Reklama

Młodzi o krzyżu

W ostatnim czasie dużo mówi się o krzyżu. Głośne zaczęły być osoby chcące usunąć krzyż z Sejmu. Wobec tych okoliczności wielu z nas zauważyło potrzebę konkretnego opowiedzenia się za chrześcijaństwem, bo każdy chrześcijanin zobowiązany jest do obrony krzyża, jako naszego świętego znaku, znaku Męki Pańskiej, jak również znaku naszego odkupienia. Rozmowy z młodymi przyniosły wniosek, że Polacy nie wstydzą się swojej wiary i przywiązania do krzyża

Niedziela sosnowiecka 51/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

AGNIESZKA LOREK: - Co myślisz o krzyżu w przestrzeni publicznej? Są ludzie, którzy mówią, że religia i jej symbole to sprawa prywatna każdego z nas…

DOMINIKA DOROBISZ: - Uważam, że krzyż nie powinien zniknąć z przestrzeni publicznej. Żyjemy w kraju, w którym wartości religijne przekazywane są z pokolenia na pokolenie, stanowi to naszą tożsamość narodową. Chrześcijaństwo jest znakiem rozpoznawczym Polski w świecie. To od nas, młodych ludzi, zależy czy te wartości i tradycje będą kultywowane w przyszłości. Jeśli my odrzucimy przekonania naszych przodków zatracimy swoją odrębność, czego skutkiem będzie kojarzenie Polaków tylko i wyłącznie przez pryzmat panujących stereotypów. Rezygnując z umieszczania symboli religijnych w miejscach publicznych okazujemy uczucie wstydu względem swoich wartości, przekonań, tradycji, a także doświadczeń historycznych naszego narodu, w których to wiara odgrywała dużą rolę.

- A jak postrzegasz miejsce krzyża w szkole? Niektórzy mówią, że edukacja z zasady powinna być neutralna światopoglądowo…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Szkoła jest ważnym miejscem w życiu każdego człowieka. To w szkole uczymy się istotnych faktów dotyczących naszego narodu, jak również świata i praw nim rządzących, ale również, a nawet przede wszystkim szkoła jest miejscem, w którym uczymy się funkcjonować wśród innych osób, uczymy się względem nich szacunku, tolerancji i poszanowania ich praw. W dzisiejszych czasach wychowanie dzieci w dużej mierze spada na szkołę, rodzice zajęci pracą nie poświęcają zbyt wiele uwagi na moralne wychowanie swoich dzieci. Dlatego też nauczyciele i wychowawcy za zadanie mają przekazanie wartości, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jednak przekazanie ich to jedno, natomiast zachęcenie dzieci do postępowania w życiu według tych zasad stanowi drugie, istotne zadanie. Rezygnacja z symboli religijnych w szkole potęguje ich obojętność, brak szacunku wobec wiary. Taka postawa sprawi, że kolejne pokolenia nie będą mieć szansy poznania, a nawet wyboru drogi, którą będą chcieć podążać.

- Agnieszka Radwańska, Marek Jurek, Krzysztof Ziemiec, Przemysław Babiarz, Marek Citko, Radosław Pazura i wiele innych znanych postaci noszą breloczki z napisem „Nie wstydzę się Jezusa”. Zostali ambasadorami ogólnopolskiej akcji pod takim hasłem. Metalowy breloczek, który noszą jej ambasadorzy ma pomagać innym przyznawać się do wiary katolickiej. Czy popierasz tę akcję i czy dzięki niej inni mają większą odwagę przyznawać się do Jezusa?

ANGELIKA MIŚTA: - Osoby noszące breloczek z napisem „Nie wstydzę się Jezusa” to zapewne osoby w Niego zapatrzone, takie, które nie wstydzą się swojej wiary i uważają ją za coś bardzo ważnego w życiu. Ludzie, którzy nie wstydzą się prawdy to świadkowie niosący cześć Temu, któremu chcą ją oddać nie ukrywając tego. Ci ludzie są wzorem i pokazują, że chrześcijanom potrzeba odwagi. Każdy z nas może zostać takim ambasadorem. Każdemu potrzeba odwagi, by pokazać, co tak naprawdę myśli i właśnie takich ludzi jak oni nam potrzeba. Często jest tak, że gdy jeden przyzna się do czegoś, inni też tak zrobią. Odważny będzie świadkiem, przykładem. Takich ludzi jest jednak ciągle zbyt mało, zbyt mało tej prawdy. Jak najbardziej popieram tę akcję i myślę, że wiele osób będzie przez nią bardziej odważnych, usuną oni swój wstyd co do tego, co prawdziwe. Mówić z odwagą o Jezusie i dzielić się tym z innymi to coś wspaniałego.

Reklama

- Czy, gdy rozpoczynasz podróż lub gdy jesz w restauracji obiad myślisz, czy się przeżegnać, czy nie? A może czasem Cię na to stać, a czasem nie? Dlaczego tak się dzieje? Czy w gronie rodzinnym łatwiej wykonać znak krzyża niż wtedy, kiedy jesteś w grupie znajomych, np. na wycieczce i przechodzisz obok kapliczki, krzyża lub innego religijnego znaku?

PAWEŁ MAZUR: - Nie wstydzę się znaku krzyża w różnych sytuacjach. Mianowicie: przed podróżą, szczególnie, gdy jadę samochodem, niezależnie od tego czy jestem sam, czy jadę z kimś pamiętam o znaku krzyża. Wtedy mam pewność, że Opatrzność Boża będzie nade mną czuwała. Podobnie będąc przy kapliczkach, krzyżach, kościołach, również pamiętam o przeżegnaniu się, chociaż, niestety może być to w tym wypadku trochę automatyczne. W kwestii jedzenia to bywa różnie, najczęściej niezależnie od tego czy jem sam, czy z rodziną lub z przyjaciółmi nie czynię znaku krzyża. Dlaczego? Myślę, że jest to w dużej mierze kwestia wychowania. Jeżeli nie praktykowano w rodzinie modlitwy czy znaku krzyża przed jedzeniem, to po prostu tego nie ma. Aczkolwiek zawsze miło kojarzy mi się wspólna modlitwa przed wieczerzą wigilijną. Nie wstydzę się znaku krzyża przy znajomych - te czasy już minęły; jestem dojrzalszy i nieco inaczej patrzę na świat niż parę lat temu. W moim gronie (są tu też ludzie niewierzący) nikomu nie sprawia problemu i nikt zbędnie nie komentuje, jeżeli w danym miejscu i czasie uczynię znak krzyża.

- „A gdy zobaczę w poniewierce Jezusa krzyż i ranę, która rozdziera Jego Serce, w obronie krzyża stanę” - to fragment jednej z religijnych piosenek o krzyżu… A gdy ktoś z Twoich znajomych, kolegów, rówieśników „pluje” na krzyż, wiarę, religię, duchownych… w różny sposób…, to czy jesteś w stanie sprzeciwić się tym słowom, stanąć w obronie krzyża?

BARTŁOMIEJ ZAGOŻDŻON: - Jako katolik i osoba wierząca zawsze stawałem i będę stawał w obronie krzyża. Na nim Chrystus uwolnił nas od śmierci wiecznej, gładząc wszystkie grzechy całego świata. To dla mnie i dla ciebie umarł Bóg. Nie pozwolę, aby ktoś w mojej obecności w jakikolwiek sposób bezcześcił krzyż. Kocham Chrystusa, a ponadto moja wiara i świadomość obligują mnie do obdarzania krzyża czcią i szacunkiem. To niezwykły symbol mojej wiary.

- Czy w swoim przyszłym domu, rodzinie znajdzie swoje godne miejsce krzyż?

KAMIL CZERWIŃSKI: - Naturalnie tak. Krzyż jest znakiem Chrystusa, mojego Boga. Krzyż buduje świadomość dzieci w rodzinie. Krzyż sprawia, że identyfikujemy się z Bogiem, a jak wiadomo z kim przystajesz takim się stajesz. Ja nie boję się krzyża. Krzyż jest dla mnie znakiem miłości. Czy Boża miłość jest niebezpieczna? Każdego dnia krzyż nosze na sercu i co najważniejsze w sercu. Wydaje mi się, że nie ma lepszego miejsca dla krzyża niż stała komunia z nim, stała modlitwa z Panem, choćby miały to być krótkie akty strzeliste. Kiedy byłem dorastającym chłopcem miałem nad łóżkiem zegar. Był cały czarny, miał duże oczy i wydawał dźwięk szumu - to była sowa. Trochę się go bałem. Przewiesiłem go gdzie indziej, a na jego miejscu dałem obraz Pana Jezusa, który zresztą od tamtej pory tam jest. Gdy wstaję rano i spieszę się na pociąg, do szkoły lub pracy, zawsze mam obraz Jezusa przed oczami. Nie sposób, nawet w bardzo szybkim dniu, nie oddać czci naszemu Panu. W mojej przyszłej rodzinie, o której często myślę i oddaję ją już dziś w opiekę Panu, Krzyż będzie znajdował się w centralnym miejscu domu. Wiem, że nie każdy ma na tyle odwagi, bo boi się tego, co pomyślą o nim inni ludzie. Właśnie dlatego potrzebni są świadkowie, ludzie którzy swoją odwagą pomogą pokonać ich strach.

- Cały miniony rok w archidiecezji częstochowskiej odbywała się peregrynacja krzyża. Czy i w naszej diecezji potrzebny byłby taki duchowy przystanek?

WERONIKA KAŚKOSZ: - Peregrynacja krzyża potrzebna jest nie tylko naszej diecezji, ale całej ojczyźnie. Krzyż stał się symbolem wiary chrześcijańskiej, a także jest wpisany w historię naszego państwa, od momentu, kiedy to Polska przyjęła chrzest w 966 r. Od tamtej pory dzięki krzyżowi naród potrafił się zjednoczyć, stać się jedną, wielką siłą, która potrafiła wygrać walkę ze złem. Współczesny człowiek pomimo obowiązków, ogromu pracy, a także braku czasu powinien znaleźć wolną chwilę na taki duchowy przystanek. Krzyż jest drogowskazem dla wielu z nas, daje nam odpowiedź na wiele nurtujących pytań. Osoba kochająca Boga, która nie boi się krzyża odnajduje w Nim wiarę, nadzieję i miłość. Zdaje sobie z tego sprawę, że nie tylko ważne jest mieć, ale przede wszystkim być... człowiekiem. Od urodzenia przecież każdy z nas dąży do świętości.

- Czy stare powiedzenie „jak trwoga to do Boga” jest prawdziwe i zasadne?

ANGELIKA MIŚTA: - Często słyszymy to powiedzenie w stanach załamań, gdy wali się nasz świat. Rzeczywiście, ludzie w krytycznych sytuacjach najpierw patrzą na siebie, zdając się tylko na swoje siły i rozum, ale nie pamiętają o tym, że Jezus zawsze czeka na nich z otwartymi ramionami, chce pomagać, leczyć, uzdrawiać, dotykać, przemieniać... Gdy zaczynają się schody i nie widzą już innej ucieczki to nagle lecą do Kościoła i tam szukają wszelkiej pomocy. Wołają: Panie, dlaczego ja, dlaczego do tego dopuściłeś? Czasami wystawiają Boga na próbę, że jeżeli istnieje, by ich uzdrowił itp. Pamiętajmy też o tym, że Bóg ciągle widzi te osoby i trzyma nad nimi Swą dłoń, lecz dlaczego oni zaczynają przypominać sobie o Bogu dopiero wtedy, gdy nie widzą innej drogi? No właśnie... To jest to pytanie... Wiemy również, że gdy człowiek upada to czasem właśnie w tej ciężkiej sytuacji dokonuje się wiele nawróceń, dzięki łasce Bożej. Człowiek otrząsa się i zaczyna nowe życie. Ludzi tak naprawdę ciągnie do Kościoła, chcą tam przychodzić. No właśnie, a co na ten temat powie człowiek niewierzący? Zauważmy, że ludzie chcą i chodzą na niedzielne Msze św. Dlaczego? Co tam jest takiego niezwykłego? Tam jest ta cała Miłość i tam czeka na nas prawdziwy i żywy, ciągle obecny Jezus z otwartymi ramionami, który chce byśmy trwali w Nim zawsze, a nie tylko, gdy jest źle, a On będzie trwał w nas.

- Młodość to czas beztroski, zabawy, radości, tak się wydaje, tak czasem bywa, ale na pewno młodzi ludzie też cierpią, noszą swoje większe lub mniejsze krzyże… Z jakich powodów cierpi dziś młody człowiek?

WERONIKA KAŚKOSZ: - Moim jakimś większym cierpieniem od ponad miesiąca jest życie ze świadomością, że pewien człowiek potrzebuje pomocy, a ja nie mogę zbyt wiele zrobić. Jest to starszy mężczyzna, który zachorował na raka. Widuję go co sobotę i z każdym tygodniem widzę, jak ta choroba wyniszcza jego organizm. Z każdym tygodniem jest coraz szczuplejszy, coraz trudniej mu się wysławiać, traci głos. Ten pan nosi pierścień atlantów. Jego relacje z Panem Bogiem nie są najlepsze, a w zasadzie w ogóle ich nie ma. On w ogóle nie wierzy. Jedyne w co wierzy to w to, że ten kawałek metalu uchroni go od tej choroby. Pewnej soboty zdobyłam się na odwagę i zaczęłam rozmowę z tym panem. Chciałam mu opowiedzieć o moim doświadczeniu Miłości i obecności Bożej w swoim życiu. Najpierw zadałam mu pytanie dlaczego nosi ten pierścień, po to, żeby jakoś zacząć rozmowę. Zaczął mi opowiadać takie rzeczy, że ja byłam przerażona. Mówił, że ten pierścień wytwarza jakąś niesamowitą aurę, przez co on czuje się lepiej. To straszne z jaką fascynacją opowiadał mi o tym przedmiocie. Cała ta jego wypowiedź mnie tak zablokowała, że już nie wiedziałam co mam temu człowiekowi powiedzieć. Właśnie to jest moim ogromnym cierpieniem, że ja nie potrafię i boję się z nim rozmawiać, przez co nie jestem w stanie mu przekazać tego, co tak bardzo chcę.

KAMIL CZERWIŃSKI: - Młodzi ludzie też mają wiele powodów do cierpienia, wbrew pozorom. A to z powodu nieszczęśliwej miłości, a to z powodu braku zrozumienia przez najbliższych, to znowu z powodu wiecznych kłótni w rodzinie czy z powodu choroby kogoś bliskiego, z powodu złych ocen w szkole oraz różnych uzależnień. Do tego dodać należy szereg innych problemów, z którymi borykamy się w okresie dojrzewania. Młodość to nie tylko czas beztroski i zabawy. Młodzi także noszą swoje życiowe krzyże i krzyżyki.

- A jak się odniesiesz do słów prefacji o krzyżu: „Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany, przez naszego Pana Jezusa Chrystusa”…

BARTŁOMIEJ ZAGOŻDŻON: - W pewnym sensie i nasza osobista historia życiowa rozgrywa się pomiędzy dwoma drzewami. W dużej mierze zależy od nas, czy chcemy zbliżyć się do grzechu - do rajskiego drzewa, na którym zwyciężył szatan, czy do łaski, do drzewa z Golgoty, na którym ostatecznie zwyciężył Jezus Chrystus - zwycięzca śmierci i szatana. W dużej mierze zależy to od nas! Dlatego choć może przed nami jeszcze długa droga i niejeden zakręt, upadek na naszej drodze krzyżowej - to mimo wszystko pamiętajmy, abyśmy nie odrzucali krzyża - bo nie ma większej wartości, niż nasze zbawienie.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

S. Faustyna Kowalska - największa mistyczka XX wieku i orędowniczka Bożego Miłosierdzia

2024-04-18 06:42

[ TEMATY ]

św. Faustyna Kowalska

Graziako

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia – sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia –
sanktuarium w
Krakowie-Łagiewnikach

Jan Paweł II beatyfikował siostrę Faustynę Kowalską 18 kwietnia 1993 roku w Rzymie.

Św. Faustyna urodziła się 25 sierpnia 1905 r. jako trzecie z dziesięciorga dzieci w ubogiej wiejskiej rodzinie. Rodzice Heleny, bo takie imię święta otrzymał na chrzcie, mieszkali we wsi Głogowiec. I z trudem utrzymywali rodzinę z 3 hektarów posiadanej ziemi. Dzieci musiały ciężko pracować, by pomóc w gospodarstwie. Dopiero w wieku 12 lat Helena poszła do szkoły, w której mogła, z powodu biedy, uczyć się tylko trzy lata. W wieku 16 lat rozpoczęła pracę w mieście jako służąca. Jak ważne było dla niej życie duchowe pokazuje fakt, że w umowie zastrzegła sobie prawo odprawiania dorocznych rekolekcji, codzienne uczestnictwo we Mszy św. oraz możliwość odwiedzania chorych i potrzebujących pomocy.

CZYTAJ DALEJ

Odpowiedzialni za formację księży debatowali o kryzysach i porzucaniu stanu kapłańskiego

2024-04-19 22:02

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Karol Porwich/Niedziela

Przyczyny kryzysów księży w Polsce i porzucania stanu kapłańskiego były tematem ogólnopolskiej sesji zorganizowanej przez Zespół ds. przygotowania wskazań dla formacji stałej i posługi prezbiterów w Polsce przy Komisji Duchowieństwa KEP, która obradowała w piątek Warszawie.

Piąta ogólnopolska sesja dotycząca formacji duchowieństwa odbyła się piątek w Centrum Apostolstwa Liturgicznego Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza w Warszawie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję