W pierwszych dniach lutego odbyłam krótką podróż po Słowacji
i Węgrzech. Piękna, słoneczna pogoda sprzyjała zadumie. W pewnym
momencie zwróciłam się do podróżujących ze mną męża i syna: "Popatrzcie,
ile tu przy drogach krzyży". Miło mieć świadomość, że przejeżdżamy
przez kraje chrześcijańskie". Te krzyże to niejako wyznania wiary
mieszkańców podziwianych przez nas miast i wsi. To spostrzeżenie
skłoniło mnie do dalszych refleksji.
W Polsce jest też wiele takich krzyży, ale nie tylko.
U nas jest również wiele kapliczek poświęconych Maryi - Matce Jezusa.
Polska to kraj w sposób szczególny uwielbiający Matkę Bożą.
Przez ponad tysiącletnią historię naszej Ojczyzny krzyż
towarzyszył przodkom w ważnych, historycznych momentach i życiu codziennym.
Wiejskie krzyże i przydrożne kapliczki to świadectwa wiary i zawierzenia,
wota upamiętniające wydarzenia całych społeczności czy pojedynczych
fundatorów. Każdy Polak zna krzyże powstańcze, krzyże maryjne czy
te najprostsze brzozowe, umieszczone na mogiłach żołnierzy i partyzantów.
Piękne opisy krzyży znajdujemy na kartach utworów największych polskich
pisarzy. Warto tu wymienić opis krzyża na mogile Jana i Cecylii w
Nad Niemnem, kapliczkę, przy której kum Andrzej pożegnał Antka z
noweli Bolesława Prusa, czy tę, którą opisał Żeromski w Syzyfowych
pracach.
Mamy jeszcze w pamięci obchody Jubileuszu 2000-lecia
Chrześcijaństwa. Wiele parafii w archidiecezji przemyskiej uwieczniło
ten doniosły fakt postawieniem Krzyży jubileuszowych, by były świadectwem
wiary dla przyszłych pokoleń.
W mojej parafii w Wólce Pełkińskiej z inicjatywy proboszcza
ks. Stanisława Jachowicza i dzięki ofiarności i zaangażowaniu parafian
postawiono trzy takie krzyże. Niech głoszą chwałę Pana i strzegą
nas od złego.
Miniony Wielki Post był okazją do głębszego zastanowienia
się nad stosunkiem wierzących do symbolu wiary i naszego zbawienia.
Krzyż towarzyszy człowiekowi od narodzenia aż po śmierć. Czyniąc
znak krzyża dajemy świadectwo przynależności do Kościoła Świętego.
Czy zawsze zdajemy sobie z tego sprawę? Obserwując ludzi widzę, że
nawet w kościele wielu chrześcijan zamiast znaku krzyża wykonuje
gesty przypominające odpędzanie natrętnej muchy czy ruchy wachlarza.
Inną, ale moim zdaniem, ważną sprawą jest umieszczanie
krzyża w naszych domach. Niech znajdzie się dla niego miejsce na
honorowym, eksponowanym miejscu. Nie wstydźmy się wykonywać tego
znaku w miejscach publicznych rozpoczynając pracę, mijając kościół
itp.
Na koniec tych rozważań pragnę opisać pewien zwyczaj,
obecnie już zapomniany, który dla mnie w dzieciństwie był swoistym
wyznaniem wiary moich rodziców i sąsiadów, a nawet pewną formą katechezy.
W Pełkiniach, gdzie spędziłam dzieciństwo w latach pięćdziesiątych
ubiegłego stulecia, do palm święconych w Palmową Niedzielę wkładało
się patyczki. W Wielką Sobotę z tych patyczków ojcowie robili niewielkie
krzyżyki. W Niedzielę Zmartwychwstania po Rezurekcji i uroczystym
śniadaniu ojcowie zabierali te krzyżyki, wodę święconą i w towarzystwie
dzieci wyruszali w pola. Matki zazwyczaj zostawały w domach. Krzyżyki
te wsadzano w pola, a wodą kropiono ziemię. W ten sposób odwiedzano
wszystkie pola należące do rodziny. Często obchód ten trwał parę
godzin.
Powie ktoś - ludowy zwyczaj, a może i gusła. Dla mnie
było to błogosławieństwo ziemi przez gospodarzy i swoiste powitanie
ziemi żywicielki w dniu największego święta. W czasie tego obchodu
spotykali się sąsiedzi, znajomi i witali się słowami "Chrystus Pan
Zmartwychwstał" i otrzymywali odpowiedź "Prawdziwie że powstał".
Czy współcześni rolnicy błogosławią ziemię? Warto by
się nad tym zastanowić, a może i podyskutować, bo wiele racji jest
w powiedzeniu "Z Bogiem, z Bogiem każda sprawa, tak mawiali starzy..."
.
Pomóż w rozwoju naszego portalu