To bardzo trafny wybór. Kard. Ratzinger jest człowiekiem silnej wiary, bardzo dobrym dogmatykiem. Zajmował się w swych badaniach naukowych chrystologią, eklezjologią, liturgią, także problemami teologii fundamentalnej, czyli podstawami wiary i teologii. Jest teologiem, ale jako papież będzie też z pewnością duszpasterzem. Sądzę, że stanie się dla ludzi przykładem życia duchowego i solidności - wzorem jest zresztą dla niego św. Benedykt. Będzie to zatem kontynuacja pontyfikatu Jana Pawła II, chociaż, wydaje mi się, mniej spontaniczny i widoczny. Pamiętajmy, że Wojtyła i Ratzinger są to dwie różne osobowości, świetnie dopełniające się. Nowy Papież jest powściągliwy, racjonalny i precyzyjny. Dał temu wyraz jako Prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Na bieżąco podejmował się zmagań z zagrożeniami odnoszącymi się do wiary i moralności. Przeprowadził rzeczową analizę teologii wyzwolenia, miał doskonałe wyczucie sytuacji, umiał właściwie ocenić główne nurty tego prądu i ukazać zagrożenia, jakie teologia wyzwolenia w sobie kryła, chcąc pogodzić ideologię marksistowską z katolicyzmem.
Nie obcy jest też mu dialog ekumeniczny, ani dialog międzyreligijny. Dostrzega zagrożenia, które mogą pojawiać się ze źle rozumianego dialogu, który może prowadzić do irenizmu, relatywizmu, nieokreślonej religii ducha lub pluralizmu religii. Chodzi tu między innymi o lansowane przekonanie, że pluralizmu religii chciał sam Bóg oraz że wszystkie religie są drogami zbawienia. Benedykt XVI, wówczas kard. Ratzinger, ten sposób myślenia zakwestionował i poddał krytyce. Wiele razy podkreślał, że w dialogu międzyreligijnym nie wolno zapominać o prawdzie - w rozumieniu zbawczym, a więc takiej, którą uosabia Jezus Chrystus. Kard. Ratzinger wydał też słynną deklaracje Dominus Iesus. Cenię ten dokument, chociaż pojawiło się wobec niego wiele głosów krytyki. Myślę jednak, że wymaga on dokładnych studiów i analizy, a nie tylko bezkrytycznych, powierzchownych sądów.
Mam wrażenie, że Benedykt XVI będzie zdolny podjąć dialog z wyznawcami innych religii na różnych płaszczyznach w duchu wiary, modlitwy i nauki oraz że uporządkuje hierarchicznie pewne sprawy i nazwie je po imieniu. Nie podzielam obaw, że dialog religijny czy ekumeniczny zostanie zahamowany. Myślę też, że nowy Następca św. Piotra będzie aktywny w bieżących sprawach związanych z życiem społecznym, religijnym czy z duchowością. Wierzę, że nie będzie „sztywny” i posągowy - jak twierdzą niektórzy. Są szanse również na to, by za jego pontyfikatu nastąpiła poprawa stosunków z prawosławiem, które - wydaje mi się - jest też zmęczone stanem zamykania się na Rzym. Jest szansa, by osoba nowego Papieża przyczyniła się do wzajemnego otwarcia się na siebie Cerkwi i Kościoła katolickiego - Wschodu i Zachodu. Choć oczywiście zmiana ta nie nastąpi od razu. Każdy dialog wymaga cierpliwości, dojrzewania wszystkich stron. I oczywiście czasu.
Świat będzie stawiał nowemu Papieżowi wyzwania. Ale jestem przekonany, że wsłucha się on w jego potrzeby i im sprosta. Z pomocą Bożą - i Jana Pawła II, który trzyma go za rękę i się uśmiecha, mówiąc: „Nie lękaj się!” - taką nadzieję wyraził Benedykt XVI w swej pierwszej papieskiej homilii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu