Wprowadzony na ekrany z wielkim hukiem promocyjnym film Gwiezdne wojny. Część III - Zemsta Sithów George’a Lucasa należy oglądać z dużym dystansem. Lucas, rozpoczynając w 1980 r. sześcioczęściową sagę Gwiezdnych wojen od Imperium kontratakuje (cz. V), nie przypuszczał chyba, że będzie realizował całość przez 25 lat. W końcu jednak Zemsta Sithów (cz. III) kończy całość serii, kręconej w dowolnej kolejności chronologicznej.
Przypomnijmy, że Gwiezdne wojny opowiadają o walce rycerzy Jedi z upiornym Imperium Zła, symbolizowanym przez Lorda Vadera. W części III reżyser ostatecznie wyjaśnia motywy pojawiające się w całości sagi. Widzimy jak szlachetny rycerz Jedi Anakin Skywalker pod wpływem pychy i zdrady przemienia się w złowrogiego Lorda Vadera, występującego w hitlerowskim hełmie i żelaznej masce. Film ma bardzo przejrzystą akcję, w porównaniu do poprzednich części sagi autorzy nie epatują tu przesadnie efektami technicznymi i komputerowymi. Podkreślają, że zdrada Anakina wynikała z jego osobistej słabości i fascynacji złem. George Lucas odwołuje się tu do mitycznych motywów wielu religii, tworząc coś w rodzaju mitologii New Age. Mówi się tu nie o Bogu i diable, lecz o dobrych i złych mocach. Chrześcijańskie pojęcie dobra i zła zostaje więc rozmyte. Niemniej ewolucja postaci Anakina pokazuje dobitnie, że został on poddany działaniu diabolicznego zła, które było w nim dotąd ukryte.
Zemsta Sithów będzie więc oglądana głównie przez fanów gwiezdnej serii, którzy mogą łatwiej zrozumieć sens całości. Film należy jednak oglądać krytycznie, jeśli chodzi o wymowę religijną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu