"Może Ojciec Niebieski nie będzie się jeszcze śpieszył" - tak
zrekapitulowała swój jubileusz stuletnia s. Maria Konrada Zaucha,
co wywołało u uczestników świętowania tego jubileuszu szczerą radość
i oklaski.
Siostra Jubilatka przyszła na świat 30 kwietnia 1901
r. w Woli Rzędzińskiej, kilka kilometrów od Tarnowa. Gniazdo rodzinne
było bogate w ludzi, bo szczyciło się aż dwunastką rodzeństwa. U
Marysi pierwsze symptomy powołania zakonnego pojawiły się bardzo
wcześnie, bo na pytanie matki Leony, postawione dziewczynkom z ochronki
w Woli Rzędzińskiej, która z nich chce być zakonnicą, pierwsza zgłosiła
się Marysia, mająca wtedy 9 lat. Od tego czasu uważała się za pół-siostrę.
Po upływie lat okazało się, że Marysia Zaucha dotrzymała słowa wstępując
do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek w Starej Wsi. Był to maj 1920
roku. Rok ten zapamiętała sobie dobrze, również i dlatego, że w sierpniu
wszystkie zgromadzenia intensywnie modliły się o ocalenie stolicy
Polski, która dopiero co zrzuciła z siebie jarzmo niewoli. Modlitwy
zostały wysłuchane, a odniesione nad agresorami bolszewickimi zwycięstwo
nazwano "Cudem nad Wisłą".
W pierwszych miesiącach pobytu Marysi w starowiejskim
klasztorze nawiedziła ją, jak to zresztą często bywa u aspirujących
dziewcząt, dokuczliwa tęsknota za rodziną. "Pokusę" przeciwko powołaniu
zwyciężyła wielką miłością do ideału Bożego wezwania - "Wolę umrzeć
niż wracać".
Święto Stanisława Kostki, patrona nowicjatów, było dla
postulantki z Woli Rzędzińskiej dniem obłóczyn, a tym samym inauguracją
życia nowicjackiego. Okres formacji nowicjackiej wspominają powołane
bardzo serdecznie, choć nieraz trzeba było zadawać sobie gwałt, chcąc
upodobnić się do Chrystusa, zrywając ze "starym" człowiekiem.
Nowicjuszka Maria, odtąd s. Konrada, bardzo wiele zawdzięczała
na polu formacji mistrzyni, s. Zofii, a także ojcu duchownemu ks.
Wojciechowi Baudissowi, obecnie słudze Bożemu, kandydatowi do chwały
ołtarzy.
Warunki materialne s. Konrada określiła jednym zdaniem: "
krucho było z wiktem". To odnosiło się do wszystkich nowicjuszek
i profesek, a dla niej dodatkowym umartwieniem były kasza hreczana. "
De gustibus non est disputandum" - trzeba było kaszę zastąpić kromką
chleba.
Wszystkie wysiłki formacyjne nowicjuszki Konrady skończyły
się pomyślnie, bo w lutym 1923 roku mogła złożyć śluby czasowe, a
po dziewięciu latach profesję wieczystą, wyrażoną słowami: "ślubuję
na zawsze"
Życie zakonne profeski Konrady zostało wypełnione przede
wszystkim pracą wśród dzieci, zgodnie z charyzmatem odkrytym przez
założyciela Zgromadzenia Sióstr Służebniczek, bł. Edmunda Bojanowskiego.
Przygotowana do pracy w ochronkach, dzięki ukończonym kursom we Lwowie
i w Trembowli, mogła przez dziesiątki lat z dużym powodzeniem wypełniać
obowiązki wszędzie, dokąd ją władza zakonna kierowała.
Na trasie wyznaczonej s. Konradzie przez Zarząd Zgromadzenia
znalazły się następujące placówki: Rączyna, Obertyn, Hnilice, Kędzierzawce,
Szczakowa, Uwisła, Gać, Cmolas i Roźwienica. Oprócz tego s. Konrada
spieszyła z pomocą ludziom chorym jako "przyuczona" pielęgniarka.
Nieobca też dla niej była opieka nad świątynią lub kaplicą.
Ucząc modlitwy i życia zgodnego z Bożymi przykazaniami,
zdawała sobie też sprawę z tego, że "sama modlitwa nie pociągnie"
. Stąd organizowanie z dziećmi różnych imprez teatralnych i rozrywek
zaliczyła s. Konrada do owocnych środków apostołowania.
Od roku 1971 zmienił się dla s. Konrady profil pracy.
Została bowiem przeznaczona do pomocy współsiostrom w prowadzeniu
domu zakonnego na poszczególnych placówkach. Odtąd można było s.
Konradę zobaczyć w kuchni, albo w ogrodzie przy pielęgnacji kwiatów,
które kochała po franciszkańsku.
Kolejne placówki s. Konrady, na których przygotowywała
się do niezwykłego jubileuszu 100-lecia, to Grochowce, Miękisz Nowy,
Wola Mała i Orzechówka, z domem dla sióstr emerytek.
Oceniając dotychczasową drogę Siostry Jubilatki można
powiedzieć, że wszystko w jej życiu działo się pod okiem Bożej Opatrzności
i w bliskości Niepokalanej, tak bardzo wysławianej przez całe Zgromadzenie
Jej poświęcone. Radości przeplatały się z wydarzeniami nieraz bardzo
dramatycznymi.
Do radosnych chwil zalicza Siostra Jubilatka przede wszystkim
wychowanie najmłodszych dzieci Bożych, z taką miłością chronionych
przez samego Chrystusa Pana. A Jezusowe słowa: "Jeżeli nie staniecie
jak dzieci..." muszą każdego dorosłego pobudzić do głębokiej refleksji.
Następnie posługa chorym, troska o piękno przybytków Pańskich, kontakt
ze służebnicą Bożą Leonią Nastał, zwłaszcza w jej ostatnich miesiącach
życia - to dla s. Konrady prawdziwe źródła radości i okazje do pomnażania
zasług. Mile też wspomina Jubilatka matkę Eleonorę, przełożoną generalna,
która obdarowała ją nowym habitem, dla siebie przygotowanym. Dobry
kontakt z duchowieństwem obrządku grecko-katolickiego to też dla
s. Konrady powód do radości. Za pielęgnację chorego kapłana wschodniego
obrządku próbowano nawet przekazać siostrom pewien spadek, z czego
Zgromadzenie nie skorzystało.
Wśród dramatycznych wydarzeń wymienia s. Konrada groźbę
rozstrzelania przez Sowietów za zabójstwo żołnierza w pobliżu ochronki.
Dramatem też dla sióstr było dwukrotne wyrzucanie ich z domu przez
okupantów, tak zachodnich, jak i wschodnich. Z pomocą w tak tragicznym
położeniu przychodzili na szczęście dobrzy ludzie. Do bolesnych przeżyć
należał też nakaz opuszczenia terenów przyłączonych do Związku Radzieckiego.
Transport repatriantów był ukierunkowany na Gubin na Ziemiach Odzyskanych.
S. Konrada ze swymi towarzyszkami, z pomocą Bożą znalazła się najpierw
w rodzinnej Woli Rzędzińskiej, a potem w Starej Wsi, doświadczając
prawdy objawionej, że miłującym Boga wszystko wychodzi ku dobremu.
Po powrocie w swoje strony trzeba było niebawem stanąć do boju o
wiarę w sercach ludzi, atakowaną z wielką zaciekłością przez władze
komunistyczne, narzucone narodowi polskiemu przez Sowietów.
S. Konrada została uzbrojona w moce nadprzyrodzone do
podjęcia walki z nieprzyjaciółmi Kościoła świętego. Pełna optymizmu
chrześcijańskiego odznaczała się wielką wiarą i miłością do Ojca
niebieskiego. Była również wielką czcicielką Miłosierdzia Bożego.
Żywiła też nabożeństwo do Oblicza Pana Jezusa. Kontemplację Oblicza
Jezusowego ostatnio zalecił Ojciec Święty w liście apostolskim "Novo
millennio ineunte", wskazując na oblicze Cierpiącego i Zmartwychwstałego
Chrystusa.
Podsumowaniem i duchowym remanentem życia Siostry Jubilatki
stało się świętowanie niezwykłego jubileuszu w dniu 29 kwietnia br.
w kościele parafialnym w Orzechówce. W tym dniu "który Pan uczynił",
świątynia została wypełniona siostrami służebniczkami z matką generalną
Mariolą Karaś i z matką prowincjalną Mariettą Kopińską na czele.
Również włączyli się w śpiewanie "Te Deum laudamus" krewni Siostry
Jubilatki, parafianie i przedstawiciele władz państwowych czy samorządowych.
Koncelebrze i obrzędom jubileuszowym przewodniczył autor wspomnienia,
homilię wygłosił proboszcz parafii Orzechówka, ks. Karol Gonet.
Z okazji 100-lecia urodzin Jubilatka otrzymała bardzo
ciepłe gratulacje i listy.
Największym wyróżnieniem były życzenia od Ojca Świętego,
osobiście przez Niego podpisane - "Siostrze Marii Konradzie Zaucha
Służebniczce Niepokalanie Poczętej, z okazji 100. rocznicy urodzin
życzę obfitości łask Bożych i z serca błogosławię", Watykan, 30 kwietnia
2001 Jan Paweł II.
Nie mógł też żadną miarą zapomnieć o Dostojnej Jubilatce
arcypasterz archidiecezji przemyskiej, abp Józef Michalik, który
m.in. pisał: "Jubileusz, jaki przeżywa w dniu dzisiejszym, z całą
Rodziną zakonną i swoimi Krewnymi czcigodna Siostra Konrada, jest
naprawdę wielkim darem Bożym.
100 lat pielgrzymowania do Domu Ojca, w tym 80 lat w
rodzinie zakonnej, to niezwykły przejaw Bożej Opatrzności i przykład
godnego podziwu współdziałania człowieka z łaską Bożą.
Wszędzie, gdzie Pan postawił, starała się Siostra Jubilatka
pełnić Wolę Bożą, czego nauczyła się najbardziej z tego, co wycierpiała,
zwłaszcza w czasie dwóch wojen, barbarzyńskich napadów i nieludzkiego
prześladowania Kościoła i Zakonów (...). Wiek, który przeżyła s.
Konrada w Kościele świętym i w Zgromadzeniu, był trudnym stuleciem,
ale otwartym na nadzieję, która nigdy nie zawodzi.
Radością dla Jubilatki był zapewne - na przestrzeni minionego
wieku Sobór Watykański II, Peregrynacja kopii Obrazu Matki Boskiej
Częstochowskiej, wybór Papieża Polaka, beatyfikacja o. Edmunda i
s. Celestyny, w końcu Wielki Jubileusz Wcielenia Syna Bożego, bogaty
w Bożą łaskawość.
Składając dzięki Panu Bogu za wszelkie łaski, którymi
opatrznościowo obdarował Siostrę Jubilatkę, dziękuję również Drogiej
Siostrze za pomnażanie dziedzictwa duchowego Kościoła przemyskiego
i Zgromadzenia Sióstr Służebniczek, którym archidiecezja się chlubi.
Do dziękczynienia i gratulacji dołączam życzenia, aby
najpiękniejszy okres, jaki czeka Siostrę Jubilatkę, był wypełniony
nadzieją na spotkanie z Panem Bogiem i Jego Matką - w pełnej radości,
z wizją ramion Ojca i z zaproszeniem: ´Wejdź do radości Twego Pana´"
.
O randze obchodów jubileuszowych nawet w wymiarze społecznym
świadczą słowa premiera Rady Ministrów RP, Jerzego Buzka:
"Z ogromnym wzruszeniem zwracam się do Siostry w tym
szczególnym dniu 100-lecia urodzin. Dane było Siostrze przeżyć cały
wiek naszej polskiej historii, doświadczyć trudów i radości z nią
związanych. Tak długie życie to skarbnica doświadczeń dla kilku pokoleń
Polaków i głęboko wierzę, że wielu ludzi szczodrze z niej czerpie.
Papież Jan Paweł II w swoim liście do ludzi w jesieni
życia mówił:
´Mimo ograniczeń mego wieku bardzo wysoko cenię sobie
życie i umiem się nim cieszyć´. Niech mi zatem będzie wolno tą drogą
podziękować Siostrze w imieniu własnym i całego Rządu Rzeczypospolitej
Polskiej za wszelkie trudy i owoce minionych stu lat oraz złożyć
życzenia zdrowia i pogody ducha na kolejne lata. Z wyrazami szacunku
- Jerzy Buzek".
Nie brakło też ciepłych słów od wicewojewody podkarpackiego
Marka Kuchcińskiego, a także od wójta gminy Jasienica, Marka Cwiąkały
i przewodniczącego Rady Gminy, Józefa Krzysztofa Fiejdasza.
Ciekawe też były refleksje Matki Generalnej Marioli nad
długą drogą najstarszej w historii Zgromadzenia Służebniczki.
Ostatnie słowo należało do Dostojnej Jubilatki, której
nie brakło ani mocy głosu, ani sensu treści podziękowania.
W refektarzu zaś wspólnota zakonna złożyła Jubilatce
życzenia, nawiązujące do stuletniej historii jednego Człowieka.
32-strofową medytację profesek i nowicjuszek zamykały
słowa:
Dziś w swój jubileusz Siostra rozmodlona,
Dziękuje za łaski sercem ożywiona,
I my z nią dziękujmy, życzenia składajmy,
Chwalmy, chwalmy Boga, toasty śpiewajmy.
Niech siostra Konrada Bogu będzie rada,
Że sto lat przeżyła i Boga chwaliła.
Siostro Jubilatko, żyj drugie stulecie,
Niech Bóg dalsze lata zdobi róży kwieciem.
A na pożegnanie Siostra Jubilatka wypowiedziała słowa
pełne nadziei:
"Może Ojciec Niebieski nie będzie się spieszył". Uczestnicy
odpowiedzieli oklaskami, a Matka prowincjalna Marietta Kopińska dodała
do tego słowa pełne wdzięczności wobec Boga, Jubilatki i Gości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu