SPORY WOKÓŁ HAIDERA
Dwa cytaty z Gazety Wyborczej z 1 lutego br. Na pierwszej stronie
GW bardzo nie lubiący Haidera Adam Michnik przyznaje, że: "Oświadczenie
Unii Europejskiej to, oczywiście, ingerencja w wewnętrzne sprawy
suwerennego państwa". Na drugiej stronie GW natomiast Władysław Bartoszewski
w tekście Unia kontra Haider pisze: "Ostrzeżenia Unii nie uznaję
za ingerencję w decyzje demokratycznego państwa". Niezbyt dobrze,
jak widać, poinformowanemu b. Ministrowi Spraw Zagranicznych RP i
b. Ambasadorowi RP w Wiedniu - Bartoszewskiemu polecam lekturę tekstu
znanego prawnika Piotra Winczorka: Austriacka lekcja w Rzeczpospolitej
z 7 lutego br. Winczorek pisze: "Stanowisko państw Unii wobec Austrii
jest bez wątpienia ingerencją w jej sprawy wewnętrzne, a zatem dotyka
suwerenności republiki (...), niebezpieczne jest również sięganie
przez Unię po środki dyscyplinujące bez oczywistej potrzeby. Działanie
takie zderza się z poczuciem patriotycznej godności, ciągle żywym
i usprawiedliwionym pragnieniem narodów zachowania niezależności
we własnym państwie.
Także dla nas, pukających do bram Unii, niezależność
taka jest wielką wartością, a przekonanie o tym, że po przejściu
przez te bramy można ją utracić, szeroko rozpowszechnione. Austriacka
lekcja może być dla Polaków bardzo pouczająca".
Dr Marek A. Cichocki, ekspert z Centrum Stosunków Międzynarodowych,
stwierdził na łamach Życia z 3 lutego, iż Unia Europejska w sprawie
Haidera "wpędziła się sama w kozi róg. Należało zaczekać, aż ta koalicja
powstanie i reagować wtedy, gdy ten rząd zacznie wykonywać działania,
które byłyby sprzeczne z interesami Unii. I krytykować te konkretne
posunięcia". Zdaniem Cichockiego, przeciwnicy wejścia Polski do UE
będą powoływać się na jej reakcję wobec Austrii jako na "koronny
dowód na to, że wchodząc do UE tracimy suwerenność, że Unia będzie
nam dyktować, jaki powinien być u nas wynik wyborów demokratycznych".
Bardzo istotne przemyślenia zawierał również tekst Roberta
Krasowskiego na ten ten sam temat w Życiu z 5-6 lutego. Jak pisał
Krasowski: "Nie obyło się bez zgrzytów. Miłe oku przeganianie z salonów
władzy polityka, który prawi dusery byłym esesmanom, zbyt dosłownie
ilustruje powiedzenie o przepędzaniu diabła Belzebubem. Przecież
krucjatę przeciw Haiderowi prowadzą m.in. komunistyczny premier Włoch
d´Alema czy premier Francji Jospin, w którego rządzie zasiadają komuniści.
Ktoś powie, że nie odpowiadają oni za zbrodnie komunizmu.
Zgoda. Ale Haider również nie odpowiada za nazizm. Przepędzany jest
za życzliwe wobec nazizmu słowa. Tymczasem, gdy dwa lata temu zmarł
szef francuskich komunistów George Marchais, cała lewica francuska
z wielką pompą żegnała ´wielkiego polityka´. A przecież pytany o
zbrodnie stalinowskie do końca życia twierdził on, że dla dobra socjalizmu
warto było wymordować drugie tyle osób. I nikt nie protestował, gdy
nad trumną Marchais pochylała się elita polityczna Francji. (...)
Przecież już za chwilę propaganda haiderystów zacznie
przed społeczeństwem austriackim ten argument wyciągać. Za chwilę
Haider zapyta, jakim prawem komunista d´Alema udziela Austriakom
lekcji politycznej moralności. Przypomni, czym byli i co robili francuscy
komuniści. Co wtedy? Podejrzewam, że nawet trzeźwo myślący Austriacy
pomyślą, że lepszy swój wariat niż zachodni hipokryci.
(...) tydzień temu odbyła się w Szwecji wielka konferencja
na temat Holocaustu. Na jej zakończenie obecni na niej szefowie państw
wystosowali apel o zachowanie pamięci o tej wyjątkowej zbrodni.
Apel jest absolutnie słuszny. Warto jednak zauważyć,
że towarzyszy mu kompletna obojętność na inne przejawy ludobójstwa.
Nie było nigdy apelów na temat tragedii Ukrainy. A przecież w latach
1932-33 na rozkaz Stalina wymordowano i zagłodzono na śmierć 5 mln
Ukraińców. A wszystko to działo się w scenerii jako żywo przypominającej
tragedię żydowską: spychacze zgarniające trupy z ulic miast, setki
tysięcy ludzi przewożone w bydlęcych wagonach na Syberię, kordony
enkawudzistów otaczających pacyfikowane miasta i wsie.
Należy się cieszyć, że świeża pozostaje pamięć zbrodni
nazistowskich, zwłaszcza tych, które dotknęły Żydów. Dobrze, że przynajmniej
na jedną z totalitarnych chorób jesteśmy stale uodporniani. Pytanie
jednak, czy aby skutecznie. Czy młody Austriak nie spyta się teraz,
czemu d´Alema potępia Haidera? A jutro może o to, czemu ma pamiętać
o zbrodni na Żydach, skoro o innych zbrodniach nie musi (...) Dlaczego
ludobójstwo rasowe potępiono, a klasowe wybaczono? (...) Może cierpienia
różnych nacji są różne?".
Mnożą się również krytyczne opinie w innych krajach na
temat nacisków UE na Austrię. Były premier Czech Vaclav Klaus akcję
UE nazwał "bezprecedensową próbą interwencji w wewnętrzne sprawy
suwerennego państwa" (według GW z 5 lutego). Według GW z 4 lutego: "
W Danii, tradycyjnie zazdrosnej o obronę swojej suwerenności w ramach
Unii, znaczna większość społeczeństwa wypowiada się przeciwko ingerencji
Europy w sprawy rządu austriackiego". Analityk Holenderskiego Instytutu
Stosunków Międzynarodowych - dr Alfred Pypers uznał za bardzo pochopną
reakcję Unii na sytuację w Austrii (według GW z 5 lutego). W samej
Austrii ukazał się bardzo znaczący komentarz redakcyjny renomowanej
Die Presse. Pisano w nim z ironią: "Cóż to za wspaniali demokraci
ci wszyscy byli komuniści, oczyszczeni i przechrzczeni na ´socjaldemokratów´,
którzy zasiadają na najwyższych urzędach państwowych od Rzymu do
Aten, Warszawy i Lizbony. I - oczywiście - są oni w najwyższym stopniu
gwarantami europejskiej dojrzałości swych państw".
Ta garść cytatów może być dobrym ostrzeżeniem przed zbyt
pochopnym i nieprzemyślanym zajmowaniem stanowiska w bardzo trudnych
i złożonych sprawach. Dość przypomnieć casus interwencji NATO w Kosowie,
która niczego nie rozwiązała, spychając z kolei Serbów do roli prześladowanych
ofiar. W Rzeczpospolitej z 7 lutego Wojciech Stanisławski pisze,
że: "Mimo zajęcia prowincji przez wojska NATO Kosowo jest rządzonym
przez przemoc obszarem w stanie chaosu. (...) Porwania, pobicia i
napady rabunkowe liczyć należy już na setki. (...) Miasta i subregiony
Kosowa coraz bardziej przypominać zaczynają ziemię niczyją albo Berlin
lat zimnej wojny w miniaturze". Timothy Garton Ash stwierdził wręcz: "
Przegrywamy pokój w Kosowie". W tekście publikowanym w Gazecie Wyborczej
z 7 lutego Ash pisze m.in.: "Serbowie schronili się do enklaw, które
sami nazywają gettami. Ci z nich, którzy mieszkają wciąż pomiędzy
kosowskimi Albańczykami, drżą ze strachu o życie. (...) W Prisztinie
nawet Albanki boją się wieczorem wyjść z domu z obawy, że zostaną
porwane i zmuszone do prostytucji przez albańską mafię. (...) z nastaniem
wojny pojawiła się Wyzwoleńcza Armia Kosowa, która teraz przejmuje
władzę metodami politycznymi (wspomaganymi nocą zbrojnymi bojówkami)".
Znamienna jest wymowa tekstu niedawno opublikowanego
w amerykańskim Herlad Tribune (przedruk w Forum z 6 lutego pt. Zachód
był uprzedzony do Serbii). Autor tekstu, były premier Australii Malcolm
Fraser, pisze m.in.: "Gdyby działania dyplomatyczne były prowadzone
zręczniej, wojny można było uniknąć. (...) Od czasu wkroczenia wojsk
NATO w połowie czerwca ponad 164 tys. Serbów uciekło z Kosowa, a
siły pokojowe odnotowały blisko 200 morderstw. (...) Do świąt Bożego
Narodzenia zginęło zapewne ok. 800 osób. NATO z całą swą potęgą i
autorytetem nie jest w stanie ochronić mniejszości w Kosowie. (...)
Nawet po wojnie Zachód nie ma ochoty nauczyć się czegokolwiek z tej
lekcji. Sankcje uderzają w najbiedniejszych z biednych (...)".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
