Reklama

O sumieniu i szlachetnych ludziach

Na granicy Unii Europejskiej

Pośród ciemności nocy II wojny światowej, w czasie której było tyle okrucieństw i zbrodni, zwłaszcza ze strony napastników, kiedy pakt Ribbentrop-Mołotow, nazwany później słusznie czwartym rozbiorem Polski, oznaczać miał w myślach zaborców koniec Polski, mogłoby się wydawać, że nie było wśród nich szlachetnych i dobrych ludzi, że nie znajdziesz tam człowieka, który byłby na obraz i podobieństwo Boga. A jednak zdarzały się wyjątki. Choć pamiętającym okropności II wojny światowej i okupacji sowieckiej i niemieckiej wydaje się to prawie niemożliwe.

Niedziela podlaska 14/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zamyśliłem się, jak to wtedy było, gdy 1 września napadli Niemcy na Polskę, a 17 września, bez oficjalnego wypowiedzenia wojny - Związek Radziecki. Do świadomości Polaków na pewno dotarła wieść, że połowa terytorium przedwojennej Polski znalazła się pod okupacją radziecką, a druga pod niemiecką.
Poszedłem jeszcze raz w okolice słupa granicznego, który znaczy dzisiejsze granice między Polską a Białorusią. Może to banalne, ale w marcu 2006 r. dzień był przejrzysty, a obfitość białego śniegu nie przeszkadzała popatrzeć na roztaczające się tereny po drugiej stronie granicy państwowej.
To tą drogą 22 września 1939 r. musiały przejeżdżać samochody, w których uciekali przed bolszewikami Polacy z mojej wsi Tokary. Łącznie z powiatu brzeskiego było ich jedenastu.
Ale rzecz dotyczy nie tylko moich rodaków, lecz dwóch oficerów Wehrmachtu, mjr. Fryderyka von Haarde i por. Carla Heinza Knorra. To oni z pobudek humanitarnych zaproponowali ucieczkę Polakom przed bolszewikami. 8. Regiment Pancerny, którym dowodził mjr F. Haarde i jego adiutant por. C. H. Knorr dotarł do Atteczyzny k. Brześcia i tam zastała ich informacja o czwartym rozbiorze Polski.
Oficerowie zatrzymali się u Księcia Bielskiego w Atteczyźnie. Być może wtedy zostali ujęci kulturą tamtych Polaków, mogła to być solidarność klasowa, być może fakt, że mjr F. Haarde znał doskonale nastawienie Sowietów do inteligencji polskiej. Wszak przed II wojną światową był wysyłany jako żołnierz zawodowy na manewry pod Moskwę, ale najbardziej przemawia do mnie aspekt ludzkiej solidarności. Książę Bielski otrzymał wtedy propozycję ucieczki wraz z dziećmi z wycofującym się 8. Regimentem Wehrmachtu. Książę pozostał jednak w majątku. Wysłał jedynie swoje trzy córki pod opieką hr. St. Czarneckiego z Gogolewa - uchodźcy z poznańskiego, który był wujem panien Bielskich. Tak po drodze dotarli do majątku państwa Rudniewskich w Tokarach. Tu złożyli propozycję dołączenia księdza do uciekającej rodziny z Atteczyzny, ponieważ proboszcz z Tokar jako dawny wojskowy - kawalerzysta mógł być zagrożony ze strony miejscowych zdrajców i zbliżających się najeźdźców. Poproszono majora i jego adiutanta także o miejsce dla niego.
Nie było już radia, bo akumulatory wyczerpały się, więc nie było wiadomości z głębi kraju oprócz lakonicznych informacji od Niemców, że Warszawa jeszcze się broni. Do majątku babci Alicji Rudniewskiej pod Włodawą obawiali się jechać, bo tamten teren mógł być też celem inwazji bolszewickiej. Tymczasem major poinformował moich rodaków, że trasa odwrotu jego kompanii wiedzie przez Ostrołękę do Prus Wschodnich. To odpowiadało szczególnie rodzinie Rudniewskich, gdyż w Prusach mieli majątek ich powinowaci Donimirscy, którzy po plebiscycie jako jedyni z nielicznych ziemian polskich pozostali na miejscu do końca wojny.
Ważnym czynnikiem zaufania wobec oficerów niemieckich był incydent z tokarskim chłopem, który jak się okazało wiedział, że mjr F. Haarde mówił po rosyjsku i przedarł się do niego ze zdradzieckim pomysłem wybicia ukrywających się za kurhanem resztek szwadronu kawalerii polskiej.
Reakcja majora na ten haniebny czyn była znamienna, co z oburzeniem skwitował, jak wspomina Alicja Rudniewska, mówiąc po francusku do mej matki, że „serdecznie współczuje Polakom podobnych obywateli i takiej mniejszości i dał oficerskie słowo honoru, że nic złego nie stanie się polskim ułanom ze strony jego żołnierzy, którzy szczęśliwie nie znają rosyjskiego i nie zorientują się, z czym przyszedł do niego ten szubrawiec”.
Tak szlachetna postawa oficera upoważniła panią dziedziczkę Rudniewską z Tokar do zwrócenia się o lekarza, bo fachowa pomoc była niezbędna dla ukrywanych w piwnicy majątku Tokary dwóch rannych żołnierzy, doglądanych przez Marię Rudniewską i karbowego Glinkę. I tu znów zaskoczenie - major obiecał sam przyjść z lekarzem, swym zaufanym człowiekiem, ale z zażenowaniem przeprosił wyznając, że może to nastąpić dopiero po zmroku, bo niestety ma on w swym oddziale wielu nazistów, do których nie ma zaufania i których się obawia. I to właśnie przekonało moich jedenastu Rodaków do ucieczki pod opiekę takich humanistów.
Po prawie dwóch dniach dojechali do Sensburga, dzisiejszego Mrągowa. Tam, w nocy, do restauracji pod hotelem wtargnęli funkcjonariusze gestapo, aby ich aresztować. Wszyscy uchodźcy, łącznie jedenaście osób, spali w pokojach, gdy - jak się rano okazało - w piwiarni w restauracji nocą wrzała ostra walka, zakończona strzałami z pistoletów. To mjr Haarde ze swym adiutantem Carlem Heinzem Knorrem, poczuwając się do odpowiedzialności za bezpieczeństwo Polaków, przeciwstawił się zbrojnie gestapowcom, w wyniku czego Kreisleiter NSDAP został ciężko ranny, a por. Knorr też ucierpiał.
Gestapowcy obawiając się ostrych konsekwencji za postrzelenie oficera Wehrmachtu w czasie wojny zgodzili się na ustępstwa wobec uchodźców i aby załagodzić sprawę odpowiedzialności za ranienie oficera przystali na internowanie grupy Polaków, a nie ich aresztowanie i osadzenie w zamknięciu. Internowanie miało trwać do czasu decyzji wielkorządcy gdańskiego Förstera, który jak się spodziewano, zesłać miał ich do obozu koncentracyjnego.
Internowano ich w domku myśliwskim pod miastem, gdzie pozostawali pod strażą kilku funkcjonariuszy, zabraniających nawet wyjścia do ogrodu. Po ok. 10 dniach w nocy zjawił się nagle por. Knorr, który kazał się szybko pakować i szykować się do opuszczenia owego pawilonu. Okazało się, że z kilkoma żołnierzami, transporterem na gąsienicach sforsował strzeżoną bramę parku okalającą dom myśliwski. Żołnierze powiązali strażników i takim odważnym manewrem uwolnili uwięzionych z miejsca internowania. Uchodźców polskich zawieźli transporterem na dworzec do pociągu, który jechał do Königsbergu - Królewca, dziś Kaliningradu. Na stacji w Königsbergu oczekiwali ich przyjaciele por. Knorra, którzy wręczyli fałszywe paszporty, dzięki którym wszyscy mogli zameldować się w hotelu. Mieli tam oczekiwać umówionego kapitana norweskiego statku, który miał ich przeprawić do Norwegii.
Niestety, oczekiwanie na norweskiego kapitana i jego statek przedłużało się niebezpiecznie i nowi opiekunowie poradzili im uciekać przez Berlin. I tak znaleźli się po długiej i wyczerpującej podróży przez Tczew, Lisewo, Gdańsk, Gdynię, Berlin, a następnie Łódź w Warszawie.
Incydent w Mrągowie był w następstwie powodem skierowania F. Haarde i por. C. H. Knorra na front afrykański w piekielne piaski. historia wręcz niewiarygodna, ale wzięła swój początek na pograniczu dzisiejszej Unii Europejskiej.
Jeszcze raz spojrzałem poza granice mojego kraju i wracam na plebanię, bo pod tym marcowym śniegiem nie znajduję śladów tamtych dni. Z całą pewnością dość skutecznie podeptali je żołnierze niemieccy w następnych latach II wojny światowej. Ale na szczęście zachowały się w sercach i pamięci nielicznych już świadków tamtych dni - września 1939 r., którzy odważyli się potwierdzić, że granica sprawiedliwości przebiega nie między narodami, ale poprzez narody, że tacy sprawiedliwi wśród narodów świata szli obok tych, co deptali naszą polską ziemię.
Nie można o tym milczeć, bo to światełko jest potrzebne i dziś. Należy się im modlitwa i pamięć, tym większa i gorętsza, im mniej wśród najeźdźców było takich ludzi. Nie wszystko stracone, skoro nawet podczas okrucieństwa II wojny światowej znaleźli się ludzie, dla których sumienie było najwyższym prawem. Czy nie warto byłoby upamiętnić tych zdarzeń w kamieniu, skoro zachowały się w sercach ludzi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Andrzej Przybylski: my zrodziliśmy się z Boga, który jest Miłością

2024-05-03 19:56

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

CZYTAJ DALEJ

Borowa Wieś: znaleziono dziewczynkę w oknie życia

2024-05-05 10:01

[ TEMATY ]

okno życia

Karol Porwich

W oknie życia znajdującym się na terenie Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych "Miłosierdzie Boże" w Mikołowie-Borowej Wsi znaleziono dziewczynkę. Do wydarzenia doszło we wtorek 30 kwietnia.

Dziewczynka została przebadana przez personel medyczny. Lekarze orzekli, że jest zdrowa. Następnie niemowlę zostało zabrane przez pracowników służby zdrowia na dalszą obserwację i opiekę. To już drugie dziecko, które znaleziono w oknie życia w Borowej Wsi.

CZYTAJ DALEJ

Życie bez łaski to życie bez radości

2024-05-05 19:16

Marzena Cyfert

Suma odpustowa ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin.

Suma odpustowa ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin.

W kościele św. Karola Boromeusza przeżywano odpust ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin. Tym samym rozpoczęło się przygotowanie do jubileuszu 30. rocznicy koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Łaskawej.

Eucharystii przewodniczył bp Maciej Małyga, który udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję