„Niewypowiedzianą miłość okazał Syn Boży, że Bóstwo swoje połączył z człowieczeństwem i jako Bóg - człowiek żył wśród ludzi i umarł za nich, by pojednać w sobie świat z Bogiem. Zdaje się, że tu już powinien być kres Jego miłości, lecz miłość Jego wynalazła jeszcze jeden stopień, On «Umiłowawszy swoich, do końca ich umiłował» (J 13,2) albowiem został z nimi do końca. I kiedyż został? Oto w wigilię dnia, w którym miał umrzeć na krzyżu. Właśnie w tej chwili, gdy ludzie niewdzięczni knuli spisek na Jego życie; gdy niecny uczeń myślał o zdradzie, wysila Pan wszystką miłość Boskiego Serca swego. Ludzie Go odrzucają, a On staje się dla nich nieustanną ofiarą przebłagania; ludzie odbierają Mu życie, a On życie im daje. Jako kochający ojciec przebacza dzieciom na łożu śmiertelnym i zostawia im wszystką majętność. Chrystus Pan nie tylko nie złorzeczy [swym dzieciom]... co śmierć Mu zadały, nie tylko przebacza im z krzyża, ale gdy uprzednio wszystko im rozdał - naukę, pracę, łaski, zasługi, Kościół, pisze jeszcze przed śmiercią niejako testament i zostawia jej dobro ostatnie a największe - Siebie samego.
I jakże zostaje, czy w blasku potęgi i chwały? Nie, ale w poniżeniu najgłębszym. Bardzo się upokorzył w swoim Wcieleniu, gdyż Boską naturę połączył z ludzką; więcej jeszcze w Odkupieniu, iż umarł za nas w hańbie; lecz w Tajemnicy Ołtarza zstąpił aż na ostatni szczebel wyniszczenia się. Oto pod pokorną szatą chleba i wina ukrywa nie tylko swoje Bóstwo, ale i człowieczeństwo; zdejmuje z siebie wszelki majestat, pozbawia się pozornie wszelkiego życia, staje się niewidzialnym (...), jakby niczym. I dlaczegóż to? Z miłości ku nam, by z jednej strony być dla nas ciągłą nauką zaparcia się, pokory, posłuszeństwa i ofiary, z drugiej uniżeniem swoim pociągać nas ku Sobie i przychodzić nawet do serc naszych. Gdyby bowiem odsłonił się przed nami w całym blasku chwały, zakrywalibyśmy oblicza nasze i uciekalibyśmy przerażeni; a więc miłość ku nam okryła Go szatą pokory. «O jako dobry i słodki jest duch Twój, o Panie!».
I gdy z jednej strony wyniszcza się aż do ostatniego stopnia, z drugiej wytęża - że tak powiem - wszechmoc swoją i czyni liczny szereg cudów, tak iż Eucharystia Najświętsza jest cudem cudów. Albowiem Pan niszczy istotę chleba i wina, zamieniając ją na istotę Ciała i Krwi swojej, tak iż tylko postacie zostają, a więc dzieli rzeczy przedtem niepodzielne; sprawia, że postacie działają bez istoty; mieści się z Ciałem, Duszą i Bóstwem w małej hostii, a nawet w każdej, nawet najmniejszej cząstce tejże hostii; jest obecny, Jak długo trwają postacie; znika, gdy one niszczeją; rozmnaża się w tylu hostiach, a jednak wszędzie jest cały, wszędzie ten sam; ileż to cudów, spełnionych na słowo Bożej wszechmocy, wymówione przez kapłana, choćby najbardziej niegodnego; a wszystkie czyni w tym celu, aby zostać z nami.
I jakże długo zostanie? Do końca wieków, aż Anioł Boży zawoła: Amen, już więcej czasu nie będzie. Wieki płyną, jak chmury po niebie, pokolenia wpadają w mogiły, jak kłosy pod sierpem żniwiarza, wszystko mija, a Pan Jezus zostaje, zawsze ten sam, zawsze pełen niewysłowionej miłości”.
(Św. Józef Sebastian Pelczar, Podręcznik adoracji Przenajświętszego Sakramentu, Przemyśl 1906, s. 96-99)
Pomóż w rozwoju naszego portalu