To ostatnia niedziela... przed Wielkim Postem. W obliczu narastającej szarości życia, w obliczu ciągłego poszukiwania nowych wrażeń, czegoś, co ma smak, przyszła mi do głowy taka pobożna, acz nieco przewrotna myśl...
Ale zacznijmy jeszcze raz od początku. Tak to drzewiej bywało, że okres Wielkiego Postu był przeżywany w duchu głębokiej pokuty, zaznaczonej również bardzo surowym postem, powstrzymywaniem się nie tylko od mięsa, ale nawet nabiału. Ostatnie lata pokazują, że duch pokutny Wielkiego Postu jakoś się rozmył. Silnym akcentem pozostaje Środa Popielcowa. Rzeczywiście jest to dzień, w którym kościoły są przepełnione, każdy bowiem pragnie, by i jego głowa została posypana popiołem. Sam jednak Wielki Post, przez ową Środę Popielcową rozpoczęty, nie jest już przeżywany tak intensywnie i właściwie w życiu większości Polaków niewiele się różni od okresu zwykłego w ciągu roku. Tak być nie może!
Wobec powyższego, moja propozycja jest następująca: Aby pomóc sobie w przygotowaniu się do świętowania Wielkanocy, aby lepiej odczuć pokutnego ducha Wielkiego Postu, sprawmy, by kontrast między dzisiejszą niedzielą (i oczywiście dwoma dniami po niej) a okresem Wielkiego Postu był bardziej namacalny! Proponuję więc używać (byle nie grzeszyć!), zajadać się łakociami, balować, świętować. Bo cóż nam pozostaje... Skoro nie potrafimy w duchu prawdziwej pokuty przeżyć Wielkiego Postu, to dla zachowania jakiegoś kontrastu przynajmniej „dajmy czadu” na koniec karnawału...
Chyba że ktoś jednak potrafi zdobyć się na to, by Wielki Post przeżyć na serio. Mam nadzieję, że pośród nas jeszcze tacy są... Ci nie potrzebują korzystać z mojej propozycji. Zdołają zachować właściwy kontrast w zwyczajny, od setek lat praktykowany sposób...
Pomóż w rozwoju naszego portalu