Pielgrzymka do Chrystusa
Przyznam szczerze, że nie zawsze kupuję Wasze Czasopismo,
niemniej jednak zdarza się to przynajmniej raz w miesiącu i zawsze
znajduję w nim coś wartościowego dla siebie. Uważam, że zamiast tracić
pieniądze na jakieś pseudorewelacyjne gazety i czasopisma, lepiej
kupić "Niedzielę".
Chcę wyrazić poparcie dla pomysłu, jakim jest zorganizowanie "
kącika", w którym różni ludzie mogliby zawierać nowe przyjaźnie oparte
na wartościach religijnych.
Mam dwadzieścia kilka lat i znajduję się w o tyle
trudniejszej sytuacji, że jestem inwalidą III grupy. Mimo że tak
wiele się teraz mówi o integracji osób niepełnosprawnych (o tym,
że inwalidzi to też ludzie), to jednak w miejscu, w którym mieszkam,
odczuwam, że traktują mnie jako "człowieka gorszego gatunku".
Sporo polskich dziewcząt, szukając partnera życiowego,
zwraca uwagę na to, czy ma on "forsę", ekstrasamochód, swój dom,
czy jest przystojny i "wygadany", a zapomina o tym, czy chłopak ma
dobry charakter, czy naprawdę potrafi kochać i być wierny.
Osobiście uważam, że więcej szczęścia można dać komuś
przez wierność, szczerość, zaufanie, chęć niesienia pomocy w trudnych
chwilach życia, bo przez to stajemy się bliżsi ludziom, a tym samym
Bogu.
Na koniec raz jeszcze wyrażam poparcie dla zaistnienia "
kącika" - może przy jego i Bożej pomocy uda mi się poznać w niedalekiej
przyszłości jakąś wartościową osobę, bo mam nadzieję, że takie jednak
istnieją...
Marek
Pan Marek napisał do nas 10 października ub.r., lecz dopiero
teraz możemy jego list opublikować. Mam nadzieję, że nie zniechęcił
się jednak do Niedzieli. Nie podał jednak swojego adresu (znów czynimy
wyjątek, publikując jego list), a z pewnością ktoś zechciałby do
niego napisać. Apelujemy więc - podawajcie Państwo swoje adresy,
jeśli chcecie nawiązać dalszy kontakt z nami lub z Czytelnikami Niedzieli.
Gwarantujemy anonimowość i zachowanie adresów tylko do wiadomości
Redakcji.
Osoby zwane niepełnosprawnymi w swoim gronie, np. podczas
terapii czy z powodu innych okazji, potrafią być szczęśliwe i widzą
dla siebie jakąś przyszłość w "normalnym" świecie. Wracając do tego "
normalnego" świata, zderzają się z nim boleśnie - niewiele ludzi
ich rozumie, mało kto ma dla nich czas, a trudności codzienne bywają
nie do pokonania. Każdy z nas często ma na sumieniu kogoś, komu chciałby
pomóc, ale wciąż nie ma czasu lub nie potrafi tego robić. Mnie też
przypomniała się w tej chwili "niedoczytana" na kasety książka dla
niewidomej przyjaciółki.
Mamy Rok Jubileuszowy. Warto pamiętać, że możemy uzyskać
odpust jubileuszowy w dowolnym miejscu, jeśli - jak czytamy w nr.
52/99 naszej Niedzieli - "nie szczędząc czasu, nawiedzimy braci będących
w potrzebie lub zmagających się z trudnościami, a więc chorych, niepełnosprawnych,
więźniów, osoby samotne w podeszłym wieku itp., udając się w ten
sposób z pielgrzymką do Chrystusa obecnego wśród nich...".
Kościół przez odpust pragnie przypomnieć nam nie tylko
o bliźnich będących w potrzebie, ale też o ostatecznym celu ziemskiej
wędrówki, jakim jest nasze zbawienie.
Możemy więc dawać bez poniżania obdarowywanych naszą
litością. Działamy przecież we wspólnym interesie!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Aleksandra
Może amerykański przykład...
Cieszę się, że w Polsce wreszcie konkretnie podjęto walkę z
pornografią. Jest to działanie konieczne, gdyż skutki zalania rynków
prasowego i wideo materiałami typu porno już widać, choćby w tym,
że liczba przestępstw na tle seksualnym rośnie. Szczególnie rodzice
i nauczyciele mają prawo domagać się, by film, telewizja i prasa
nie niweczyły ich wysiłków wkładanych w wychowywanie dzieci. Dobrze
że walkę o postawienie tamy pornograficznym pismom, filmom i programom,
wlewającym się coraz szerzej na nasz rynek, podjęła część posłów,
w większości wywodząca się z AWS.
Gdy byłam w Nowym Jorku, zauważyłam, że tam na ogólnie
dostępnych kanałach telewizyjnych nie ma filmów z tzw. scenami erotycznymi.
Dowiedziałam się również, że wytwórnie przygotowują filmy w dwóch
wersjach. Te zawierające sceny erotyczne sprzedawane są za granicę,
m.in. do Polski, te w wersji "łagodniejszej" wyświetlane są amerykańskiej
publiczności. Jeżeli Amerykanie, na podstawie swoich doświadczeń,
uznali za właściwe wprowadzenie zakazu pokazywania scen erotycznych,
dlaczego my nie mamy zastosować takiego rozwiązania? Czy koniecznie
musimy wejść do kałuży pełnej błota, żeby stwierdzić, że czyszczenie
drogo kosztuje lub - co gorsza - nie jest już możliwe?
Reklama
Emilia z Krakowa
Otwarcie Porta Santa 100 lat temu
Jeden z Czytelników, p. Marian Grzybek z Cieszyna, nadesłał
nam opis uroczystości rozpoczęcia Roku Jubileuszowego przed 100 laty,
za pontyfikatu papieża Leona XIII. Opis ten zaczerpnął z Tygodnika
Ilustrowanego, który przez 100 lat jest przechowywany w jego rodzinie
jako cenna pamiątka. Dla naszych Czytelników, którzy niedawno mieli
możliwość uczestniczenia za pośrednictwem telewizji w uroczystości
otwierania Świętych Drzwi, przytaczamy w skrócie relację z uroczystości,
która odbyła się przed wiekiem.
"Dnia 19 grudnia zaczęto odwalać Santa Porta od strony
wewnętrznej Bazyliki św. Piotra w celu wydobycia przedmiotów pamiątkowych,
zamurowanych tam za Leona XII w roku 1825. Odwalanie drzwi odbywało
się według ceremoniału, w asyście dostojników watykańskich. Po odwaleniu
kilku cegieł znaleziono we drzwiach skrytkę, a w niej dwie skrzynki,
marmurową i ołowianą. W skrzynkach znajdowały się liczne pamiątki
zamurowane podczas poprzedniej uroczystości w roku 1825: medale złote,
srebrne i brązowe, dwa różańce, karty pergaminowe objaśniające znaczenia
pamiątek. (...) O godz. 11 z rana w dniu 24 grudnia z chóru Bazyliki
rozległy się dźwięki trąb srebrnych, oznajmiających, że orszak papieski
się zbliża. Po chwili istotnie otwarły się drzwi wielkie od strony
schodów królewskich i przez nie wszedł długi orszak dostojników Kościoła,
cały w bieli, ze świecami zapalonymi w ręku. Niebawem ukazał się
sam Ojciec Święty. (...) Chór kapeli sykstyńskiej odśpiewał Veni
Creator, potem Ojciec Święty, zszedłszy z tronu, zdjął mitrę i uderzył
młotkiem mówiąc: ´Aperite mihi Portas Justitiae!´, a chór odpowiada:
´Ingressus in eos, confitebor, Domine´. Drzwi jubileuszowe opadają,
a dzwony św. Piotra poczynają grać. Jednocześnie śpiewacy intonują
pieśń Te Deum Laudamus i Jubilate Deo. Po opadnięciu wrót papież,
nałożywszy mitrę na głowę, ze świecą zapaloną w ręku, przechodzi
Porta Santa, a za nim podąża orszak. Wtenczas otwierają się wszystkie
podwoje Bazyliki i napływają tłumy pobożnych. Ojciec Święty zasiadłszy
na tronie, udziela tłumom błogosławieństwa".
Reklama
Spieszmy się kochać...
Kolejny rok za nami. Obfitował w liczne łaski Boże, chociaż
też nie obyło się bez doświadczeń, czasem może i ciężkich, ale przecież
ludziom wierzącym Bóg Ojciec dał dość siły do ich przezwyciężenia.
Mam 84 lata. Z perspektywy doświadczeń zebranych w ciągu mojego życia
chciałbym, na początku nowego roku, podzielić się z innymi prawdą,
której doświadczyłem osobiście: wiara, nadzieja i miłość czynią cuda.
Dlatego kocham wszystkich ludzi: dzieci, młodych i starych, zdrowych,
a szczególnie chorych i dotkniętych kalectwem. Spieszmy się kochać
wszystkich ludzi, bo coraz szybciej odchodzą. Cieszmy się chwilami
spędzonymi z naszymi bliskimi - tak jak ja teraz cieszę się wspomnieniami,
patrząc na fotografię mojej żony, która stoi na moście w Krynicy,
a w ręku trzyma kwiatek.
Będę szczęśliwy, jeżeli moje przemyślenia przyczynią
się chociaż w minimalnym stopniu do zwiększenia wiary, nadziei i
miłości wśród Czytelników Niedzieli.
Reklama
Kazimierz z Wejherowa
Słowacki w mojej pamięci
Artykuł pt. Oblicze człowieka ks. Tadeusza Śmiecha, poświęcony Juliuszowi Słowackiemu, a zamieszczony w Niedzieli z 9 stycznia br., przywołał mi na myśl osobiste wspomnienia. W latach 50., jako 17-letni uczeń, uczyłem się na pamięć pięknego i wyciskającego łzy z oczu utworu pt. Ojciec zadżumionych. Dopiero blisko pół wieku później miałem okazję zobaczyć miejsca związane z jego Autorem. Uczestniczyłem w wycieczce "Szlakiem miast Trylogii", ale tak się szczęśliwie złożyło, że jeden z naszych noclegów wypadł w Krzemieńcu nad rzeką Ikwą, gdzie urodził się Juliusz Słowacki. historia miasta jest bardzo ciekawa. W 1805 r. Tadeusz Czacki założył tu słynne na całym Wołyniu Liceum Krzemienieckie, które kilka lat później otrzymało nazwę Gimnazjum Wołyńskiego. Wśród jego absolwentów, oprócz J. Słowackiego, można wymienić jeszcze J. Korzeniowskiego, A. Malczewskiego i St. Worcella. Młodzież kształciła się tu w cyklu 10-letnim. Liceum Krzemienieckie było jednym z najważniejszych ośrodków polskiego życia kulturalnego na Kresach. W 1831 r. zostało zlikwidowane. Odnowiono je w 1922 r. jako zespół szkół z: gimnazjum, seminarium nauczycielskim ze szkołą ćwiczeń oraz szkołą zawodową i Muzeum J. Słowackiego. Istniało do 1939 r. Obecnie Muzeum Poety mieści się w dworku, w którym się urodził. Jadąc w tamte strony, warto je odwiedzić.
Kazimierz z Międzyrzecza
Medalik
Nawiązując do listu wydrukowanego w Niedzieli z 31 października
1999 r. o medaliku ofiarowanym przez polską kobietę niemieckiemu
żołnierzowi, informuję Redakcję o podobnym wydarzeniu, które miało
miejsce w moim życiu. W latach 1942-43, jako były żołnierz armii
niemieckiej, znajdowałem się z moją formacją wojskową koło Połocka,
na terenie byłego ZSRR. Latem 1943 r., w czasie grupowego patrolu
terenu i postoju w pewnej wiosce (nazwy nie pamiętam) wszedłem do
jednego z domów. Po pozdrowieniu natychmiast podeszła do mnie starsza
kobieta. Mówiła po polsku i prosiła o medalik. Odruchowo zdjąłem
mój własny medalik, który nałożyła mi moja Mama w czasie pożegnania,
i przekazałem proszącej osobie. Ta kobieta po odebraniu medalika
i podziękowaniu podeszła do leżącego dziecka i zawiesiła mu na szyi.
Po tylu latach nie pamiętam już dalszego ciągu naszej
rozmowy. Byłem bardzo wzruszony. Nie wiem, czy to zdarzenie, czy
brak mojego medalika spowodowało, że napisałem list do mojej Mamy,
prosząc o przesłanie nowego. Z domu otrzymałem paczkę - między innymi
nie jeden, a kilka medalików, które do końca 1943 r. rozdałem osobiście
i za pośrednictwem znanego mi chłopca o imieniu Miszka nieznanym
osobom spośród tamtejszej ludności, pragnącym mieć medalik.
Komentarza w tej sprawie i w sprawie innych przeżyć wojennych
nie podaję, lecz jestem pewny, Komu zawdzięczam życie i szczęśliwy
powrót z wojny i niewoli ZSRR już w listopadzie 1945 r.
Edmund
Nowe Miasto Lubawskie