Tytuł artykułu pewnie nieco kłóci się z wielkopostnymi zamyśleniami. Niech to nas jednak nie zniechęca. W zamyśle tekst powinien pomóc w naszej postnej drodze zmagania się ze słabościami. W pierwsze dni styczniowe epatowani byliśmy medialnie zapowiedziami kolejnej akcji pana Owsiaka. Dobro ludzi nie jest dyskutowalne. Hałas nie zawsze sprzyja refleksji, a dobro winno do tego skłaniać. W krzyku łatwo zagubić pewien dystans i logikę rozumowania. A taka myśl nasunęła mi się podczas jednego z reklamowych spotów. Oto kardiolog współpracujący z organizatorem akcji wypowiada patetycznie, że nie byłoby go tu, nie mógłby realizować się jako lekarz, gdyby nie owa akcja. Zdumiałem się. To państwo winno dbać o nasze zdrowie. Akcje mają jedynie wspierać ten organizm w sytuacjach szczególnych, ekstremalnych. Świąteczna kolęda nie może wyręczać rządzących z troski o dzieci, ich zdrowie. To tak na marginesie. W klimacie tego wszechobecnego akcentu miłosierdzia, w Przemyślu i podprzemyskich parafiach snuły się słowa zachęty do " kolędy" na rzecz szpitala. Konkretnie chcieliśmy z tych ludzkich ofiar zafundować karetkę pogotowia, która z napisem "Karetka Dzieciątka Jezus" prowokowałaby do refleksji, modlitwy. W poprzednim roku z tych wdowich groszy uskładało się blisko 40 tysięcy złotych. Była to za mała suma, aby zrealizować nasz pomysł. Postanowiliśmy go kontynuować i nie zawiedliśmy się. Mimo braku natarczywości zebraliśmy w tym roku 37.297.17 zł. W sumie daje to kwotę, która urealnia zamysł i być może już wkrótce na ulicach miasta Przemyśla i drogach podprzemyskich miejscowości będziemy mogli zobaczyć pojazd niosący pomoc wszystkim. Ta suma, która została zebrana to odruch ludzkiego serca. Serdecznie zań dziękujemy. W krótkich refleksjach mogliśmy na łamach naszego dodatku śledzić sposób, w jaki młodzież zbierała ofiary. Dziś pragniemy podziękować księżom proboszczom i katechetom za wysiłek, który w tych pracowitych świątecznych dniach włożyli w zrealizowanie kwesty. Słowa podziękowania kierujemy w stronę wolontariuszy z grup apostolskich, którzy ofiarowali swój czas, często artystyczne pomysły, by zaznaczyć obecność kolędy w parafii. Nade wszystko dziękujemy ofiarodawcom, którzy otworzyli serce i w tych trudnych czasach nie poskąpili daru. Niech Bóg, który widzi wielkość wdowiego grosza najobficiej zapłaci za te dary. Chórowi "Magnificat", zespołom dramatycznym, scholom, za uświetnienie tej styczniowej niedzieli składamy wyrazy podzięki. Poniżej zaś zamieszczamy krótki wywiad z panem Kłosem, kierownikiem " X-Bandu" z Przemyśla, jako zobrazowanie wrażliwości ludzi na potrzeby innych. Tydzień po "kolędzie" zgłosił się do Redakcji z propozycją występu na rzecz naszej inicjatywy. Wcześniej nie mogli. Niedziela była mroźna. Dom katolicki "Roma" zgromadził trochę ludzi. A oni już trzy godziny przed występem, w zimnie kończyli ostatnie przygotowania. Jak na wielki koncert. Mimo niewielu uczestników zebraliśmy blisko 400 złotych. Dobro jest niedyskutowalne. Ci, którzy go pragną przysparzać, warci są zapamiętania. Wkrótce w miastach odbędą się rekolekcje dla młodzieży. "X-Band" chętny jest włączyć się w ten czas refleksji i rozmodlenia tych, którzy są przyszłością i nadzieją naszej narodowej wspólnoty. Jeszcze raz wszystkim, za każdy przejaw dobra i ofiarności składamy szczere i serdeczne "Bóg zapłać".
- Może na początek coś o zespole, motywach powstania, założeniach.
- Motywacją do powstania zespołu był głównie brak tego typu muzyki w naszym mieście. Kilkanaście lat temu istniał Big Band, który działał jedynie dwa lata, a jednak ci, co go pamiętają do dziś wspominają go z sentymentem. Mój zamysł udało się zrealizować także dzięki temu, że akurat wtedy było sporo instrumentalistów, którzy także chcieli jakoś wyjść poza jedynie zawodowe powinności. Tak więc jest ta nasza formacja wypadkową kilku elementów - pasji, wspomnień i bogactwa ludzi.
- Jaka forma muzyki dominuje w Waszym zespole?
- Głównie muzyka big-bandowa, swingowa, a ostatnio dużo muzyki rozrywkowo-tanecznej. Wykonujemy utwory takich kompozytorów jak: George Gershwin, Glenn Miller, Duke Ellington i im podobni.
- Wspomniał Pan o sentymentalnych wspomnieniach z czasów poprzedniego Big Bandu. Minęło od tamtego czasu sporo lat, zmieniły się mody. Czy jeśli porównuje Pan tamten czas i dzisiejszy nie ubyło Wam słuchaczy?
- Pytanie jest mocno nadinterpretujące. Muszę powiedzieć,
że nasze "zdobycze" są jeszcze bardzo skromne. Proszę pamiętać, że
istniejemy niecały rok. Niemniej, doświadczenia z tych spotkań, które
mieliśmy każą mieć nadzieję, że ten rodzaj muzyki się nie przeżył.
Może problem jest z samą decyzją wybrania się na koncert, potem muzyka
wciąga i widać, że jest dobrze odbierana także przez młodzież. W
moim odczuciu należy nie bacząc na listę popularności propagować
taką muzykę. Daje ona ochotę do dobrej zabawy, a jednocześnie jest
jakby przedsionkiem umiłowania muzyki poważnej.
Wspomnę o jednym z doświadczeń z zabawy sylwestrowej.
Mieliśmy tam swoje parę minut i z radością zauważyliśmy, że uczestnicy
balu podjęli naszą muzykę i poszli w jej rytm do tańca.
- Co skłoniło Was do podjęcia koncertu na rzecz Kolędy na szpital?
- Motywem podstawowym była sama inicjatywa "Kolędy" . Nie udało się nam przygotować tego koncertu w sam dzień "kolędowania" i dlatego wystąpiliśmy dwa tygodnie później.
- Kim są członkowie zespołu?
- Są to głównie nauczyciele przemyskiego Zespołu Szkół Muzycznych.
- Jakie są dalsze Wasze plany?
- Wzięcie udziału w ogólnopolskich przeglądach big bandów i popularyzowanie tej formy muzyki w naszym mieście i regionie.
- Dziękuję za rozmowę i życzę wielu udanych koncertów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu