Anna Maciukiewicz: - Jak przedstawia się sytuacja Kościoła na Ukrainie?
Ks. Adam Przywuski: - Kościół na Ukrainie jest niewielki liczebnie, to jest gdzieś niewiele ponad 1% społeczeństwa. Ale jest to Kościół żywy, dynamiczny, który ciągle przeżywa swoją wiosnę. Myślę, że Kościół w Polsce nie ma takiego klimatu. W Polsce wszystko jest jasne, od dziada, pradziada wszyscy są katolikami, trochę z przyzwyczajenia. Na Ukrainie wierni są bardzo zaangażowani. Po kilkunastu latach katechezy, tam oczywiście, gdzie ona była, nawet świadomość religijna tamtych ludzi jest większa niż przeciętnych niedzielnych katolików w Polsce. I w związku z tym Kościół na Ukrainie to Kościół ruchów i stowarzyszeń, środowisk modlitewnych. Dla nich wielkim błogosławieństwem jest dom rekolekcyjny, ponieważ te ruchy przeżywają swoje rekolekcje, dni skupienia. Pragniemy, aby taki dom powstał w Latyczowie. Niestety, trzeba wszystko poprawić - ściany, prowizoryczny dach, od instalacji po tynki, zadbać o wystrój, proste meble, okna. Przez te okna, mimo że są zamknięte, wlatują wróble. Prace remontowe potrwają najprawdopodobniej ok. 10 lat.
- Proszę powiedzieć więcej o swoich parafianach?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Nasi parafianie to ludzie bardzo piękni. To oni uczą nas miłości do Ojczyzny, bo mimo że w Polsce nigdy nie byli, mimo że język polski raczej tylko rozumieją, mniej nim mówią, uważają się za Polaków. Bardzo wielu z nich w paszporcie ma wpisaną narodowość polską. W niektórych środowiskach jeszcze przed II wojną światową funkcjonowały polskie szkoły, więc najstarsze pokolenie jeszcze się w nich uczyło. Ich piękne myślenie o Polsce, mówienie o niej, czasem jakieś wspomnienie Ojczyzny, w której nigdy nie byli i myślę, że wielu z nich nie będzie nigdy, jest bardzo wzruszające, a czasem dla nas zawstydzające. Na przełomie stycznia i lutego przyjechał do mnie z Garwolina ksiądz z grupą ośmiu harcerzy. Chłopcy w ramach ferii przyjechali do pracy, chcieli coś dobrego zrobić. Muszę przyznać, że wywieźli taczkami kilka ciężarówek gruzu z wnętrza klasztoru. Pojechałem kiedyś z tymi młodymi ludźmi na Mszę św. do Miedzyborza. I kiedy ci chłopcy - koniec szkoły średniej, początek studiów, weszli, to jedna z kobiet będąca w kościele rozpłakała się i powiedziała, że bardzo chciałaby, aby jej dzieci i wnuki mogły pojechać do Ojczyzny. Zapytałem ją wtedy, od jak dawna jej rodzina mieszka tutaj, ona odpowiedziała, że od ponad 500 lat. Powiedziała też, że zna całe drzewo genealogiczne. I pomyślałem: Co zrobić, żeby Polacy mieszkający w kraju tak kochali Polskę, tak pięknie myśleli o Polsce? Przecież nasza historia jest przepiękna, chyba żaden naród nie ma tak bogatej historii. Z tej historii powinniśmy być dumni, tworzyć równie piękną kartę z naszych dziesięcioleci. Dlatego dla mnie spotkania z tamtymi ludźmi są lekcją patriotyzmu. Mówię o tym przy okazji spotkań, rekolekcji czy w niedzielę w parafiach tutaj, w Polsce. Nie wiem, na ile to świadectwo jest potrzebne, ale na pewno nam, księżom tam pracującym, daje bardzo wiele. Myślę, że ludzie tam mieszkający, chociaż są prości w swej postawie, to przy tym bardzo szczerzy i bardzo wdzięczni za to, że tam jesteśmy.
- Z całą pewnością świadectwo Księdza o miłości tych ludzi do ojczyzny przyczyni się do głębszej refleksji nad naszym patriotyzmem.
Cdn.