

Pamięci Zofii Pomes

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pożegnaliśmy w tych dniach wspaniałego człowieka, dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Częstochowie w latach 1990-1999 - Zofię Pomes. Pogrzeb Zofii był manifestacją ogromnej rzeszy ludzi złożoną w hołdzie dobremu i miłosiernemu sercu.

Przeżywaliśmy wzruszające chwile, zjednoczeni na Eucharystii i modlitwie za duszę śp. Zofii, słuchając pięknych i ciepłych słów abp. Stanisława Nowaka, wspominającego osobę Zofii Pomes i jej owocne życie, które potrafiła dzielić między własną rodzinę, a najbiedniejsze osoby. Była matką dla wielu ludzi oczekujących miłości, troskliwości, wsparcia i pocieszenia. Nie pełniła swych obowiązków w sposób urzędniczy, promieniowała ciepłem, bo kochała ludzi.

Była osobą tryskającą energią, przedsiębiorczością, twórczą inwencją. Połączenie profesjonalizmu z wielką wrażliwością na potrzeby człowieka dawało wspaniałe efekty w dziedzinie rozwijającej się pomocy społecznej w naszym mieście. Organizowała w 1990 r. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, pierwsze w Polsce usługi opiekuńcze w strukturach MOPS, współorganizowała wiele placówek: przytuliska dla bezdomnych, domy pobytu dla osób z upośledzeniami umysłowymi, Centrum Pomocy Dziecku Niepełnosprawnemu, Poradnię Rodzinną.

Zofia była znana nie tylko w Częstochowie, doceniono jej doświadczenie i zaangażowanie powołując do Krajowej Rady Pomocy Społecznej. Warto przytoczyć słowa jednego z księży, dziękującego Panu Bogu za życie Zofii, które poświęciła człowiekowi.

Dawała poczucie bezpieczeństwa, kiedy uśmiechnięta, pełna życia i radości mogła służyć innym. Cierpliwie potrafiła słuchać ludzi, rozumieć ich problemy, które pomagała rozwiązywać.

Posiadała wielki dar miłości, żyła i chciała żyć dla innych. Organizowała spotkania dla ludzi biednych i samotnych w okresach, kiedy człowiek chce poczuć się godnie - śniadania wielkanocne, wigilie, pamiętała o bezdomnych. Z wielkim sentymentem będę wspominać wigilie w Przytulisku, kiedy wspólnie z Księdzem Arcybiskupem i mieszkańcami śpiewaliśmy kolędy, a Zosia promieniowała ciepłem i wszędzie jej było pełno.

Pomaganie ludziom wyzwalało w niej dalszą ogromną siłę dobra, które chciała przekazywać jak najszybciej, jakby bała się, że może nie zdążyć.

Skupiała wokół siebie ludzi i stanowiła dla nich wzór do naśladowania. Miało się wrażenie, że dobro i miłość przekazywane są dalej, jak przez pączkowanie. W sposób naturalny udowadniała, co znaczy służyć drugiemu człowiekowi ze względu na jego godność osobistą, a nie pozycję materialną, zawodową czy stanowisko.

Kochała dzieci w sposób szczególny, bardzo zabiegała o organizowanie dla nich pożywienia w szkołach, wypoczynku letniego i zimowego, właściwego wypełniania czasu wolnego. Wielką troską otaczała dzieci niepełnosprawne.

Potrafiła współpracować z wieloma organizacjami, stowarzyszeniami i Kościołem, współtworząc i powielając dobro.

Przez kilka lat walczyła skutecznie ze swoją ciężką chorobą. Brała urlopy i jeździła do Kliniki Hematologicznej. Pomimo cierpień, wracała pełna radości, bo tam też pomagała chorym, rozpalając w nich płomień nadziei życia.

Nigdy nie narzekała, nosiła swój krzyż z uśmiechem. Aż zdumiewające, ile potrzebnej energii do walki z chorobą dawała jej świadomość konieczności pomocy człowiekowi słabemu. Czuła się potrzebna.

Miała wiele planów w zakresie dalszego rozwijania pomocy społecznej. Tak bardzo chciała je realizować. Nie wszystkim się to podobało. Zaczęto ograniczać jej pole działania, a w końcu wyeliminowano jej osobę z MOPS. Pozbawiono Zofię tego, co najbardziej kochała - bezpośredniego kontaktu z ludźmi potrzebującymi, stanowiącego motywację do działania. Patrzyliśmy jak Zofia gaśnie, choć bardzo mobilizowała się, by nie przysparzać zmartwień rodzinie.

"Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" - pisał Ksiądz-Poeta. Ona spieszyła się kochać ludzi, ale to ona odeszła za szybko. Pozostaje żal, ale też podziw dla tego, co w życiu zrobiła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego musimy zakazać telefonów – dla dobra dzieci, relacji i… sensu edukacji

2025-12-12 20:11

[ TEMATY ]

szkoła

felieton

Andrzej Sosnowski

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

W debacie o edukacji padają słowa: „innowacja”, „nowoczesność”, „cyfrowa przyszłość”. A tymczasem najważniejsza rzecz dzieje się tuż pod naszymi nosami: dzieci przestają być w szkole obecne. Dosłownie i w przenośni. W świecie pełnym ekranów szkoła jest jednym z ostatnich miejsc, które może (i musi) dać im ukojenie od cyfrowego zgiełku. Dlatego zakaz telefonów nie jest zamachem na wolność, lecz oddechem dla ich młodych, przeciążonych głów.

Pracowałem w dwóch szkołach o diametralnie różnych zasadach: w jednej dzieci mogły używać telefonów na przerwach, w drugiej – nie. Różnica była uderzająca. W szkole, gdzie telefony były dozwolone, uczniowie wchodzili na lekcję jak w półśnie. Jeszcze kończyli misję w grze, scrollowali w telefonie, odpisywali na wiadomości. Oczy przyklejone do ekranu, a w tle – dzwonki powiadomień. Było normalne, że w trakcie zajęć ktoś odbierał telefon od rodzica: „Ale to mama, proszę pana”.
CZYTAJ DALEJ

Prof. Roszkowski oczyszczony z zarzutów dot. podręcznika do HiT

2025-12-11 15:41

[ TEMATY ]

prof. Wojciech Roszkowski

Karol Porwich/Niedziela

Prof. Wojciech Roszkowski

Prof. Wojciech Roszkowski

Pozytywny dla prof. Wojciecha Roszkowskiego wyrok sądowy w sprawie dotyczącej podręcznika „Historia i Teraźniejszość”. Sprawę wytoczyli mu rodzice dziecka poczętego dzięki metodzie in vitro.

Rodzice dziecka urodzonego dzięki metodzie in vitro wnieśli pozew przeciwko prof. Wojciechowi Roszkowskiemu z powodu fragmentu podręcznika „Historia i teraźniejszość”. Uważali, że zawarte w nim treści piętnowały dzieci poczęte tą metodą. W związku z tym skierowali sprawę przeciwko autorowi i wydawnictwu, zarzucając naruszenie ich dóbr osobistych.
CZYTAJ DALEJ

A jeśli to wcale tak nie było? Nowe spojrzenie na św. Józefa

2025-12-12 23:04

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

To jeden z tych momentów, kiedy tradycyjny obraz pobożności zderza się z pytaniem: „A jeśli to wcale tak nie było?”. Wystarczy wsłuchać się w dobrze znaną kolędę „Dzisiaj w Betlejem”: „…i Józef stary, i Józef stary, Ono pielęgnuje”. Śpiewamy to bezrefleksyjnie od lat. Tymczasem najnowsza książka ks. prof. Józefa Naumowicza pt. „Święta Rodzina z Nazaretu. Historia wielkiej miłości” proponuje nam obraz Józefa, który z „Józefa starego” zmienia się w silnego, młodego mężczyznę, który… adoptuje Syna.

Przez całe wieki w wyobraźni chrześcijan utrwalał się wizerunek Józefa-starca. W apokryfach uczyniono go wiekowym, nierzadko wdowcem z gromadką dzieci z poprzedniego małżeństwa – po to, by broń Boże nikt nie podważał dziewictwa Maryi. Do tego dołożono jeszcze żydowskie skojarzenie „sprawiedliwego” z kimś dojrzałym, sędziwym, doświadczonym. Świętość równała się starość. Proste? Owszem. Tylko, jak pokazuje ks. prof. Naumowicz, teologicznie bardzo uproszczone.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję