Reklama

Pół wieku w kapłaństwie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uroczysta Msza św. w 50. rocznicę święceń kapłańskich ks. Tomasza Zięby zgromadziła w Brzozowskiej Kolegiacie wiele wdzięcznych serc. Gdy przed 44 laty ks. Tomasz rozpoczynał posługę w tutejszej parafii, miałam szczęście znaleźć się wśród pierwszych jego uczniów. W ciągu czterech lat katechezy padło wiele słów, ale nie one kształtowały nasze serca i umysły, lecz promieniująca dobroć, życzliwość i pokora tego kapłana. Kiedy później poplątały się ścieżki mojego życia, szukałam w konfesjonale ks. Tomasza, bo w nim widziałam obraz Miłosiernego Ojca, gotowego wszystko przebaczyć skruszonemu grzesznikowi.
Z wielką serdecznością i dobrocią ks. Tomasza spotkałam się również odwiedzając go w bardzo skromnym pokoiku na plebanii - pragnął podzielić się wszystkim, co miał z taką szczerością, że nie sposób było odmówić.
Okazją do spotkań z ukochanym katechetą były również klasowe zjazdy absolwentów. Mimo licznych zajęć ks. Tomasz znajdował dla nas czas - interesował się jak żyjemy, cieszył się naszymi radościami, smucił tym, co bolesne. Każdego słuchał z wielką uwagą i zatroskaniem, zawsze i wszędzie był cały w tym, co robił.
Byłam przekonana, że dużo wiem o owocach pracy mojego katechety, tymczasem dopiero w dniu Jubileuszu dowiedziałam się „całej prawdy”. Dzieła, które powstały z inicjatywy ks. Tomasza - pod jego troskliwym okiem i z dużym finansowym udziałem - to miejsca modlitwy i posługi sakramentalnej, która najbardziej leży na sercu temu kapłanowi. Mieszkańcy Brzozowa i okolicy, a także rodzinnych Bieszczadów korzystający z kaplic (w szpitalu, domach opieki, w Cisowcu) oraz wyremontowanych bieszczadzkich cerkiewek i wybudowanego przy dużym zaangażowaniu ks. Tomasza kościoła w Mchawie, zachowują wdzięczną pamięć dla ofiarnego kapłana. Brzozowski szpital, gdzie przez wiele lat był kapelanem, jako jeden z nielicznych w „czasach najcięższej komuny” miał bez przerwy duszpasterską opiekę nad pacjentami. Ogromna w tym zasługa ks. Tomasza, który nie walczył ze złem, ale „z sercem na dłoni” śpieszył do oczekujących kapłańskiej posługi. Jego miłosierne spojrzenie i kojący ton głosu podnosiły na duchu, dodawały odwagi, umacniały i pokrzepiały zbolałe serca. Słowa, które padały podczas kazań, rady i pouczenia w konfesjonale, który ks. Tomasz tak bardzo ukochał, głęboko zapadały w serca, bowiem ofiarnej pracy towarzyszyła żarliwa modlitwa tego kapłana. Osobiście, dzięki jego posłudze doświadczyłam wielkiej duchowej przemiany.
Wszyscy, którzy zetknęli się z ks. Tomaszem mogli zobaczyć wzór życia ewangelicznym ubóstwem. Jest to kapłan, który poucza bardziej umartwieniem życia niż słowami, który bardziej liczy na modlitwę niż własne działanie. A do działania potrafi zmobilizować swoich dawnych uczniów.
Na zakończenie jubileuszowej uroczystości, ks. Tomasz - jak zawsze pokorny - ujął rzecz krótko: „…przecież ja nic z tego, coście tu mówili, nie zrobiłem, to zrobili ludzie. Myśmy się tylko modlili i trochę pokierowali…”.
A ja ośmielę się stwierdzić, że to dzięki pokorze ks. Tomasza Pan Bóg mógł przez jego posługę tak wiele zdziałać. Dzieła widoczne tu na ziemi, to tylko niewielka część owoców pięćdziesięciu lat kapłańskiej posługi ks. Tomasza, „całą resztę” zobaczymy dopiero w wieczności.
Ks. Tomasz za wszelką cenę chciał uniknąć jubileuszowej uroczystości w parafii w obawie, żeby go nie zepsuły pochwały. Tymczasem nam, „owieczkom”, bardzo potrzeba takich uroczystości, bo one nam uświadamiają wagę kapłańskiej posługi i umacniają nas w wierze. Jest „potrzebą chwili”, aby na takie uroczystości przyprowadzać dzieci, zapraszać młodzież i przekazywać je jak najszerszym kręgom przez katolickie media. Nie wolno tak wspaniałych świateł „chować pod korcem”, trzeba je stawiać wysoko na świeczniku.
Wszelkie dobro jest Bożym dziełem, a nasz udział, to współpraca z łaską - oddanie do dyspozycji Bogu darmo otrzymanych talentów, sił, zdrowia, czasu - wszystkiego, czym jesteśmy i co posiadamy. Ks. Tomasz starał się to czynić, dlatego może być wzorem zarówno dla kapłanów, jak i dla nas, wiernych Kościoła. W kapłańskim życiu gorliwie realizował to, o czym mówiła żyjąca w XIII wieku wielka mistyczka, bł. Aniela z Folingo: „Bóg daje nam się cały z miłości, także Jego Matka najsłodsza cała się daje z miłości. Oni chcą nieść całe brzemię naszej pokuty. Żądają tylko, abyśmy byli wzorami Jego życia boleściwego, najbiedniejszego i wzgardzonego. Chcą i pragną widzieć nas umarłymi za życia, żeby mieszkanie nasze było w niebie, a tylko używanie ciała na ziemi, aby tak jak umarły nie wzrusza się ani zaszczytami, ani pogardą i my nieporuszeni byli na zewnątrz. I byśmy innych pouczali umartwieniem życia raczej niż swarliwym kaznodziejstwem”.
Bogu niech będą dzięki za dar życia i kapłaństwa ks. Tomasza, a także za to, że pozwolił mi spotkać na drodze życia tak czytelny „znak Jego Królestwa”.

Absolwentka TE - AD 1968

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 5.): Ile słodzisz?

2024-05-04 22:24

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

W czym właściwie Maryja pomogła Jezusowi, skoro i tak nie mogła zmienić Jego losu? Dlaczego warto się Jej trzymać, mimo że trudności wcale nie ustępują? Zapraszamy na piąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że czasem Maryja przynosi po prostu coś innego niż zmianę losu.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję