16 czerwca 2001 r. w Wyższym Seminarium Duchownym w Drohiczynie
odbyło się uroczyste zakończenie roku akademickiego. Rozpoczął się
oczekiwany czas wakacji, związany dla wszystkich kleryków z odpoczynkiem
od zajęć seminaryjnych, ale również będący czasem pewnych obowiązków.
Wśród nich zasadnicze miejsce zajmują akcje duszpasterskie. Każdy
alumn powinien wziąć udział w co najmniej jednej takiej akcji. Największa
liczba kleryków uczestniczy zazwyczaj w rekolekcjach oazowych, w
pieszej pielgrzymce na Jasną Górę czy w koloniach Caritas. Od kilku
lat alumni drohiczyńskiego seminarium wyjeżdżają także z pomocą do
Rosji. W roku bieżącym za wschodnią granicą pracowało aż jedenastu
seminarzystów z Drohiczyna.
Dzięki zaangażowaniu dyrektora Dzieł Misyjnych w diecezji
drohiczyńskiej - ks. Zbigniewa Grabowskiego, przy aprobacie rektora,
ks. Janusza Łoniewskiego oraz zgodzie bp. Antoniego Dydycza, alumni
wyjechali do parafii rzymskokatolickich w Jekaterynburgu, Soczi i
Orle.
Pierwsza grupa, tj. alumni: Marek Boguszewski i Krzysztof
Grzybowski - wyjechała 25 czerwca z Siedlec, aby po pięćdziesięciu
godzinach jazdy pociągiem, z przesiadką w Moskwie, dotrzeć do Jekaterynburga.
Jest to duże, dwumilionowe miasto na Uralu. Znajduje się tam parafia
katolicka o bogatej historii, związanej m.in. z prześladowaniami,
które dotknęły większość rosyjskich katolików. Parafia św. Anny w
Jekaterynburgu została założona w 1882 r. Wkrótce w centrum miasta
zbudowano kościół. Jednak spokojne życie wiernych skończyło się wraz
z wybuchem rewolucji październikowej w 1917 r. Szczególnie tragicznym
dla tamtejszej wspólnoty okazał się rok 1937, kiedy to uwięziono
i rozstrzelano proboszcza - ks. Budrysa. Wszystkie cenne rzeczy znajdujące
się w kościele rozgrabiono, a budynek przeznaczono na dworzec autobusowy.
Nadal przypominająca świątynię architektura budowli była powodem
wydania rozkazu zburzenia jej w celu zatarcia wszelkich śladów katolicyzmu.
Dopiero w 1992 r. parafia św. Anny ponownie została zarejestrowana.
Po pięćdziesięciu sześciu latach nieobecności kapłana powierzono
ją ks. Jerzemu Paczuskiemu, pochodzącemu z diecezji drohiczyńskiej.
Ponieważ na początku wierni (ok. 20 osób) nie mieli pomieszczenia,
gdzie mogliby uczestniczyć we Mszy św., wynajmowali w tym celu salę
w domu kultury. Tam, pod pozorem słuchania muzyki religijnej, sprawowano
Eucharystię.
Sytuacja obecna parafii w Jekaterynburgu wygląda zupełnie
inaczej. W 1996 r. udało się odzyskać trzy kamienice w centrum miasta.
Na miejscu jednego z tych budynków zbudowano świątynię, którą tamtejszy
biskup Józef Werth konsekrował w roku 2000. W budowę tego kościoła
zaangażowani byli również alumni seminarium drohiczyńskiego. Podczas
tegorocznych wakacji pomoc kleryków koncentrowała się na pracach
remontowo-wykończeniowych przy budynkach parafialnych. Mimo kilkunastogodzinnych
dni pracy i fizycznego zmęczenia pobyt w Jekaterynburgu był bardzo
interesujący, szczególnie dzięki postawie tamtejszych ludzi, ich
świadectwu życia oraz wyjazdom i najróżniejszym spotkaniom. Mimo
wyraźnego zmęczenia pracą i długą podróżą klerycy powracający 1 sierpnia
do Polski przywieźli ze wschodu radość i entuzjazm.
Kolejni alumni: Walery Tomaszewski, Marcin Kuśmirek,
Leszek Olendzki, Robert Grzybowski i neoprezbiter ks. Stanisław Izdebski
wyjechali 2 lipca do Brześcia, a stamtąd pociągiem do Soczi. Podróż
trwała około trzech dni i łączyła się z różnymi doświadczeniami.
Jednak obok licznych kłopotów (chociażby z kupieniem biletów) było
wiele zdarzeń bardzo sympatycznych - spotkania z ludźmi, próby rozmowy
łamanym językiem rosyjskim oraz wspólne śpiewy przy akompaniamencie
gitary stworzyły bardzo ciepły klimat. Dzięki temu podróż przebiegła
nadzwyczaj szybko.
Soczi - położone na wybrzeżu Morza Czarnego i otoczone
górami - nie może się nie spodobać. Jedyną niedogodnością była czterdziestostopniowa
temperatura, stwarzająca w połączeniu z wysoką wilgotnością wrażenie
klimatu tropikalnego. Jednak wszystkie te trudności nie przeszkodziły
wspaniałej atmosferze wytworzonej przez soczińskich parafian.
Tamtejszym proboszczem jest - pochodzący z Węgrowa -
ks. prał. Dariusz Jagodziński. Tymczasowo pomaga mu również jego
brat, ks. Jacek Jagodziński, pracujący w Abchazji, oddalonej o 100
km od Soczi. Parafia ks. Dariusza, istniejąca od ok. 10 lat, cieszy
się przepięknym kościołem i prawie tysiącosobową wspólnotą wiernych.
Ponadto w czasie wakacji do Soczi przyjeżdża wiele grup dzieci i
młodzieży z Rosji i z zagranicy. Głównym zadaniem naszych kleryków
była pomoc w prowadzeniu "kolonii z Bogiem" dla przybyłych dzieci
i młodzieży. Wspólna Msza św., modlitwy, śpiewy i zabawy oraz wyjścia
nad morze i wycieczki w góry należały do programu każdego dnia. Kolejno
wymieniające się grupy uczestników z Abchazji, Orła, Soczi, Taganroga,
Krasnodaru, Moskwy oraz innych miejsc dały alumnom z Polski możliwość
zapoznania się z warunkami duszpasterskimi w Rosji, a przy okazji
- przypomnienia sobie języka rosyjskiego. Po prawie miesięcznym pobycie
na Kaukazie alumni wrócili do Polski wraz z dwudziestoosobową grupą
z Soczi i Tuapse uczestniczącą w pieszej pielgrzymce do Częstochowy.
Na zaproszenie ks. Zbigniewa Króla, który przed rokiem
wyjechał z naszej diecezji, trzech alumnów: Mariusz Boguszewski,
Piotr Wójcik i Daniel Radziszewski oraz neoprezbiter ks. Andrzej
Lubowicki wyjechało 7 lipca do Orła. Miasto liczy 460 tys. mieszkańców.
Przed wielu laty kościół odebrano katolikom i zamieniono na fabrykę
kapsli do butelek. Obecnie budynek ten jest w opłakanym stanie i
wymaga natychmiastowego, bardzo kosztownego remontu. Ks. Zbigniew
czyni starania o odebranie kościoła i przywrócenie mu należytej godności.
Katolicy z Orła modlą się w mieszkaniu Księdza (duży pokój jest kaplicą,
następny zakrystią, a trzeci mieszkaniem Księdza Proboszcza). Bardzo
mała liczba wiernych oraz brak świątyni są największymi problemami
ks. Zb. Króla. Oprócz parafii w Orle ks. Zbigniew obsługuje także
parafię w Briańsku, oddaloną o ok. 100 km.
Podstawowym celem wyjazdu do Orła była pomoc Księdzu
Proboszczowi w przeprowadzeniu "wakacji z Bogiem" dla młodzieży.
Rekolekcje te zgromadziły młodych, nie tylko katolików, ale również
prawosławnych i protestantów. Dzięki ks. Zbyszkowi alumni mogli zwiedzić
oprócz Orła również Soczi i Moskwę.
W skład drugiej grupy wyjeżdżającej do Soczi wchodzili:
ks. Zbigniew Grabowski oraz klerycy: Łukasz Gołębiewski i Marcin
Składanowski. Wyjechali z Brześcia 6 sierpnia i po trzech dniach
dotarli na miejsce. W ciągu czterech tygodni pobytu w Rosji odwiedzili
między innymi parafie w Soczi, Tuapse, Anapie i w Moskwie. Liczne
spotkania z Rosjanami ubogaciły ich pobyt na tamtych terenach. W
trakcie nieobecności ks. Darka obowiązki gospodarza pełnił ks. Jacek
wraz z siostrami loretankami: Fabiolą i Julią. W sierpniu, w parafii
pw. Świętych Szymona i Judy Tadeusza gościły także dzieci i młodzież
z Moskwy oraz Rostowa nad Donem. Najprzyjemniejszą niespodzianką
były odwiedziny parafii w Tuapse, której proboszczem jest ks. Marek
Kujda. Jest to młoda wspólnota, od niedawna budująca swoją świątynię.
Także ks. Zbigniew wraz z alumnami mógł dołożyć starań do tego bardzo
trudnego przedsięwzięcia. Odwiedziny te miały szczególne znaczenie
dla seminarium drohiczyńskiego, gdyż właśnie z parafii w Tuapse pochodzi
Walery Tomaszewski, alumn piątego roku naszego seminarium. Bardzo
serdecznie i ciepło przyjęła pielgrzymów z Polski Mama Walerego,
pani Leokadia.
Ostatnim etapem tej wyprawy była Moskwa, gdzie proboszczem
parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła jest pochodzący z Węgrowa,
ks. prał. Bogdan Sewerynik. Podczas jego nieobecności pomocą i radą
służył wikariusz, ks. Jerzy Duda. Ta akcja duszpasterska zakończyła
się 31 sierpnia przyjazdem do Siedlec.
Po zakończonych wakacjach i rozpoczęciu roku akademickiego
w seminarium w Drohiczynie odbyło się zgromadzenie Kleryckiego Koła
Misyjnego. Głównym jego celem było podzielenie się przez alumnów
doświadczeniami przywiezionymi z Rosji. Obok bardzo przyjemnych i
pięknych obrazów przedstawiających Kościół rosyjski, klerycy dostrzegli
także trudności związane z rosyjską rzeczywistością. Oto niektóre
świadectwa kleryków drohiczyńskich opisujące sytuację religijną w
Rosji:
Robert Grzybowski: - "Cieszę się niezmiernie, iż mogłem
część swoich wakacji spędzić na Wschodzie. Zauważam przede wszystkim
wielką potrzebę pracy duszpasterskiej na tamtych terenach. Kiedy
mieliśmy możliwość zobaczenia parafii, które w ostatnim czasie zostały
pozbawione opieki duszpasterskiej, gdyż tamtejszy proboszcz był zmuszony
np. z powodu choroby opuścić wiernych, wtedy doświadczyłem potrzeby
´robotników na żniwie Pańskim´. Prośby parafian, które do nas były
kierowane, abyśmy kiedyś zechcieli do nich przyjechać jako księża,
pogłębiły we mnie świadomość misyjną. Mam nadzieję, że nigdy nie
zapomnę tych wydarzeń i w mojej drodze do kapłaństwa będę umacniał
się w pragnieniu niesienia Dobrej Nowiny ´aż po krańce ziemi´".
Mariusz Boguszewski: - "Dotychczas znałem Rosję tylko
z opowiadań innych ludzi. Podczas mojego pobytu tam, na wschodzie,
miałem możliwość bezpośredniego doświadczenia problemów, z jakimi
borykają się tamtejsi księża. Oprócz ograniczonego kontaktu z rodziną,
kolegami, przyjaciółmi, jak również trudnościami natury materialnej,
mocno odczułem brak wspólnoty kapłańskiej. Niełatwo bowiem żyć księdzu,
który do najbliższego brata - kapłana ma kilkaset kilometrów. Zrozumiałem,
jak wielkim bogactwem jest rodzina kapłańska, której członkowie żyją
obok siebie. Doświadczenie Rosji uświadomiło mi potrzebę włożenia
jeszcze większego wysiłku do niesienia pomocy tym, którzy podjęli
pracę duszpasterską na Wschodzie. Teraz już lepiej rozumiem realia
Kościoła w Rosji i wiem, że i ja mogę pomóc, jeżeli będę miał odrobinę
chęci".
Leszek Olendzki: "Moim największym doświadczeniem z pobytu
w Rosji było spotkanie się z radosnym przeżywaniem wiary przez tamtejszych
katolików. We wspólnych rozmowach można było odczuć ich entuzjazm
i szczęście, którymi dzielili się z innymi. Przebywając w Soczi zauważyłem,
że ta parafia to jest jedna, wielka rodzina. Wszyscy są zaangażowani
w życie Kościoła i troszczą się o jego rozwój. Ośmieliłbym się nawet
porównać tę wspólnotę do pierwotnych gmin chrześcijańskich. Myślę,
iż możemy się wiele nauczyć od tych młodych chrześcijan".
Marcin Kuśmirek: "Mam nadzieję, że mój wyjazd do Rosji
był czasem, od którego dużo w moim życiu będzie zależało. Przede
wszystkim doświadczyłem, że słowa Najświętszej Maryi w Fatimie, dotyczące
nawrócenia całego świata, począwszy od Rosji, stają się rzeczywistością.
Teraz, obok nas stale dokonuje się cud, bo Rosja - kraj wielki i
tak zróżnicowany jak woda i ogień - otwiera się na księży, otwiera
się na Boga. To naprawdę wielki cud! Cieszę się, że mogłem tego doświadczyć
na własnej skórze. Do wyjazdu koledzy nakłaniali mnie od trzech lat,
jednak każdego roku brakowało tej ostatniej decyzji. I w te wakacje
mało brakowało, a nie pojechałbym na Wschód. Jednak wszystko tak
się ułożyło, a lepiej powiedzieć: tak Bóg poprowadził, że 1 lipca
razem z Leszkiem i Robertem rozpoczęliśmy niesamowitą wyprawę. Przez
miesiąc braliśmy udział w zajęciach z dziećmi, prowadzonych przez
miejscowych i przyjezdnych kapłanów".
Marcin Składanowski: "Do Rosji pojechałem już po raz
trzeci i dlatego patrzę na nią i na pracę duszpasterską w tym kraju
z nieco innej niż na początku perspektywy, dostrzegając niemałe przeszkody
w ewangelizacji Rosjan. Dla katolika z Polski bardzo widoczne są
owoce długiej ateizacji komunistycznej, połączonej nieuchronnie z
odejściem od chrześcijańskich wartości nie tylko w sferze publicznej,
ale również prywatnej: stąd tak wiele brudu i zła w każdej dziedzinie
życia. Odbija się to oczywiście w mentalności tamtejszych ludzi i
z tego powodu dotarcie duszpasterza do ich sumień jest niezwykle
trudne. Poza tym wspólnoty katolickie w Rosji są bardzo nieliczne
- niekiedy Kościół traktowany wręcz bywa jak sekta. Choć sytuacja
taka nie daje widoków na znaczącą i szybką poprawę, to jednak zdecydowanie
wskazuje, że praca duszpasterzy wśród Rosjan, nierzadko tak otwartych
i pragnących poznać Ewangelię, jest niezbędna. Nigdy nie może w niej
zabraknąć prawdziwego entuzjazmu, zdolnego pokonać wszystkie piętrzące
się na drodze kapłana przeciwności. Szczególnie dzięki pięknemu świadectwu
ks. Zbigniewa Grabowskiego, który niegdyś pracował jako misjonarz
w Zambii, zrozumieliśmy, że chociaż Rosja wciąż nie jest glebą urodzajną
dla ziarna Bożego Słowa, to jednak naszą pracą powinniśmy ją przemieniać
- nawet w małych i rozproszonych katolickich wspólnotach".
Pomóż w rozwoju naszego portalu