O prezencie otrzymanym od „Wzrastania”
Przykuwa nas telewizja. Przełączamy kolejne kanały, jakby świadomie chcąc nasycić się nienawiścią świata. W rodzinach od czasu do czasu słychać z pokoju telewizyjnego głos męża wzywającego żonę do obejrzenia
kolejnego okrucieństwa lub do wzajemnego wylewania żółci z powodu politycznych wyczynów kolejnego z posłów czy ministrów. Dzieci przestały oglądać telewizję, bo organizują sobie swój świat w okienku komputera.
Redaktorzy, zwłaszcza ci, którzy są samotni zauważają, że rośnie góra książek, które każdego rana kokieteryjnym mrugnięciem oka wyrażają nadzieję, że to właśnie dziś nadejdzie pora na romans z nimi. Ale
gdzie tam - pobieżna lektura kolejnych dzienników czy tygodników, kupowanych niejako z obowiązku, szybko nuży, bo już to wiemy z telewizji. Człowiek jałowieje w swojej sferze intelektualnej, a co
gorsze, zatraca swój świat ideałów i marzeń. Tak, to chyba najgorsze - umierają marzenia i to niebezpieczna choroba nie tylko dla dzieci czy młodzieży, ale także dla ludzi starszych. Ci ostatni
próbują ratować owe wspomnienia dzieciństwa, kiedy kolejne tygodnie czy miesiące pełne były marzeń o życiu dzielnych Indian, bohaterów Serca Amicisa czy innych przeczytanych książek, poprzez śledzenie
losów licznych telewizyjnych seriali. I to w zasadzie wszystko. Przygodne rozmowy nasycone są beznadzieją, często przetykane nieparlamentarnymi określeniami politycznych „dokonań”.
To doświadczenie, no może oprócz seriali, staje się także udziałem niżej podpisanego. Dzień 13 maja tego roku nie zapowiadał się inaczej. Już poranne spojrzenie na świat zaowocowało tęsknym westchnieniem,
kiedy wreszcie pojawi się prawdziwa wiosna. Potem asocjacja związana z rocznicą zamachu na Ojca Świętego. Wdzięczność, że Maryja go uratowała, wspomnienie, co wtedy ja, młody kapłan, robiłem, westchnienie
za kapłana, u którego wtedy spowiadałem dzieci przed Pierwszą Komunią, a który teraz leży w szpitalu.
Gdzieś koło południa telefon. - Czy pamięta ksiądz o dzisiejszym spektaklu grupy „Wzrastanie”? Nie pamiętałem. Nie zdążyłem wymyślić jakiegoś pretekstu, więc odpowiedziałem, że tak.
Poszedłem na inscenizację Małego Księcia, czyli jak to dodali wykonawcy „lekcję o przyjaźni i miłości”.
Zanim jeszcze rozpoczął się spektakl już dotknąłem innego świata. Liczyłem, że będzie kilka, kilkanaście osób, a tu tymczasem w sali zaczyna brakować miejsc, podobnie za kilka minut na balkonie. Matki
z dziećmi, starsi. Mnóstwo ludzi. Zawalił się mój pesymistyczny świat o zgubionych marzeniach. Ludzie mają marzenia, chcą je karmić i nimi się cieszyć. Trzeba tylko takich ludzi jak organizatorzy i tego
spektaklu.
Wreszcie zaczął się spektakl - wędrówka z Małym Księciem po świecie karierowiczów, ludzi biznesu, połykaczy najnowszych zaleceń stylistów mody. Nie mam zamiaru opisywać znanych podróży tego
małego chłopca z małej planety. Pochłonęła mnie jedna myśl - spotykani ludzie byli obecni tylko chwilę, nie chcieli, nie mieli czasu porozmawiać z chłopcem, odpowiedzieć mu na jego, ich zdaniem,
naiwne pytania. A on był na scenie cały czas (doskonała rola). To pytał, to śpiewał swoje marzenia. Od czasu do czasu dołączał chór śpiewających lub grupa taneczna. Upersonifikowane marzenia.
I jeszcze jedna refleksja. Wykonawcy byli dziećmi, którym bardzo potrzebne są marzenia. Pytam po spektaklu panią Sabatowską jak długo trwały przygotowania. Chwali pracowników Świetlic w Przemyślu
i Radymnie, reżyserski trud pomysłodawców. Ale także dzieli się jak wiele kosztuje to pracy. Dzieciom trzeba kupić stroje, coś wymyślać naprędce, bo są biedne, rodzice nie zawsze zainteresowani.
Reklamowane kasety z nagraniem piosenek ze spektaklu rozchodzą się momentalnie. A ja wracam i myślę, że świat jest piękny. Tak jak piękny był ten spektakl, zarówno dzięki wykonawcom, jak i ludziom,
którzy siedzieli na dostawionych krzesłach. Dziękujemy za ten błysk prawdy o świecie marzeń, prawdziwej przyjaźni i miłości. Każdego dnia musimy pamiętać o tej swojej róży, która jest tylko nasza, o baranku,
żeby nie czuł się samotny i każdego dnia coraz bardziej przybliżać się do ideałów i pamiętać, że musimy się czuć odpowiedzialnymi za tych ideałów trwanie i dzielenie się z innymi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu