Reklama

Historia

Prof. A. Friszke: Słowo „socjalizm” niemal nie pojawiało się u liderów „Solidarności” w okresie jej karnawału

W okresie karnawału „Solidarności” po stronie społecznej raczej nie używano pojęcia socjalizmu, bo różne grupy podkładały pod nie bardzo różne znaczenia, m.in. dyktaturę partii. Słowo „socjalizm” niemal nie pojawiało się też w wypowiedziach liderów „S” czy w prasie związkowej – mówi PAP prof. Andrzej Friszke, historyk z PAN.

[ TEMATY ]

Solidarność

Porozumienia Sierpniowe

Stefan Cieślak/wikipedia.org

Strajk w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, 18 sierpnia 1980

Strajk w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, 18 sierpnia 1980

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dochodziło więc do stopniowego przełamywania barier strachu. Jakie znaczenie dla tego procesu miały wydarzenia z lipca 1980 r., gdy władze zdecydowały się na rezygnację z siłowego przerwania strajków i spełniły część postulatów strajkujących?

Lipiec 1980 r. był już początkiem rewolucji, przejściem do ruchu masowego. Ale w poprzednich latach ekipa Gierka starała się minimalizować represje, nie wytaczać procesów. Dążono raczej do izolacji ruchu opozycyjnego, zastraszania ludzi, ale starano się podejmować tylko takie działania represyjne, które nie budziły dużego rozgłosu i nie mogły zburzyć pozytywnego wizerunku PRL w świecie. Ekipie Gierka zależało na tym, aby Polska była postrzegana jako kraj względnie otwarty i liberalny, bo to ułatwiało rozmowy o niezbędnych pożyczkach zagranicznych.
Zastosowanie represji na dużą skalę byłoby bardzo kosztowne. Ten argument działał także w okresie strajków na Lubelszczyźnie w lipcu 1980 r. Poza tym nie bardzo byłoby wiadomo, przeciwko komu zastosować represje. Ten ruch miał charakter kroczący – strajk zaczynał się w jednym zakładzie, a po jego zakończeniu przechodził do następnego. Strajki lipcowe nie były zorganizowane przez ludzi opozycji, więc niemożliwe było ich stłumienie przez aresztowanie grupy liderów. Strajki były spontaniczne. A represje po strajku tylko podniecałyby ruch, który władza miała nadzieję wygasić.
Skupiono się więc na gaszeniu pożarów przez „dosypywanie pieniędzy” do strajkujących zakładów. Ale to skłaniało następne zakłady do kolejnych protestów. Opozycja skupiona wokół środowiska KOR-u dbała, aby wiedza o strajkach lipcowych była jak najszersza. Radio i telewizja kontrolowane przecież przez komunistów nie informowały o wybuchu jakiegokolwiek strajku. Informacje o nich napływały natomiast do ludzi KOR-u w warszawskim mieszkaniu Jacka Kuronia, stamtąd trafiały do RWE i taką okrężną drogą były rozpowszechniane na cały kraj. Złamała więc została bariera cenzury, izolacji, co stymulowało kolejne strajki. W ten sposób wypadki toczyły się przez cały lipiec, aż do strajku kolejarzy i innych zakładów w Lublinie. 25 lipca przybył tam wicepremier Mieczysław Jagielski, który obiecał strajkującym nie tylko podwyżki, lecz również nowe wybory do władz kontrolowanych związków zawodowych.
Co niezwykle istotne, w 1980 r. robotnicy strajkowali inaczej niż w roku 1970 i 1976, gdy wychodzono z zakładów i maszerowano pod miejscowy budynek władz PZPR. Ujawniła się wówczas nowa kultura protestu. Strajki z lipca były zamknięte w zakładach, miały bardzo uporządkowany i zorganizowany przebieg. To efekt „kampanii edukacyjnej” prowadzonej przez KOR od 1977 r. na łamach „Robotnika” redagowanego przez Bogdana Borusewicza, Jana Lityńskiego i Henryka Wujca. Celem publikowanych tam artykułów instruktażowych było m.in. przekazanie wiedzy o tym, w jaki sposób organizować strajk, aby nie doszło do awantur z milicją i aresztowań, a jednocześnie prowadzić zorganizowaną i konsekwentną formę protestu. „Robotnik” wpływał na liderów robotniczych, którzy wiedzieli, że przedstawione tam sposoby walki o swoje prawa mogą być skuteczne. Tę skuteczność pokazały strajki z lipca i sierpnia 1980 r.

W książce „Sprawa jedenastu. Uwięzienie przywódców NSZZ Solidarność i KSS KOR 1981–1984” stwierdził pan profesor: „To, że prawie cały naród był przeciw narzuconemu systemowi, jest bajką stworzoną ku pokrzepieniu antykomunistycznych serc”. Jakie były nastroje tych, którzy nie wzięli udziału w strajkach w sierpniu 1980 r., patrzyli na nie krytycznie i odżegnywali się od większości formułowanych wówczas postulatów?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Funkcjonowanie tamtego społeczeństwa nie opierało się na miłości do partii lub akceptacji obowiązującej ideologii. Kluczem było poczucie braku alternatywy i nauczenie się życia w istniejących realiach i obowiązującym systemie politycznym. To uniwersalna cecha życia w każdym długo istniejącym systemie autorytarnym. Ludzie przyzwyczajają się i znajdują sobie sposoby funkcjonowania, budowania życia i karier, ograniczają niektóre potrzeby. Przecież nie dla wszystkich tak istotna jest wolność słowa czy możliwość stanowienia o sobie. Jeśli ktoś nie wchodził w konflikty z systemem, to mógł spokojnie żyć i nie musiał bać się problemów z milicją czy SB. Różne były sposoby radzenia sobie z tamtą rzeczywistością i życia w ramach własnego komfortu rodzinnego i towarzyskiego. Dla wielu z tych ludzi ruchy społeczne z lipca i sierpnia 1980 r. były bardzo niepokojące. Uznawali je za zupełnie nierealistyczne i burzące spokój. Cechą większości jest pragnienie spokoju i oswajanie rzeczywistości, bo boimy się, że zmiany mogą spowodować spadek poziomu bezpieczeństwa i zagrożenie dla tego, co już posiadamy.
Na początku marca 1980 r. odbyły się wybory do Sejmu PRL. Bojkotujący głosowanie stanowili niewielką mniejszość. Większość uczestniczyła w głosowaniu, i to nie dlatego, że byli zwolennikami partii. Po prostu nie widzieli sensu protestowania. Z podobnych powodów uczestniczyli w pochodach pierwszomajowych. Taka uległość społeczna była czynnikiem dominującym. Lato 1980 r. zburzyło tę stabilizację nastrojów. Bardzo duża część społeczeństwa odmówiła życia w dotychczasowych strukturach, języku, systemie milczenia, zaniechań i biernego afirmowania władzy. Im strajki dłużej trwały, ogarniały kolejne miasta, tym bardziej rosła nadzieja na zasadnicze zmiany.
Momentem przełomowym był strajk w Gdańsku, jego świetna organizacja, 21 postulatów, w tym powstania wolnych związków zawodowych. Powstał ruch solidarności z Gdańskiem i poparcia 21 postulatów. Stąd tak wielki udział w strajkach, który sięgnie pod koniec sierpnia ponad 800 tys. ludzi w blisko 80 miejscach. To największy strajk w dziejach ziem polskich. Odpowiedzią na pytanie o ówczesne nastroje jest właśnie zburzenie przekonania o braku alternatywy dla dotychczasowego porządku.

A gdybyśmy przenieśli się do sierpnia 1980 r. i wśród strajkujących przeprowadzili wielki sondaż składający się tylko z jednego pytania: „Czy zgadzają się z hasłem: socjalizm – tak, wypaczenia – nie”, to jak duża część z nich odpowiedziałaby twierdząco?

Znaczna większość. Dziś to hasło brzmi źle, bo było lansowane przez partię, ale należy się zastanowić, jak ówcześni rozumieli pojęcie socjalizmu. Z pewnością było ono niedookreślone i niedokładnie sformułowane, a przez to rozumiane bardzo różnie. Przede wszystkim socjalizm kojarzył się z poczuciem elementarnego dostatku, równości materialnej i społecznej oraz ze „społeczną własnością środków produkcji”, co wówczas nie budziło jakichkolwiek kontrowersji. Tak społecznie rozumiano socjalizm. W okresie karnawału „Solidarności” po stronie społecznej raczej nie używano pojęcia socjalizmu, bo różne grupy podkładały pod nie bardzo różne znaczenia, m.in. dyktaturę partii. Słowo „socjalizm” niemal nie pojawiało się też w wypowiedziach liderów „Solidarności” czy w prasie związkowej.
Dowolnie można było interpretować też „wypaczenia”. Gdybyśmy spytali, jak je rozumiano, to pewnie usłyszelibyśmy o nadużyciach, korupcji, braku szacunku wobec robotników, łamaniu przepisów pracy, szarogęszeniu się dygnitarzy komunistycznych i niesłuchaniu opinii publicznej. Ten ostatni argument byłby szczególnie ważny, ponieważ pamiętano, że w pierwszym okresie swoich rządów Gierek powtarzał, iż socjalizm polega na słuchaniu przez partię, co jej mówią robotnicy. Wypaczeniem socjalizmu byłyby zatem również brak zainteresowania tym, co ludzie mają do powiedzenia, i to, że władza ma za nic ich dążenia i bolączki.

Reklama

Czy w okresie karnawału „Solidarności” w nastrojach społecznych więcej było euforii, czy raczej niepokoju o przyszłość?

Dominowały oba te odczucia, a ich intensywność zmieniała się w czasie. Tuż po sierpniu panowała ewidentna euforia. Najpierw ogarnęła te ośrodki, które były kluczowe dla powstania „Solidarności”, później przeniknęła do mniejszych miast, ale tam zderzyła się z poczuciem, że fala nie była dość mocna i aparat partyjny wciąż się szarogęsi. Ten okres trwał do wiosny 1981 r. Oczywiście dla wielu, dla których poczucie wolności było szczególnie istotne, okres euforii trwał do poranka 13 grudnia 1981 r. Jednak dla większości ludzi, dla których fundamentalne są kwestie życia codziennego i poczucia bezpieczeństwa, stosunek do wydarzeń tego okresu był inny. Na kwestie poczucia bezpieczeństwa musimy patrzeć na kilku poziomach. Ten najbardziej podstawowy to zagrożenie wynikające z przekonania o istnieniu ryzyka, że „przyjdą sowieci i nas wymordują”. Dostępne dziś dokumenty wskazują, że taka interwencja przyniosłaby nawet tysiące ofiar.
Drugi poziom poczucia bezpieczeństwa to minimalne bezpieczeństwo w życiu codziennym. Brak towarów, żywności powodowały, że problemem było wyżywienie rodziny, bo wszystko było na kartki, które i tak nie miały pokrycia, a zarobki zjadała inflacja. Ludzie stali w gigantycznych kolejkach bez pewności, że dostaną jakiś ochłap na zupę, ale zdarzało się, że brakowało chleba, masła, sera.
Takie poczucie zagrożenia narastało w ciągu całego 1981 r. i jesienią tego roku osiągnęło bardzo poważny poziom. Na przykład moja ciocia staruszka żaliła się, że „partia i Solidarność, i jedna, i druga, nic nie zrobiły i jest coraz gorzej”. Takie postawy były coraz powszechniejsze w listopadzie i grudniu 1981 r. W tym kryje się tajemnica łatwości wprowadzenia stanu wojennego: duża część społeczeństwa odczuwała tak zupełne zdezorganizowanie życia codziennego, że euforia karnawału „Solidarności” całkowicie na nich nie działała.
Oczywiście tę diagnozę należałoby jeszcze przełożyć na zróżnicowanie regionalne. Wielkie miasta, małe miasta i wieś reagowały w różny sposób, różny był stosunek do „Solidarności” na wschodzie i zachodzie kraju. Najwięcej nadziei w „S” pokładała inteligencja i robotnicy z wielkich miast, raczej młodzi. Te grupy stanowiły bazę tego ruchu społecznego. W dużo mniejszym stopniu zaangażowane były mniejsze ośrodki. Wieś w jeszcze mniejszym stopniu, poza okresem strajków od początku 1981 do późnej wiosny 1981 r. Zdolność mobilizowania społecznego w poszczególnych regionach była bardzo różna – od niemal 90-procentowego uczestnictwa w „Solidarności” w wielu zakładach wielkich miast, aż po odsetek nieprzekraczający połowy zatrudnionych w mniejszych ośrodkach.

Dzieje.pl

Rozmawiał Michał Szukała (PAP)

2020-08-30 09:18

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krzepice: obchody 20. rocznicy śmierci ks. Z. Raczyńskiego kapelana „Solidarności”

[ TEMATY ]

wspomnienia

Solidarność

Wojciech Halkiewicz

„Ks. Zenon Raczyński, pierwszy kapelan częstochowskiej „Solidarności” nie bał się stanąć w obronie ideałów Ojczyzny oraz w obronie zwalnianych i represjonowanych robotników. Kochał Ojczyznę, Kościół i drugiego człowieka” - mówił w homilii ks. Ryszard Umański kapelan częstochowskiej „Solidarności”. 31 stycznia w kościele pw. Św. Jakuba Ap. w Krzepicach została odprawiona Msza św. w intencji ks. Zenona Raczyńskiego duszpasterza ludzi pracy i kapelana „Solidarności” regionu częstochowskiego, w 20. rocznicę jego śmierci.

CZYTAJ DALEJ

Francja: Kapitan siatkarzy kończy karierę i wstępuje do opactwa

2024-04-30 07:47

[ TEMATY ]

świadectwo

fr.wikipedia.org

Ludovic Duée

Ludovic Duée

Kapitan drużyny Saint-Nazaire - nowych zdobywców tytułu mistrzów Francji w siatkówce, 32-letni Ludovic Duee kończy karierę sportową i wstępuje do opactwa Lagrasse. Jak poinformował francuski dziennik „La Croix”, najlepszy sportowiec rozegrał swój ostatni mecz w niedzielnym finale z reprezentacją Tours 28 kwietnia i teraz poprosi o dołączenie do tradycjonalistycznej katolickiej wspólnoty kanoników regularnych w południowo-francuskim departamencie Aude.

Według „La Croix”, Duee poznał wspólnotę niedaleko Narbonne w regionie Occitanie, gdy przebywał tam podczas pandemii koronawirusa. Mierzący 1,92 m mężczyzna powiedział, że zakonnicy byli bardzo przyjaźni, otwarci i dynamiczni, mieli też odpowiedzi na wiele jego pytań. Siatkarz przyznał, że spotkanie z duchowością braci zmieniło również jego relację z Bogiem.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 2.): No to trudno

2024-05-01 20:20

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co zrobić, jeśli w ogóle nie czuję Maryi? Albo relacja z Nią jest dla mnie trudna bądź po prostu obojętna? Zapraszamy na drugi odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski mówi o możliwych trudnościach w relacji z Maryją oraz o tym, jak je pokonać.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję