Reklama

On zachęca nas do heroizmu

Niedziela toruńska 23/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tomasz Strużanowski: - Jak Ksiądz ocenia przebieg procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki?

Ks. dr Tomasz Kaczmarek: - Proces odbył się według wymogów prawa kanonizacyjnego. Zapoczątkował go etap informacyjny w diecezji, w którego wyniku zebrano dokumentację na temat życia, duchowości i męczeństwa ks. Jerzego oraz informacje o łaskach i cudach wyproszonych za jego wstawiennictwem. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków. Komisja teologiczna oceniła pisma ks. Jerzego pod kątem ich zgodności z wiarą i moralnością chrześcijańską. Najwięcej pracy miała komisja historyczna, która musiała dotrzeć do wszelkich dostępnych wtedy materiałów dotyczących ks. Jerzego nie tylko pozostających w posiadaniu Kościoła, lecz także gromadzonych przeciw niemu przez IV Departament Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

- Te materiały zachowały się? Nie zostały zniszczone?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nie. Jest ich ogromna ilość. Aparat władzy państwa komunistycznego z reguły zacierał ślady swoich zbrodni, lecz i tak materiału mieliśmy w bród. W 2001 r. zakończyło się zbieranie materiałów procesowych, które trafiły do Rzymu, do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. 2 lata później, na prośbę Prymasa Józefa Glempa, zostałem postulatorem przy kongregacji dla tejże sprawy.
Początkowo myślałem, że w ciągu 2 lat uda się ostatecznie opracować zgromadzony materiał i napisać tzw. positio super martyrio, czyli przedłożenie o męczeństwie sługi Bożego, jako bazę do dalszej dyskusji w kongregacji. I wtedy okazało się, że w sprawie ks. Jerzego wychodzą coraz to nowe wątki i konieczne będzie uzupełnienie dokumentacji. Od 2001 r. co rusz pojawiały się nowe dokumenty rzucające więcej światła, chociażby na stopień inwigilacji ks. Jerzego przez aparat bezpieki.

- Uprzedził Ksiądz moje kolejne pytanie: Czy w wyniku procesu dowiedzieliśmy się czegoś nowego o życiu i męczeństwie ks. Popiełuszki?

- Tak. Dotyczy to zwłaszcza wydarzeń z okresu po wprowadzeniu stanu wojennego. Okazało się np., że jesienią 1982 r. ks. Jerzy został wpisany przez służbę bezpieczeństwa na listę osób, które należy objąć specjalnym nadzorem. Dopiero w trakcie procesu zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak bardzo zorganizowany i zmasowany był ten atak. Dość powiedzieć, że w ostatnim roku do „rozpracowywania” ks. Jerzego było bezpośrednio włączonych kilkaset osób! Tyle osób trudziło się (i brało za to pieniądze), aby zniszczyć jednego człowieka…
W 1983 r. ks. Jerzy, z uwagi na niesamowicie szeroki społeczny odbiór jego nauczania, wysunął się na pierwsze miejsce na liście osób inwigilowanych przez służbę bezpieczeństwa. Co ciekawe, z dokumentów przebija fakt, że w świetle prawa (podkreślmy - ówczesnego PRL-owskiego prawa) nie sposób było mu postawić żadnego zarzutu. Wywoływało to wściekłość ludzi bezpieki, którzy na wszelki sposób chcieli uciszyć niewygodnego duszpasterza. Skoro nie można było go postawić przed sądem za to, co rzeczywiście robił, próbowano innych dróg. Starano się usunąć ks. Jerzego rękami ludzi Kościoła, pisząc stosowne wnioski do kurii warszawskiej i do samego Księdza Prymasa. Przedstawiano w nich ks. Jerzego jako największe zagrożenie dla dialogu państwa z Kościołem, rysowano wizję łatwiejszego porozumienia się w sprawach wówczas istotnych dla strony kościelnej, o ile tylko ks. Popiełuszko odsunie się w cień. Gdy to nie pomogło, uruchomiono działania o charakterze prowokacyjnym i zastraszającym. Np. w nocy z 13 na 14 grudnia 1982 r. „nieznani sprawcy” wrzucili do mieszkania ks. Popiełuszki ładunek wybuchowy. Eksplozja spowodowała dość dużo zniszczeń; wypadły m.in. 2 okna. Ks. Jerzy jeszcze nie spał, przygotowywał paczki świąteczne dla dzieci. Zamach ten spowodował zawiązanie się społecznego komitetu ochrony ks. Jerzego. Szykany polegały też na nieustannym śledzeniu i zatrzymywaniu go w dowolnie wybranym momencie, np. gdy wyjeżdżał z Warszawy na spotkanie w jakiejś parafii. Zatrzymanie potrafiło przeciągnąć się do kilkudziesięciu godzin.
Po grudniu 1983 r. podjęto próbę zorganizowania formalnego procesu karnego. Zaczęto gromadzić obciążające materiały, zeznania. Apogeum tych działań stanowiła znana prowokacja przy ul. Chłodnej, kiedy agenci służby bezpieczeństwa umieścili w zapisanym na nazwisko ks. Jerzego mieszkaniu materiały wybuchowe, amunicję, farbę drukarską, matryce, a przede wszystkim bardzo duże ilości tzw. antypaństwowej bibuły, tj. opozycyjne ulotki. To umożliwiło wszczęcie procesu karnego. Jednak pół roku później weszła w życie amnestia i ks. Jerzy znów „wymknął się” ubekom. Nie na długo. 25 września 1984 r. podczas narady w IV Departamencie MSW zapadła decyzja o „ostatecznym zamknięciu sprawy Popiełuszki”, która była faktycznie wyrokiem śmierci.

Reklama

- Czy już nigdy nie dowiemy się oficjalnie, kto z wyżej stojących w hierarchii MSW niż płk Adam Pietruszka był odpowiedzialny za porwanie i zamordowanie ks. Jerzego?

- Mimo upływu lat odsłania się coraz szerszy obraz tej sprawy. Dziś możemy stwierdzić ze znacznie większą pewnością niż przed kilkunastu laty, że - choć nie ma na to jeszcze niepodważalnych materialnych dowodów - zaczyna coraz czytelniej rysować się wątek sowiecki; tropy prowadzą do KGB. Myślę, że za jakiś czas ta mozaika, składająca się na „sprawę ks. Jerzego”, będzie pełniejsza. Nie ma zbrodni doskonałych. Zmowa milczenia nie wytrzymuje próby czasu i wreszcie bywa przełamywana.

- Zabójcy ks. Popiełuszki nie mają odwagi żyć pod swoimi nazwiskami. To też mówi wiele o tym, kto zwyciężył…

- Można rozpatrywać tę sprawę w kategoriach braku odwagi cywilnej morderców, ale wydaje mi się, że wynika to również z dążenia do maksymalnego zatarcia tej zbrodni w ludzkiej pamięci. Gwoli ścisłości dodałbym, że tylko w przypadku Waldemara Chmielewskiego zmiana nazwiska i wyglądu okazała się skuteczna. Leszek Pękala zmienił nazwisko, ale jest rozpoznawalny, zaś Grzegorz Piotrowski pozostał przy swoim nazwisku.

- Czy na potrzeby procesu beatyfikacyjnego podjęto próby rozmowy z zabójcami ks. Jerzego?

- W 1993 r. za sprawą bp. Władysława Miziołka zostały przeprowadzone indywidualne rozmowy z całą trójką. Pytano ich m.in., jak teraz z perspektywy czasu patrzą na całą sprawę. Oczywiście, nie były to zaprzysiężone zeznania, ale w sumie dla procesu był to interesujący materiał o charakterze uzupełniającym.

- Byli to w MSW ludzie wyselekcjonowani. W jakich zatem kategoriach pojmować to, że porwanie i zabójstwo tak szybko wyszło na jaw, a oni sami trafili na ławę oskarżonych?

- Rzeczywiście, jakkolwiek strasznie to zabrzmi, byli „fachowcami” wysokiej klasy. Tego rodzaju działania nie były dla nich nowością. Nie dopuszczali też myśli o tym, że ich poczynania mogą być kiedyś ujawnione i ocenione jako zbrodnia. Nie przewidzieli jednak ogromnego rezonansu społecznego, jakim odbiła się śmierć ks. Jerzego. Oburzenie było tak ogromne, że władze nie mogły go zignorować. Dlatego też, ze względów propagandowych, zdecydowano się na zorganizowanie procesu, który miał udowodnić Polakom, jak bardzo władze liczą się z praworządnością. Proces został w najdrobniejszych szczegółach wyreżyserowany. Wspomnę tu choćby o takim fakcie, że oskarżeni, prowadzeni przez oficera politycznego, musieli najpierw w celi wyuczyć się na pamięć swoich kwestii, które potem wygłaszali na sali rozpraw. Z tego procesu PRL i PZPR miały wyjść oczyszczone.

- A jaką rolę odegrał przy ks. Jerzym jego kierowca, Waldemar Chrostowski?

- Postrzegam go jako postać rozdartą wewnętrznie. O tym już wypowiadano się publicznie, jak dla przykładu w publikacji Wojciecha Sulmińskiego „Kto naprawdę go zabił?”, Viborg (DK) 2005. Nie brakowało głosów, że został zwerbowany przez bezpiekę, by być blisko ks. Jerzego. Oficjalnie nigdy jednak nie został potwierdzony fakt takiej współpracy, dlatego uważam - mimo nurtujących mnie wątpliwości - że byłoby niegodziwością mówić publicznie o winie tego człowieka.

- Jego relacja na temat przebiegu porwania jest jednak niewiarygodna…

- Dla mnie jest jasne, że śmierć Waldemara Chrostowskiego nie była brana pod uwagę, stąd przeżył porwanie za przyzwoleniem trójki oficerów MSW. Natomiast na jego początkowe relacje, że wyskoczył bez szwanku z samochodu pędzącego z prędkością ok. 100 km na godzinę, patrzę z przymrużeniem oka.

- Jaki wpływ na przebieg procesu beatyfikacyjnego miały nowe hipotezy, wyrosłe ze śledztwa IPN prowadzonego przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego? Przypomnijmy, że podważano w nich przebieg porwania ks. Jerzego, sugerując, że został on przejęty przez inną ekipę funkcjonariuszy, a potem przez kilka dni był przetrzymywany i torturowany?

- Mogę tylko zapewnić, że w trakcie naszych prac nigdy nie było jakichkolwiek starań, by okryć milczeniem jakieś mniej wygodne sprawy, nawet jeżeli miałyby one wyhamować tempo prac. Zgłaszane obiekcje były bardzo wnikliwie rozpatrywane tak przez postulację, jak i IPN. Okazało się w ten sposób, że nie ma podstaw, by przyjąć inną datę śmierci. Na dzień dzisiejszy mamy moralną pewność co do tego, że zabójstwa dokonała wspomniana trójka oficerów MSW 19 października 1984 r. O tym wszystkim z konieczności w positio zostały zamieszczone szczegółowe informacje. Dodałbym jeszcze, że nigdy nie podważano zasadniczej sprawy: iż mamy do czynienia z męczeństwem za wiarę.

- Padały głosy, że te rewelacje miały na celu opóźnienie procesu beatyfikacyjnego…

- Odnoszę wrażenie, że tu chodziło raczej o coś jeszcze innego. W sprawie ks. Jerzego widziano chyba realną szansę wytoczenia formalnego procesu karnego o „sprawstwo kierownicze” osobom ze szczytu władz z ówczesnego PRL-u. Dla mnie jednak czymś niedopuszczalnym byłoby instrumentalne traktowanie sprawy męczeństwa ks. Jerzego. Bo można było i należało dociekać prawdy, wysuwając różne hipotezy, ale czymś niestosownym było widzieć w tym odskocznię do realizacji zupełnie innych celów. Z drugiej strony trzeba przyznać, że nie brakowało prób zahamowania postępów w procesie beatyfikacyjnym. Nie łudźmy się - i w dzisiejszej Polsce - postać ks. Popiełuszki jest niewygodna dla wielu osób i środowisk.

- Czy Ksiądz doświadczył bezpośrednich ataków na siebie?

- Pojawiały się różne dziwne artykuły na mój temat, niekiedy w takich czasopismach, że bardzo bolało, a niekiedy w takich, że nie budziło to żadnego zdziwienia, lecz tylko upewniało w słuszności podejmowanych działań. Wiadomo - kiedy pewne środowiska atakują, to znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze… Wszędzie, gdzie prowadzone są zmagania o wielkie dzieła Boże, trzeba się liczyć z przeróżnymi atakami sił ciemności.

- Komu może przeszkadzać beatyfikacja ks. Popiełuszki?

- Chociażby tym, którzy się wstydzą prawdy o swoim uczestnictwie w budowaniu tamtego systemu. Ks. Popiełuszko nie przestaje być wyrzutem sumienia, takim kolcem, który nie pozwala spokojnie siedzieć.

- Jakie przesłanie niesie ks. Jerzy? Beatyfikacja z pewnością zwiększy zainteresowanie jego życiem i dziełem…

- To prawda, że życie ks. Jerzego należy odczytać w kontekście naszych czasów. On chciał znaleźć godną chrześcijanina odpowiedź na czasy, w których żył. W jego nauczaniu jest pewna warstwa uniwersalna, nieprzemijająca. To w niej m.in. tkwi pytanie o metodę budowania państwa autentycznego pokoju, sprawiedliwości. W tamtych czasach myśl, że Ewangelia może stanowić punkt wyjścia w kreowaniu ładu społecznego jawiła się niczym utopia. Ks. Popiełuszko potrafił natchnąć ludzi wiarą, że jest to możliwe, o ile zostaną spełnione 3 warunki: wierność prawdzie, wierność sumieniu i ofiara miłości. Trwałe dobro można zbudować tylko wtedy, gdy opieramy się na prawdzie. Nie sposób zaś opowiadać się za dobrem bez prawidłowo ukształtowanego sumienia, bez uznania, że ono pochodzi od Boga. I wreszcie przekonanie, że prawo samo w sobie, choćby najdoskonalsze, nie jest w stanie odmienić człowieka, a tym bardziej uleczyć jego najgłębszych zranień. Tu potrzeba miłości, która z jednej strony bardzo kosztuje, ale z drugiej tylko ona jest w stanie pociągnąć, przekonać, nie poniżając niczyjej godności, do niczego nie zmuszając. Nauczanie ks. Jerzego mieści się w samym sercu chrześcijaństwa.

- Czy Ksiądz zetknął się kiedyś osobiście z ks. Popiełuszką, widział go?

- Tak, ale w bardzo nietypowej sytuacji: przed kilkoma tygodniami podczas ekshumacji, rekognicji relikwii. To było moje jedyne fizyczne zetknięcie z ks. Jerzym. Niezwykłe przeżycie, któremu towarzyszyła świadomość, że patrzę na szczątki męczennika, który teraz cieszy się chwałą nieba i jest naszym wielkim orędownikiem u Boga.

- Beatyfikacja zbiega się z zakończeniem Roku Kapłańskiego. Jakim znakiem jest ofiara ks. Jerzego dla współczesnych kapłanów?

- Ta zbieżność z pewnością nie jest przypadkiem. Ks. Jerzy ukazuje kapłaństwo jako drogę miłości, drogę pasterza, który gotów jest oddać nawet swoje życie za tych, których Pismo Święte określa jako owczarnię. Tylko ta droga pokazuje autentyczne, owocne kapłaństwo. To nie jest łatwe przesłanie. Ks. Jerzy nie nakazuje nikomu heroizmu, ale do niego podprowadza inaczej. Chce jakby powiedzieć: „Popatrz, ja tę drogę przeszedłem. Pan Jezus podał mi rękę i przeszedłem. Jeśli się nie boisz, to chodź, pójdziemy razem”. Ks. Jerzy proponuje kapłaństwo służebne, ponadprzeciętne.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Koniec procesu o cud za wstawiennictwem siostry Barbary Samulowskiej

2024-04-15 17:27

[ TEMATY ]

beatyfikacja

pl.wikipedia.org

Siostra Miłosierdzia Barbara Stanisława Samulowska

Siostra Miłosierdzia Barbara Stanisława Samulowska

Archidiecezja warmińska zakończyła diecezjalny etap procesu o cud za wstawiennictwem Sługi Bożej siostry Barbary Samulowskiej – wizjonerki z Gietrzwałdu – poinformował PAP rzecznik prasowy kurii metropolitalnej w Olsztynie ks. dr Marcin Sawicki.

"Zakończenie procesu o cud kończy wszystkie działania kurii w Olsztynie związane z procesem beatyfikacyjnym siostry Barbary Samulowskiej" – powiedział PAP rzecznik kurii metropolitalnej w Olsztynie ks. Sawicki. Odmówił podania szczegółów dotyczących cudu, który miał się dokonać za wstawiennictwem gietrzwałdzkiej wizjonerki.

CZYTAJ DALEJ

Jezus mówi dziś o głodzie, który zagnieżdża się w głębi ludzkiego serca

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

S. Amata CSFN

Rozważania do Ewangelii J 6, 30-35.

Wtorek, 16 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Zaproszenie na pielgrzymkę do Francji. Każdy może dołączyć

2024-04-16 13:39

[ TEMATY ]

pielgrzymka

Francja

Paryż

św. Teresa z Lisieux

Lisieux

organizatorzy

Pielgrzymka do Francji

Pielgrzymka do Francji

Chcesz spędzić tegoroczne wakacje, poznając ciekawe miejsca, a nie masz jeszcze pomysłu, gdzie pojechać? Parafia Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie zaprasza w dniach 19-26 sierpnia 2024 r. do odkrywania piękna zakątków Francji, jej historii i duchowości.

Co czeka pielgrzymów podczas tej podróży? Na początek odwiedzą Lisieux - miasto św. Tereski od Dzieciątka Jezus, której 150. rocznica urodzin przypadła w zeszłym roku. Dotrą też do Orleanu – miasta związanego z działalnością Joanny d’Arc. Zobaczą Paryż z atrakcjami jak Łuk Triumfalny i Pola Elizejskie, a także Wersal z pałacem królewskim. Zwiedzą również opactwo benedyktyńskie Notre Dame du Bec w Bec Hellouin, wzgórze św. Michała z majestatycznym opactwem i zamkiem, klasztor w Saint Malo, bazylikę w Pontmain, czy też zamek w Tours i inne zakątki Francji znane z wydarzeń historycznych i religijnych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję