Bardzo potrzebujemy opinii publicznej my - Kościół. I nie chodzi tylko o to, by Kościół w opinii publicznej „dobrze”, czyli zgodnie z prawdą, się prezentował, tzn. nie chodzi tylko o opinię publiczną na temat Kościoła poza Kościołem. Potrzebujemy bogato rozwiniętej opinii publicznej wewnątrz Kościoła.
Niestety, wypowiedziana tu przeze mnie „opinia” może być przez wielu uznana za graniczącą z herezją. Niestety... A jest tak dlatego, że pośród nas są ludzie, którzy każdą wolność w wypowiadaniu swego zdania traktują jako niewłaściwą demokratyzację Kościoła. Bywa nawet gorzej - są tacy, którzy uważają, że tylko ich opinia ma prawo ujrzeć światło dzienne i obrażają się na każdego, kto myśli inaczej.
Tym razem jednak nie wyskakuję z jakąś prywatną opinią, ale raczej staram się ukazać wiernie naukę Magisterium jednoznacznie brzmiącą w wielu wypowiedziach na przestrzeni ostatniego stulecia, łącznie z Soborem Watykańskim II, Kodeksem Prawa Kanonicznego czy tegorocznym listem apostolskim Jana Pawła II Il rapido sviluppo.
Najszerzej na ten temat wypowiada się instrukcja pastoralna Papieskiej Komisji ds. Środków Społecznego Przekazu Communio et progressio z 1971 r. Czytamy tam m.in.: „Kościół jest organizmem żywym i potrzebuje opinii publicznej, która rodzi się w dialogu jego członków, będącym warunkiem rozwoju myśli i działalności Kościoła. Jego życie byłoby niepełne, gdyby brakowało w nim opinii, a jej brak byłby winą duszpasterzy i wiernych. Dlatego jest rzeczą niezbędną, by wierni byli w pełni świadomi posiadania autentycznej wolności wyrażania własnych poglądów, co znajduje swą podstawę w miłości i w tym, co określamy jako zmysł wiary”.
Oczywiście, jest sfera prawd wiary, dogmatów, które nie podlegają dyskusji. Dbać też należy, by ta wymiana poglądów respektowała prawa innych ludzi oraz zasady sprawiedliwości i roztropności, a także podporządkowana była dobru wspólnoty i respektowała rolę Magisterium w ochronie tegoż dobra.
Któż byłby tak wrogi Kościołowi, by tłumić w sercu jego wspólnoty wymianę poglądów? To skarb Kościoła i wyraz samej jego istoty, jego bycia communio - wspólnotą. Któż byłby tak wrogi wobec biskupów i kapłanów, by odciąć ich od opinii wyrażanych przez wiernych? No cóż, jeśli nikt mu nie powie, skąd ten biskup czy ten proboszcz ma wiedzieć, co myślą ludzie? A odpowiedzialność za Kościół to sprawa nie tylko duchownych i nie tylko oni powinni swą opinię otwarcie wyrażać. Rozmyślnie użyłem tu słowa „powinni”, a nie „mogą”, gdyż jest to swoisty obowiązek wynikający z miłości i odpowiedzialności za dobro wspólne.
Różne opinie muszą „krążyć” po Kościele. Ostatnimi czasy nowym narzędziem ku temu stał się internet, medium mające charakter interaktywny i partycypacyjny. Internet zapewnia skuteczne środki technologiczne do wypełnienia wizji Kościoła jako dialogującej wspólnoty. Póki co jednak nie potrafimy go jeszcze dobrze wykorzystać. Z drugiej zaś strony dialog międzyludzki nigdy nie przeniesie się całkowicie z płaszczyzny kontaktów bezpośrednich na płaszczyznę wirtualną.
Kościół jak powietrza potrzebuje obfitej wymiany poglądów. Kościół potrzebuje ludzi mających różne opinie, podobnie jak potrzebuje mediów wyrażających to bogactwo. Zawsze będzie w nim miejsce i dla Naszego Dziennika, i dla Tygodnika Powszechnego. I oczywiście zawsze będzie w nim miejsce dla Niedzieli i dla Aspektów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu