Misja w RPA, ośrodek św. Filomeny, Durban
Sawubona Bangani!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Drodzy przyjaciele, pragniemy podzielić się z Wami naszymi doświadczeniami z pierwszych trzech miesięcy misji w Republice Południowej Afryki. Nasze wyobrażenia o tym kraju zmieniły się całkowicie tuż po przyjeździe na miejsce.
Durban okazał się miastem bardzo europejskim. Samo centrum i plaża to skupisko hoteli, restauracji i dość wysokich biurowców. Pełno tutaj turystów i podążających za nimi jak cień - kieszonkowców. Miasto jest mieszanką kulturową. Spotyka się tu wielu Hindusów, szczególnie w naszej dzielnicy (Sydenham) można się poczuć jak w Indiach, jest też wielu Arabów. Oczywiście, widać też rodowitych mieszkańców tego regionu - Zulusów.
Ośrodek św. Filomeny okazał się przyjaznym miejscem. Składa się z wielu budynków. Część z nich stanowi sierociniec, jest kilka domków gościnnych o wysokim standardzie. Część pomieszczeń zajmują siostry zakonne, dzięki którym ośrodek zaczął istnieć (1895 r.). Funkcjonuje tutaj też restauracja, jest dostęp do kaplicy, a po pracy można skorzystać z basenu lub urządzić grilla (miejscowi nazywają to braai). Własnością św. Filomeny jest też kilka domów położonych w pobliżu ośrodka i przeznaczonych dla dzieci oraz „Mater Dei” - miejsce, w którym mogą znaleźć schronienie kobiety z małymi dziećmi.
Dni w pracy mijają nam bardzo szybko i są do siebie podobne. Pracę zaczynamy o godz. 8.00 wspólną modlitwą z wolontariuszami z Francji. O godz. 10.00 mamy przerwę na herbatę. Na obiad chodzimy o 12.30 i mamy czas wolny do 14.00. Posiłki gotujemy sami, często dostajemy jedzenie gotowe do przygotowania w kuchence mikrofalowej. Po obiedzie wracamy do pracy i pracujemy do 17.00. Po pracy odpoczywamy, chodzimy na zakupy lub na basen. Trzy razy w tygodniu jesteśmy w sali komputerowej, gdzie studenci uczą się ICDL (International Computer Driving Licence - Miedzynarodowe Komputerowe Prawo Jazdy), korzystając z metody E-learning (samodzielna nauka na komputerze). Wieczory spędzamy na dzieleniu się wrażeniami z naszego dnia lub przygotowywaniu posiłku na następny dzień. Bardzo lubimy środy, ponieważ zawsze tego dnia dostajemy jedzenie (na cały następny tydzień) - zawsze jest coś innego, czasem truskawki, innym razem karczochy lub nerki owcze, chleb, ogólnie - dużo warzyw i owoców.
Dla większej dokładności podzieliliśmy opisy naszych prac.
Marta: - Miejscem mojej pracy jest generalnie sala komputerowa. Mam zajęcia z dziećmi od 10. roku życia, a także z dorosłymi. Uczę podstawowej wiedzy na temat komputerów oraz przygotowuję moich studentów do kursu ICDL, w którym też sama uczestniczę. Kilka razy byłam w „Mater Dei”, żeby uczyć wiedzy o komputerach oraz wyszywania. „Mater Dei” dało mi też możliwość nauczenia się nowych umiejętności, np. robótek szydełkowych i robienia biżuterii na bazie koralików (tak wykonywana jest tradycyjna biżuteria Zulusów). Teraz, tzn. od połowy listopada do połowy stycznia, w Południowej Afryce jest czas wakacji dla dzieci, nie mam więc żadnych lekcji. To był powód do znalezienia sobie innch zajęć - pomagałam ludziom z zespołu Public Relation w przygotowaniu prezentów świątecznych. Pracowałam też przy rozdzielaniu darów. Przez tydzień miałam też okazję uczyć się wykonywania różnych przedmiotów z papieru (paper mache). Pracowałam z różnymi ludźmi, mogłam więc rozmawiać o rożnicach kulturowych naszych krajów, poznać lepiej Zulusów i posłuchać, jak śpiewają.
Reklama
Zbigniew: - Większość czasu spędzam przed komputerem - jestem księgowym. Moim głównym zadaniem jest obsługa procesu pozyskiwania danych z banku, przekształcanie ich w Excelu, transfer do programu księgowego, powrót tych samych danych do Excela i dalsza ich analiza. Moja praca wymaga dobrej znajomości programu Microsoft Excel - od czasu przyjazdu nauczyłem się bardzo dużo na ten temat. Zostałem też poproszony, aby uaktualnić stronę internetową ośrodka (można ją oglądnąć pod adresem http://www.stphils.org.za), więc zacząłem się uczyć języka HTML. Zajmowałem się także tworzeniem filmu ze spotkania dzieci z okolicznych sierocińców, które odbyło się na terenie ośrodka. Wszystkie te zajęcia czynią moją misję bardzo ciekawą i rozwijającą, poza tym nauczyłem się wielu nowych umiejętności. Należę do zespołu Public Relation - w każdy wtorek mamy spotkanie na temat pozyskiwania funduszy, księgowania i innych bieżących projektów ośrodka. Jestem naprawdę szczęśliwy, że odnalazłem się w tej grupie i mogę służyć pomocą.
Nasze życie religijne nieznacznie się zmieniło. Najczęściej chodzimy do kościoła św. Anny (parafia, do której należy nasz ośrodek), w pobliżu mamy też kościół św. Teresy z kaplicą wieczystej adoracji. Odwiedziliśmy także kilka razy polską parafię i zaprzyjaźniliśmy się z polskim księdzem - Faustynem Jankowskim TChr.
W czasie roku szkolnego w każdy czwartek odprawiana jest Msza św. dla dzieci z naszego ośrodka (dużo śpiewają, czasem nawet tańczą). Staramy się również uczestniczyć w sobotnich Mszach św. (bardzo radosnych i żywych) w naszej parafii. Poznaliśmy miejscowego kardynała (jedynego w RPA) oraz polskiego biskupa Ryszarda Karpińskiego, który odwiedzał miejscowe parafie.
Niedawno mieliśmy wizytę osób z Francji, odpowiedzialnych za naszą misję. W ciągu trzech tygodni spędziliśmy wiele godzin na rozmowach lub zwiedzaniu miasta. Poprosili nas, abyśmy więcej naszego czasu poświęcili na pracę dla parafii i lokalnego kościoła. Moglibyśmy mieć spotkania z narzeczonymi (bardzo wiele osób zakłada rodziny bez sakramentu małżeństwa). Chcielibyśmy się także zaangażować w pracę Wspólnoty Emmanuel poprzez organizowanie spotkań modlitewnych. Razem z Francuzami odwiedziliśmy również inny dom dziecka, położony w pobliżu New Castle - nasi przyjaciele szukali nowych miejsc pracy dla wolontariuszy FidesCo. Dzięki tej wizycie zobaczyliśmy całkiem inną Afrykę - sierociniec znajdował się na wsi, w miejscu ubogim, ale za to mieszkańcy to dobrzy i gościnni ludzie. To doświadczenie pozwoliło nam docenić pracę innych ludzi, a także zobaczyć ich potrzeby.
Ostatnim punktem naszego raportu jest nasz czas wolny, który bardzo często spędzamy na podróżowaniu. Oczywiście, nie robimy tego tylko dla przyjemności - zawsze daje nam to okazję do spotkania się z ludźmi, przyglądania się kulturze i wzbogacania naszej wiedzy na temat kraju. W czasie dwóch weekendów mieliśmy możliwość jednocześnie podróżować i przyglądać się pracy ośrodka św. Filomeny. Raz spędziliśmy dzień wspólnie z jednym z pracowników ośrodka, który odwiedzał dziecko przebywające w rodzinie zastępczej. To było bardzo ciekawe doświadczenie - widzieliśmy okrągłe chatki Zulusów z dachami pokrytymi specjalnym rodzajem trawy oraz ludzi czyszczących podłogi krowimi odchodami, dzięki czemu podłoga stawała się gładka i cieplejsza. Innym razem pojechaliśmy na weekend z ósemką dziewczynek do domku położonego nad oceanem. Mogliśmy więc mile spędzić czas poza pracą, pobawić się z dziećmi, pośmiać.
Zachęcamy także do zaglądania na stronę http://rpa.rp.funpic.de, na której znajdują się najnowsze wiadomości oraz zdjęcia, jest też forum, na którym można wyrazić swoją opinię lub zadać pytanie.