Reklama

Opowieści (46)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przez Polskę "szło nowe". Najpierw doszło do wielkich i małych miast, a następnie do osiedli i wiosek. Wieś bardzo długo broniła swojej kultury i obyczajów opartych na wierze katolickiej. W wielu regionach była to kultura wysokiej jakości, naturalna i oddziałująca nawet na miasta. Przejawiało się to w całej ludowej obrzędowości od narodzin aż do śmierci, także w ubiorach, w sposobie budowania i ozdabiania domów i w zachowaniu się. Mimo natrętnej propagandy komunistycznej, chłopi mieli własne zdrowe poglądy i długo bronili się przed kołchozami, pegeerami, a nawet przed tzw. kółkami rolniczymi, wietrząc w tym podstęp ludowej władzy. Dobrze wiedzieli, że władza ludowa nie ma nic wspólnego z ludem, że głoszone szumne hasła są bez pokrycia, nic nie warte jak banknoty z czasu wojny. Wiedzieli, że nikt o chłopów nie dba, co więcej ogłoszono ich już kiedyś wrogami socjalizmu, kułakami i pasożytami. Ci polscy kułacy, gnębieni przez kontyngenty i wysokie podatki, ledwie wiązali koniec z końcem, ale wytrwali na ziemi swoich dziadów i ojców, będąc dumni, że mają własny dom i własne miejsce na świecie. Ziemia stanowiła wielką wartość, ponieważ należała tylko i wyłącznie do nich. Na skrawku swojej ziemi rodzili się, wychowywali dzieci, zakładali rodziny i żegnali swoich najbliższych zmarłych. Kto nie posiadał ziemi, był nikim, nie liczył się w społeczności. Posiadanie własnego gospodarstwa i domu wiązało ze swoją wioską, społecznością, a w konsekwencji z Ojczyzną. Polski chłop czuł się panem na własnych włościach od nikogo niezależnym. Wstawał, kiedy chciał, pracował, kiedy było trzeba. Tak samo kiedy chciał, świętował i nikt na to nie miał wpływu. Oczywiście, codzienne wstawanie wiązało się z porą roku i pracą w polu. Latem wstawano prawie o wschodzie słońca, a kładziono się spać bardzo późno. W zimie trochę dłuższy był odpoczynek, ale pracy nigdy nie brakowało. Życie na wsi było zawsze bardzo ciężkie. Z jednej strony władza robiła wszystko, aby chłopów nie rozpieścić, z drugiej strony pojawiała się niepewność o zbiory. Jeśli przez długi czas nie będzie padać deszcz, to przepadną plony i nie zapewnią bytu na cały rok. Jeśli przyjdzie lato mokre, to znowu nie da się zebrać zboża albo zgniją w ziemi ziemniaki i znowu dla rolnika źle. Młodzi rolnicy coraz częściej zerkali w stronę miast, bo tam było o wiele lepiej i wszystko wydawało się prostsze i łatwiejsze. Mówili: "Odbębni się osiem godzin w jakimś zakładzie pracy, pieniądze wypłacą regularnie, mieszkanie dadzą i co więcej trzeba?". Dlatego marzeniem niektórych chłopów było wykształcenie dzieci i osadzenie ich w mieście. Co zdolniejsi pokończyli różne szkoły, niektórzy nawet studia i do domu rodzinnego już nie powrócili. To bardzo osłabiło wieś pod względem intelektualnym i moralnym, ponieważ odeszli najzdolniejsi ludzie. Dawna wieś wprawdzie nie posiadała ludzi wykształconych, większość miała skończone cztery lub siedem klas szkoły podstawowej, ale nie było odpływu osób. Pozostawali prawie wszyscy nieraz bardzo utalentowani i to oni nadawali ton całej społeczności. Czym byłyby Dębice bez dziadka Kubusia, bez starej Dobrzykowej i innych znanych nam osób? Oni zdobyli sobie autorytet, uznanie i byli przywódcami tych małych społeczności. Władza ludowa za to ich nie kochała, dlatego musieli znosić szykany, rewizje, aresztowania itp. Tylko Polska Zjednoczona Partia Robotnicza mogła wówczas być autorytetem i kierowniczą siłą dla całego narodu, a tacy ludzie, jak dziadek Kubuś czy Dobrzykowie zawsze mówili i robili po swojemu, a wszyscy ich słuchali.

Czas robił swoje, wymierali ludzie starzy, zabrakło autorytetów, wyjechali najzdolniejsi, wioska powoli się wyludniała. Pozostali najsłabsi i niezaradni, którym ciężko było utrzymać rodzinę. Uwierzyli partyjnej propagandzie, wpisali się w szeregi tzw. ORMO, do partii, bo tam coś mogli dostać. Nawet stary mundur wojskowy albo milicyjny czy też parę groszy dla takich rodzin było jakąś pomocą. Czasem zorganizowano im jakąś imprezę z popijawą, czasem dostali kilo kiełbasy, której nie można było kupić w żadnym sklepie i to wystarczyło, aby poczuć się kimś ważnym. Pierwszym ormowcem w wiosce został Tadzio Moczygęba, który chodził dumny jak paw w startym milicyjnym mundurze. Niektórzy mówili, że w mundurze nawet spał. Do żadnej pracy nigdy się nie wziął, ale do śledzenia innych był zawsze chętny. Oczywiście, wszystko zaraz donosił na posterunek milicji w miasteczku.

Młody wikariusz zorganizował pielgrzymkę na Jasną Górę, do Kalwarii Zebrzydowskiej, Krakowa i Oświęcimia. Zapisało się parę osób z Dębic m. in. Piotrek Dobrzyk. W taką podróż trzeba było wziąć ze sobą sporo prowiantu, żeby nie kupować w drodze. Zdobycie go nie było łatwe, bo sklepy świeciły pustką, a na początku lipca chłopi nie zabijali świń. Pozostali tzw. faryniarze, czyli rolnicy zajmujący się wyrobem kiełbas lub innych wędlin w celach handlowych. Każda większa wioska miała takiego faryniarza. Niektórzy wyrabiali bardzo dobre i smaczne wędliny, ale musieli się z tym kryć, ponieważ proceder taki był nielegalny i karalny. Jeśli nikt nie doniósł milicji, to taka podziemna wiejska masarnia działała dość długo, korzystali z niej także milicjanci i inne ważne osobistości. Jeśli do milicji wpłynął donos, wtedy przeprowadzano rewizję, konfiskowano wyroby i pieniądze, a sprawa trafiała do sądu. W sąsiedniej wiosce od kilku lat małą nielegalną masarnię prowadziła rodzina Ziejów, która w swoje wyroby zaopatrywała milicję, pracowników gminy i mieszkańców kilku wiosek. Pewnego lipcowego poranka do Ziejów wybrał się rowerem Piotrek Dobrzyk, aby kupić trochę wędlin na pielgrzymkę. Po drodze minął Tadzia Moczygębę idącego w tym samym kierunku. Zapytał więc: "Tadziu, co tu robisz? - A idę sobie - odrzekł Moczygęba. Dokąd idziesz? Przecież do domu trzeba iść w innym kierunku". Chłopiec w pierwszej chwili pomyślał, że Moczygęba jest pijany i pomylił drogę. Tym razem Tadzio nie był pijany, a nawet próbował z chłopcem pogadać i także zapytał, dokąd on jedzie. Piotrek odrzekł, że do cioci, która mieszka w pobliżu. Odpowiedział tak, bo zrozumiał, że ormowiec może szpiegować rodzinę Ziejów, dlatego wpadł jak huragan do ich domu i krzyknął: "Chowajcie wszystko, idzie do was paskudny ormowiec Tadzio Moczygęba!". Natychmiast wyniesiono wszystko do sąsiadów. Gdy przyszedł Tadzio, w domu już niczego nie zastał, nie sprzedali mu też kiełbasy, której tak natarczywie się domagał. Piotrek za to został ulubieńcem faryniarzy i zawsze mógł dostać, czego tylko potrzebował. O wszystkim dowiedział się komendant milicji zaopatrujący się w wędliny u Ziejów. Zajście to bardzo go zdenerwowało, a ludzie mówili, że to on dał Tadziowi nauczkę. Pewnego lipcowego wieczora, gdy Tadzio wracał z miasteczka do domu, z krzaków wyskoczyło kilku mężczyzn, którzy kijami albo milicyjnymi gumami dali chłopu porządne lanie i powiedzieli, że następnym razem go zabiją. Po kilku tygodniach Tadzio wyniósł się ze wsi i trafił gdzieś do pegeeru, z czego mieszkańcy Dębic bardzo się ucieszyli.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zakaz działalności dla wspólnoty "Domy Modlitwy św. Jana Pawła II" i "Królestwo Dwóch Serc Jezusa i Maryi"

2024-04-11 13:02

[ TEMATY ]

komunikat

Red.

Bp Marian Rojek, ordynariusz diecezji zamojsko - lubaczowskiej zakazał działalności wspólnot „Domy Modlitwy św. Jana Pawła II” oraz „Królestwo Dwóch Serc Jezusa i Maryi” na terenie tej diecezji. Jak czytamy w dokumencie opublikowanym na stronie diecezji, treści promowane przez te wspólnoty należy uznać za błędne i niezgodne z Urzędem Nauczycielskim Kościoła, a rzekome objawienia inicjatorki i liderki duchowej ruchów są teologicznie niepoprawne i nie mają aprobaty Kościoła.

Publikujemy treść dokumentu:

CZYTAJ DALEJ

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny Kmieć

2024-04-14 14:19

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

Fundacja Heleny Kmieć

Ogłaszam decyzję o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Sługi Bożej Heleny Agnieszki Kmieć, wiernej świeckiej - czytamy w dokumencie podpisanym przez Metropolitę Archidiecezji Krakowskiej.

Abp Marek Jędraszewski wydał edykt zachęcający wiernych do przekazanie do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, jakichkolwiek dokumentów, pism, zdjęć, pamiątek lub wiadomości dotyczących Heleny Kmieć.

CZYTAJ DALEJ

O synodzie w Sali Sesyjnej Dworca PKP

2024-04-16 09:53

Materiały organizatorów

W ramach Wieczorów Polskich odbędzie się 184. spotkanie, w programie którego będzie Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Spotkanie zorganizowało Duszpasterstwo Kolejarzy. Z prelekcją wystąpi Adriana Kwiatkowska, sekretarz synodu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję