Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa
Chrystusa.
(Ef 5, 20)
Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie
będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.
(J 6, 53)
Pod koniec wakacji, gdy kończymy urlopy, Jezus proponuje nam
zastanowienie się nad przeżytym czasem. Dziś szczególnie zaprasza
do refleksji nad przeżywaniem Mszy św. Jezus więc zachęca do ciągłego
uczestnictwa w niej i nie tylko. Zaprasza nas także do tego, aby
owo uczestnictwo było dobre.
Ale nawet wtedy, kiedy Msza św. jest traktowana przez
chrześcijan jako obowiązek, zwyczaj, albo nawet tylko, jako zwykłe
ludzkie wydarzenie, nigdy nie możemy zapomnieć, że zawsze jest ona
prawdziwym spotkaniem z prawdziwym Jezusem, gdzie każdy z nas staje
naprzeciw Niego. To spotkanie ma być podobne do dwóch ludzi spotykających
się na wąskiej ścieżce, tak wąskiej, że nie sposób się wyminąć.
Jezus jest więc w tym spotkaniu tym, który najpierw udziela
pouczenia, informuje, jak szczęśliwie dojść do posiadania tego życia,
które nie przemija. Podnosi nas również na duchu i uprzedza, że choć
nie będzie to łatwa droga, to nie wolno nam się zniechęcać. Jako
zaś pokarm wspierający nasze siły ofiarowuje nam samego Siebie.
Jako chrześcijanom nie wolno nam zejść z tej ścieżki,
Jezus zaś ma być dla nas pokarmem i w ten sposób mamy przyjąć Jego
życie i kierunek Jego rozwoju.
Kiedy Jezus pierwszy raz o tym mówił, z pięciu tysięcy
zostało tylko dwunastu. Słów: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała
Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli
życia w sobie" - nie wytrzymali Jego słuchacze. Według nich ta mowa
była zbyt twarda. I trzeba nam wiedzieć, że i dziś jest to twarda
mowa i taką pozostanie.
Mowa o przyjmowaniu Jego Eucharystycznego Ciała jest
twarda z wielu przyczyn. Najpierw dlatego, że żąda, abyśmy wierząc
w Jego słowo, przeczyli swoim własnym zmysłom, swojemu doświadczeniu,
na którym przecież codziennie się opieramy, a przyjęli Chleb, który
ukazuje nam kapłan, jako samego Chrystusa.
Następnie dlatego, że można Go przyjąć jedynie z czystym
sercem, a to zakłada szczery żal i spowiedź, wyrzeczenie się grzechu,
często dla nas wygodnego i przyjemnego.
W końcu dlatego, że to przyjęcie Chrystusa zobowiązuje
nas do takiego myślenia i postępowania, jakby On sam będąc na moim
miejscu myślał i czynił. My jednak często lękamy się o swoją pensję,
miejsce, wygody, o swój szacunek i poważanie wśród tych, dla których
takie postępowanie byłoby śmieszne.
Msza św. jest więc dla każdego z nas spotkaniem, w czasie
którego kieruje On do nas tę twardą mowę i czeka na odpowiedź, a
ona może brzmieć jedynie "Tak" albo "Nie".
Nie ma więc innej drogi. Nasz neutralny stosunek do tych,
którzy stoją opodal na znak, że nie są ani przeciw Niemu, ani z Nim
- jest także zawsze odrzuceniem Chrystusa - ale razem z Nim odrzuceniem
także swojego życia i wiecznego szczęścia.
Kiedy więc będziemy robili rachunek sumienia powakacyjny,
chciejmy zwrócić uwagę na te wydarzenia wiary. Czy czasem w rozluźnieniu
wakacyjnym nie zapomnieliśmy o Jezusie i czy ta Jego twarda mowa
nie przeraziła nas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu