Mijają kolejne dni od naszego powrotu z wakacji w Rycerce Górnej.
Wydaje się jednak, że mimo to oddychamy nadal atmosferą tamtego miejsca
i czasu... Wciąż odbywają się przeróżne spotkania, a to wśród kolonistów,
a to wśród kadry, wreszcie, co chyba najciekawsze, spotkania opiekunów
z kolonistami. Wymieniane są zdjęcia, adresy, telefony.
Spośród wielu wydarzeń, jakie złożyły się na miesięczny,
trzyturnusowy pobyt w Rycerce, trudno wybrać te naj... by je opisać.
Opiszę zatem ogólną atmosferę. Przede wszystkim nie lubiliśmy się
nudzić, staraliśmy się robić wszystko, aby wzajemnie urozmaicić sobie
wspólny pobyt. Pomysły nieraz były szalone. Być może z tych powodów
kolonie katolickie mogą być kojarzone z poważną atmosferą. Kto tak
sądzi, niechaj do nas przyjedzie i pozna żarty np. pana Wojtka, które
stały się już Rycerkową tradycją. My, opiekunowie dzieci nie pozostawaliśmy
dłużni.
Wiele radości dostarczył nam przykładowo powrót z Pilska
przez Glinkę, gdzie akurat odbywał się festyn. To podsunęło nam pewien
pomysł na żart. Po powrocie podekscytowani wykrzyknęliśmy: wygraliśmy
świniaka! Żywego! Zaraz tu będzie. Uwierzyli wszyscy. Czekali przed
budynkiem, wypatrując samochodu z prosiakiem prowadzonym na sznurku
i udekorowanym czerwoną kokardą. Zastanawiali się wszyscy, co z nim
zrobić. Nasza kolonijna fotoreporterka, pani Grażyna, przybiegła
z aparatem fotograficznym, wykrzykując: Tego jeszcze nie było! Trzeba
to opisać w "Niedzieli". Górskie wycieczki to okazja nie tylko na
sprawdzenie siebie, lecz także na wzajemne poznanie się, pogłębienie
przyjaźni. Wycieczki dwudniowe są szczególnie bogatym doświadczeniem.
Dwa dni w samym środku gór, przepiękna gwieździsta noc, nocleg pod
namiotem (dla wielu po raz pierwszy), ognisko, posiłki w plenerze,
jagody wielkości rodzynek, od których nie sposób odejść, a dla wytrwałych
wschód słońca nad beskidzkim pasmem.
W Rycerce wielu z nas po raz pierwszy zetknęło się z góralskim
folklorem. Zaprzyjaźniony już z nami, trzyosobowy zespół "Arnika"
odwiedzał nas na każdym turnusie, prezentując góralskie pieśni i
historie opowiadane najprawdziwszą gwarą góralską. Członek "Arniki",
Jędrek, z niemałym powodzeniem uczył naszych kolonistów skomplikowanych
figur tanecznych. Dwukrotnie odwiedził nas folkowy zespół "Hulajniczki",
zachwycając nas wielobarwnymi strojami, czystymi, donośnymi głosami
i zgraniem w dość trudnych układach tanecznych.
Poznaliśmy również technikę wykonywania bibułkowych kwiatów,
a to za sprawą pokazu w skansenie Stara Chata w Milówce. Jednakże
szydełkowanie koniakowskich koronek było już ponad nasze siły, no
może poza paroma wyjątkami. Mieliśmy natomiast możliwość zagrania
na góralskich instrumentach, na przykład na trombicie. Takie atrakcje
czekają na kolonistów podczas wycieczki autokarowej do Wisły, nie
wspominając o domu Adama Małysza czy braci Golców.
Kiedy wracaliśmy z naszego domu w Rycerce do naszych domów
rodzinnych, czuło się jakieś dziwne rozdarcie. Jakby zostawiło się
tam kawałek siebie. I chociaż będziemy się widywać na osiedlu, w
szkole, i w kościele to jednak nie ma jak Rycerka. Tam jakaś atmosfera
sprawia, że czujemy się jak w domu, jak wśród bliskich osób.
Pomóż w rozwoju naszego portalu