Jak reagują pana synowie, gdy po raz kolejny słyszą: „pakujcie się, wyjeżdżamy na weekend!”?
Marcin Celej: Reagują z radością, choć 15-latek czasem marudzi. Mamy dość dobrze opanowane pakowanie plecaków i całego ekwipunku. Chłopcy wiedzą, że wyjazd z samym tatą rządzi się całkiem innymi regułami niż ten, w którym bierze udział mama. Męskie wyprawy to całkiem inna bajka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak wyglądają wasze wyjazdy?
Narciarskie szaleństwo zimą, rowerowa majówka oraz kilkudniowe wyprawy, często drogą wodną, latem. Raz w miesiącu też jest jakaś aktywność. Podczas tych wycieczek próbujemy zbudować więź „cięższe czasy”.
Co to znaczy?
Dla dziecka, taki wyjazd, jest dowodem na to, że tata je kocha, bo poświęca mu swój czas. Łatwo jest przegapić ten moment, kiedy dziecko przychodzi do nas i mówi „pobaw się ze mną”. Jeśli w wieku 5 lat już nauczy się, że tata nie ma czasu, nie dziwmy się, że w wieku 15 lat nie przyjdzie z naprawdę dużym problemem. 7-13 lat to złoty wiek relacji rodzica z dzieckiem. Dlatego wspólnie wyjeżdżamy, dobrze się bawimy i pamiętamy też o duchowej formacji. Na wycieczki staramy się zabrać jakiegoś znajomego księdza.
Czyli są rowerowe eskapady, ogniska, ale na tym samym wyjeździe jest też modlitwa i Msza św.?
Tak. Dzięki temu każda taka wyprawa ma dodatkowy aspekt duchowego przewodnictwa.
Reklama
Natomiast nie zamykamy się wcale w kręgu osób wierzących. Ważny jest wspólnie spędzony czas ojca i syna (lub kilku synów). Nasz rekordzista zabiera pięciu chłopaków na te wyprawy. Jeśli ktoś wróci z naszej wycieczki i powie „nie spędziłem czasu z synem” to stracił czas.
To możliwe, żeby na ojcowsko-synowskich wyjazdach mijać się ze swoim dzieckiem?
Niestety tak, ale to zależy tylko od nas. W ostatni weekend byłem na takiej wyprawie pod namiotami z moim dwunastoletnim synem. Chodziliśmy po górach i w pewnym momencie on do mnie podszedł i powiedział: „tato, rozmawiasz z innymi ojcami a ze mną nie”. Dla mnie to była reprymenda. Bardzo dobrze, że to zaznaczył. Wziąłem go za rękę i zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o naszych rodzinnych planach wakacyjnych, a potem powoli, powoli przeszliśmy do ważniejszych tematów. Niestety niewielu chłopców potrafi tak jasno wyrazić ojcu swoje potrzeby. Dlatego chyba tak trudno nam to robić. Nasi synowie lgną do nas, bo szukają wiedzy, jak powinien zachowywać się mężczyzna.
Udaje wam się na tych spotkaniach opowiedzieć i pokazać, jaki powinien być prawdziwy mężczyzna?
Reklama
Taki wyjazd rodzi do tego masę okazji. Tylko na początku ojcowie muszą przyjrzeć się swojemu zachowaniu. Usłyszałem kiedyś takie powiedzonko: „Nie martw się, że dziecko słyszy, co mówisz. Martw się tym, że na ciebie patrzy.” Możemy powiedzieć 1000 kazań dziecku, ale to mało skuteczna metoda. Wychowanie dzieci zaczyna się od wychowywania siebie. Ojciec nie może uznać, że jest już gotowym produktem i nic nie musi już ze sobą robić. Podstawą tej pracy jest przepraszanie. Jeśli coś zrobiłem źle, to zawsze przepraszam żonę, dzieci i każdego, kogo skrzywdziłem – łącznie z Panem Bogiem.
Czego jeszcze chce ich pan nauczyć?
Aby nie marnowali życia na oddawanie siebie przedmiotom. By być szczęśliwymi, mamy oddać siebie innemu. Można to zrobić na wiele sposobów. Jeśli nie masz rodziny, możesz oddać siebie innym w pracy, w jakiejś organizacji, przyjaciołom. Zawsze musi być jednak zaangażowany w to drugi człowiek. I trzeba pamiętać, że jedynym zasobem nieodnawialnym na tej planecie jest czas. To, na co go poświęcamy, pokazuje, co jest dla nas naprawdę ważne. Oby ten wybór był słuszny i szlachetny.
W jaki sposób można dołączyć do „Klubu ojca i syna”?
Najlepiej zapisać się do naszej listy mailingowej wysyłając e-mail na adres kbarbakan@gmail.com. Można również zadzwonić do mnie - 505 072 066. Więcej informacji o klubie znajduje się też na naszej stronie internetowej: klubbarbakan.edu.pl.
