Zakochani wariaci
Bez większego trudu znajdziemy w jakichś starych, ba nawet prastarych przekazach, że ludzie wariowali na tym punkcie od początku świata. W czasach średniowiecza na przykład zamykano
się w celach, emigrowano duchowo, jeśli nie znaleziono wzajemności. Takie trudne do wytłumaczenia zachowanie było, jest i wciąż będzie powodowane jednym miłością. Uczuciem znanym
wszystkim stworzeniom żyjącym na ziemi.
To właśnie w tych dniach, raz w roku wszyscy zakochani mogą oficjalnie przyznawać się do swojego uczucia, wysyłając, życzenia, kwiatki, elektroniczne kartki oraz czerwone serduszka.
Dzień ten, znany na całym świecie jako Walentynki, pozwala wszystkim na oficjalne, choć wciąż tajemnicze, wyznawanie uczuć. Nikt w dniu Walentynek nie kryje się z faktem kochania
drugiej osoby. Tu chciałoby się rzec, nie liczy się w tym dniu nic innego - tylko miłość.
Walentynki - to święto zakochanych, kochanych, kochających, podkochujących się, kochliwych...
Walentynki święto zakochanych i...
Początki Walentynek sięgają średniowiecza, a wywodzą się z Anglii, bądź z Francji (zależy jaki źródła historyczne czytamy). Patron święta zakochanych, czyli św. Walenty,
był biskupem rzymskim, który miał moc uzdrawiania chorych. Tak przynajmniej mówi legenda. W Polsce Walentynki znane były jeszcze na długo przed francuskimi bądź angielskimi szaleństwami. Przodkiem
tego święta w Polsce było pogańskie święto Kupały, czy staropolskie szukanie kwiatu paproci w najkrótszą noc - w noc św. Jana.
Walentynki szczególnie sprzyjają nieszczęśliwie lub niefortunnie zakochanym, którym brakuje odwagi, by wyznać swoje uczucia. Obchodzi je każdy bez względu na to, ile ma lat i jakiej jest
płci. Walentynkowe wyznanie można ukradkiem włożyć do kieszeni, wsunąć do skrzynki lub wysłać pocztą. Walentynkowe życzenia otrzymują osoby, które darzymy uczuciem. Mogą to być przyjaciele, kobiety, które
darzymy szacunkiem, nauczyciele oraz sąsiedzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
... i chorych na padaczkę
Historyczne przekazy dotyczące osoby św. Walentego w dniu zakochanych stają się rzeczą zupełnie niezauważalną, albo przynajmniej drugorzędną. Mało kto dziś pamięta, a już na pewno
nie chcą o tym wiedzieć wszyscy zakochani „po uszy”, że św. Walenty zanim zaczął patronować uczuciom, zanim stał się wzorcem dla wszystkich zakochanych i podkochujących
się, był patronem chorych, a dokładnie osób cierpiących na bardzo poważną chorobę - epilepsję czyli padaczkę.
Niektórzy złośliwi, a zapewne też ci, którzy nie pamiętają już co to miłość, lubią żartem przyrównywać ją do stanu podobnego tej chorobie. Epilepsja bowiem to - nagłe, przejściowe,
synchroniczne wyładowanie w korze mózgowej. Charakteryzuje się najczęściej krótkotrwałą utratą przytomności. W tym samym momencie mogą także wystąpić zaburzenia nastroju postrzegania
i afektu. Za afekt uważamy tu silną reakcję emocjonalną, często nieadekwatną do przyczyny, przebiegającą z wysokim stopniem pobudzenia i pojawianiem się gwałtownych
wyładowań, przy jednoczesnym zwężeniu pola świadomości, ograniczeniu lub niezdolności do prawidłowej oceny sytuacji i własnego zachowania”.
Natomiast zakochanie - jest stanem traktowanym jako objaw z charakterystycznym „przewlekłym wzburzeniem emocjonalnym, podwyższonym nastrojem, aż do maniakalnej euforii, której
towarzyszy zawężenie pola świadomości oraz zmniejszony krytycyzm, wyrażający się skłonnością do lekkomyślnych decyzji i nietypowych zachowań”.
Czy „złośliwcy” nie mają trochę racji i czy już mamy jasność, dlaczego właśnie św. Walenty jest patronem wszystkich zakochanych?
Skąd się wzięły Walentynki
Św. Walenty patronuje nie tylko chorym na epilepsje, ale i na choroby nerwowe. Jest opiekunem chorych psychicznie, ludzi ogarniętych mrokiem umysłu.
Walentynki najzabawniej i najhuczniej obchodzone są w USA i Anglii. Właśnie tego dnia zakochani wysyłają sobie serduszka, karteczki z życzeniami i obdarowują
się drobnymi prezentami. Tradycja mówi, że kartki i życzenia powinny być anonimowe, podpisane „Twój Walenty” lub „Twoja Walentynka”.
Polacy także coraz chętniej obchodzą Walentynki. To również dobra okazja do okazania uczuć przez osoby nieśmiałe - można bowiem wysłać lub podrzucić sympatyczną kartkę z serduszkami...
i czekać na reakcje obdarowanej osoby.
Miłość przez duże M
Z kolei samo słowo „miłość” zawdzięczamy greckiej bogini miłości - Afrodycie. Dziś ludziom wychowanym w innej kulturze, trudno uwierzyć sobie, że miłość sama w sobie
była kiedyś w Grecji religią.
Czy możemy więc bez skrępowania i obaw, że zostaniemy posądzeni o niecne zamiary, oddać się radosnym obchodom Dnia Zakochanych? Dnia, w którym możemy, poprostu, podejść
do upatrzonej od dawna sympatii i wręczyć liścik z tajemnym wyznaniem uczć. Dnia, w którym wpatrzeni w siebie wędrujemy alejkami parkowymi, przytulamy się w kinie
na romantycznym filmie i czynimy sobie nieśmiałe wyznania. Dnia, w którym chciałoby się podarować wybranemu człowiekowi to, co najpiękniejsze, wszystko, co mogłoby być choć niewielką
namiastką naszego uczucia, wszystko, co odda jego siłę i moc. Mogą to być delikatne bukiety kwiatów i piękne, acz zupełnie zbędne przedmioty, czy sporządzone przez nas drobiazgi.
Jeśli słowo miłość nie stanowi dla nas jedynie pretekstu do dobrej zabawy i pusto brzmiącym słowem, które niezobowiązuje nas do niczego, gdy traktujemy poważnie - „miłuj bliźniego
jak siebie samego”, Walentynki są tylko kolejnym dniem spalania się w miłości, dniem jak wszystkie poprzednie...