Celebracja ta jest tak szlachetna, taka piękna. Modlitwa, muzyka, architektura, malarstwo tworzą razem całość, która jest prawdziwym skarbem. Ojciec Święty pragnie dać wszystkim tę możliwość, nie tylko nielicznym grupom, które o to proszą” - mówił niedawno o Mszy św. trydenckiej kard. Dario Castrillón Hoyos, przewodniczący Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei”. Mija rok od wydania przez Benedykta XVI listu apostolskiego „Summorum Pontificum”. Wiele wskazuje, że Msza św. w rycie przedsoborowym powoli powraca na dobre do Kościoła powszechnego.
„Summorum Pontificum” bez wątpienia stanowiło przełom w kwestiach liturgicznych, które od lat 60. ubiegłego wieku wydawały się niedowołanie zamknięte. Reforma liturgiczna wprowadziła Mszę św. w językach narodowych, przodem do wiernych (versus populi), koncelebrę i wiele innych zmian. Poprzednia celebracja po łacinie i versus Dei, czyli w stronę Boga, odprawiana była w nielicznych miejscach, za specjalnym pozwoleniem biskupa.
Benedykt XVI doprowadził w tej kwestii do znaczącego przełomu: „...każdy ksiądz katolicki obrządku łacińskiego, diecezjalny czy zakonny, może używać Mszału Rzymskiego ogłoszonego przez bł. Jana XXIII w 1962 r., lub Mszału Rzymskiego ogłoszonego przez Pawła VI w 1970 r., i może to robić każdego dnia z wyjątkiem Triduum Wielkanocnego. Dla takiego odprawiania, przy użyciu któregokolwiek z Mszałów, ksiądz nie potrzebuje żadnej zgody Stolicy Świętej ani Ordynariusza”.
Na pierwszy rzut oka może wydawać się paradoksalne, że Msza św. według Mszału papieża Jana XXIII określana jest popularnie jako Msza św. trydencka. Przecież Jan XXIII rozpoczął Sobór i całą sekwencję zmian, także tych dotyczących rytu, w jakim sprawowana jest Eucharystia. Ten pozorny paradoks podkreśla jednak ciągłość i niezmienność depozytu wiary jaki niesie Kościół katolicki.
Nie jest tajemnicą, że przez dziesięciolecia Msza św. trydencka została zapomniana. Mszę tę odprawiali tylko nieliczni kapłani, liturgia łacińska nie była wykładana w seminariach duchownych, a ministranci, którzy znali na pamięć łaciński ceremoniał są dzisiaj w wieku emerytalnym. Jednak ostatnich kilkanaście lat, to prawdziwy renesans dawnej liturgii. W wielu krajach, także w Polsce. Wystarczy jednym spojrzeniem ogarnąć kościół św. Benona w Warszawie w czasie, gdy celebrowana jest Msza św. trydencka, żeby zorientować się, że nie zgromadzili się tutaj ludzie kierowani sentymentem za dawnymi laty. Ministranci w wieku zdecydowanie przedpoborowym, młodzi lub bardzo młodzi, świątynie wypełniają głównie studenci i rodziny z duża ilością małych dzieci. Kościół redemptorystów św. Benona, co niedzielę „pęka w szwach”.
Watykańska komisja „Ecclasia Dei” zapowiedziała już specjalny dokument zachęcający do nauki Mszy św. trydenckiej we wszystkich seminariach świata.
„Życzeniem Benedykta XVI jest, aby Mszę św. trydencką można było celebrować we wszystkich parafiach” - powiedział przewodniczący tej komisji, kard. Dario Castrillón Hoyos.
Wydawnictwo Watykańskie - Libreria Editricie Vaticana - wznowiło wydawanie Mszału z 1962 r.
Msza św. w rycie trydenckim ma rzeczywiście specyficzny urok, udział w niej nie jest wbrew pozorom trudny czy skomplikowany. Msza ta może oczarować, ma swój rytm, łatwo wyczuwalną głębię i piękno obcowania ze światem nadprzyrodzonym.
Wierni przywiązani do tradycji łacińskiej ogłosili się nawet pokoleniem „Summorum Pontificum”, czas pokaże, czy są to deklaracje na wyrost.
Pomóż w rozwoju naszego portalu