Było ponuro, smutno i źle. Po co wciąż robić to samo? Po co budzić się, zarabiać, by wydawać wiecznie na to samo? Sprzątać, przygotowywać posiłki, rozmawiać. Wstawać, ubierać się, umyć, nakarmić.
Nuda, bezsens - i tak już zawsze. Szarość.
I spotkałam człowieka. Były takie słowa, żart, spojrzenie, uśmiech, uścisk dłoni na powitanie i pożegnanie. Zostałam oniemiała, gdy odszedł. Skąd nagle tyle światła, co opromienia każdą
czynność? Ile sensu jest znów w codzienności, jak cieszy praca, sprawność rąk, którymi można pomóc potrzebującym! Jak łatwo mówić dobre słowa z uśmiechem i przekonaniem.
Gdy przyjdzie znowu, nagram pod stołem, dyskretnie, rozmowę z nim. Bo on przekroczył osiemdziesiątkę, a ja chcę mieć jego słowa na całe życie. Niech będą niekończącym się procesem
odsłaniającym światło w szare, pochmurne dni. Z jego słów zrobię sensację - przekażę je bliskim i znajomym. Nam wszystkim potrzebne są Dobroć i Światło.
Jak dobrze, że przychodzi człowiek do człowieka. Inaczej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu