Jerzy Nikołajew: - W czasie stanu wojennego pełnił Ksiądz funkcję kapelana więziennego w areszcie na Południowej. Jak wspomina Ksiądz tamten czas?
Ks. prał. Jan Mazur: - Kapłanem byłem już od 9 lat, a do więzienia przychodziłem od 1978 r. Byłem wówczas wikariuszem w parafii Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kunickiego w Lublinie. 13 grudnia 1981 r. przed południem nie zostałem wpuszczony do lubelskiego aresztu. Funkcjonariusz grzecznie, ale stanowczo stwierdził, że nie może mnie wpuścić, bo są ważne sprawy do załatwienia i jest duży ruch związany z osadzonymi. Wyczuwało się napięcie wśród funkcjonariuszy. A do aresztu wpuszczono mnie dopiero po kilku dniach.
- Jak traktowali Księdza Prałata internowani w lubelskim ośrodku?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- W mojej ocenie w Lublinie internowanych było ponad 100 osób, które osadzono w pawilonach nr III i IV. Do internowanych i innych więźniów przychodziłem dwa razy w tygodniu, w niedziele i środy. Władze więzienne i naczelnik byli generalnie przychylni mojej osobie, nie przeszkadzali w posłudze, a nawet podchodzili do mnie ze zrozumieniem. Przez internowanych byłem odbierany jako osoba mile widziana, ktoś „spoza układu”, w którym się przymusowo znaleźli. Moje pierwsze wrażenie z kontaktu z internowanymi to widoczny na nich przestrach i niepewność jutra. Na początku byli trochę nieufni, jakby przyczajeni. Zaufanie zdobywałem powoli. Uroczyste Msze św. sprawowałem zwłaszcza przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Najpierw homilie były słuchane przez nadzorujących funkcjonariuszy, a potem ci sami funkcjonariusze podawali sobie rękę, przekazując znak pokoju. W kazaniach podejmowałem wątki o miłosiernym Bogu i o synostwie Chrystusa, przypowieści o synu marnotrawnym i trędowatym. Często mówiłem o godności ludzkiej i przebaczeniu. Moi podopieczni mieli poczucie krzywdy, jakiej doznali od innych. Twierdzili, że dopominali się o wartości naturalne i pragnęli tylko dobra i prawdy. Często zastanawiali się nad swoją przyszłością i piętnem związanym z pobytem w więzieniu. Próbowałem im pomóc za wszelką cenę i przy tym czułem się potrzebny i spełniony jako kapłan. Troska o bliźniego pozostającego w potrzebie, wtedy więźnia, pozostała we mnie na zawsze. Zwłaszcza teraz, kiedy podjąłem się dzieła pomocy biednym i bezdomnym. Ale biedę ludzką poznałem w więzieniu.
- Jak wyglądało życie duchowe internowanych?
- Internowani najpierw sporadycznie, a potem często spowiadali się i przyjmowali Komunię św. Poza Mszą św. miałem możliwość indywidualnej rozmowy z nimi w specjalnym pokoju, bez asysty innych osób. Rozmawialiśmy o życiu. O tym, co teraz i co będzie później. Mówiłem im cały czas o nadziei, która zawieść nie może. Byli szczególnie zatroskani o sprawy bliskich pozostających na wolności. Przekazywałem informacje o stanie zdrowia i stanie ducha internowanych i zwrotne wiadomości z wolności do aresztu. Pomocy duchowej oczekiwali ode mnie także ci, których bliscy pozostali w internowaniu. Oprócz grypsów przynosiłem też opłatki na Boże Narodzenie i wiadomości z tzw. wolności.
Reklama
- Jakie były relacje pomiędzy internowanymi a pozostałymi więźniami?
- Kiedy do aresztu przybyli internowani, więźniowie wcześniej tam przebywający z uwagą obserwowali przybyszów. Wzajemne przyglądanie trwało długo. Niektórzy z internowanych zostali później skazani za przestępstwa polityczne przeciwko władzy ludowej. Nie przypominam sobie konfliktów pomiędzy przestępcami kryminalnymi a internowanymi.
- Kto wspierał Księdza w posłudze?
- Internowanych często odwiedzali biskupi Bolesław Pylak, Zygmunt Kamiński i Jan Mazur, co dodatkowo wzmacniało ich siłę ducha.
- Jak z perspektywy czasu ocenia Ksiądz posługę w więzieniu?
- Praca duszpasterska z więźniami i internowanymi dawała mi zawsze wielką satysfakcję i kapłańskie spełnienie. Więzienie ukształtowało moje duszpasterskie usposobienie. Wszędzie, gdzie się później znalazłem jako duchowny, pamiętałem o godności ludzkiej każdego, ale nade wszystko więźnia. Godność więźnia stała się godnością wzorcową, do której można było równać wielkość osobową zarówno naukowca, jak i bezdomnego. Godność więźnia cenię tym bardziej, im więcej czerpię z postawy i nauczania Jana Pawła II mówiącego o godności skazanych, ale nie potępionych. To bardzo ważne i dla mnie, kiedy pracuję wśród byłych więźniów, a dzisiaj bezdomnych.
Rozmowa odbyła się 6 listopada 2006 r. Jerzy Nikołajew przygotowywał się wówczas do wystąpienia nt. „Duszpasterstwo wśród internowanych na Lubelszczyźnie” w ramach organizowanej w Zakładzie Karnym w Chełmie konferencji „Więziennictwo stanu wojennego”. Wywiad jest formą pożegnania i podziękowania środowiska lubelskich więzienników za dar posługi wśród osadzonych i personelu penitencjarnego zmarłego 8 marca br. ks. prał. Jana Mazura.